Reklama

Jestem redaktorką w "Mamo, To Ja". Do dziś pamiętam słowa Magdy Klimkowskiej, która przez wiele lat była naczelną gazety: "Mamy nie tylko radzić, ale przede wszystkim, PRZEDE WSZYSTKIM je wspierać". Miała na myśli te wszystkie kobiety, które po porodzie muszą zmierzyć się z nową życiową sytuacją.

Reklama

Dlatego w "Mamo, To Ja" staramy się (!) nie lukrować macierzyństwa, choć zdarza się nam pisać o dzieciach, że są maleństwami i maluszkami (zalewa nas czasem słodycz na myśl/widok bobaska).

Piszę o tym, bo kilka dni temu byłam świadkiem szczególnego dialogu na Facebooku. Zaczął się od słów napisanych przez... nazwijmy ją Ewą, która od dwóch miesięcy jest matką: "Drodzy dzieciaci, napiszcie, że wszystko będzie dobrze. Bo na razie, po dwóch miesiącach, jest trudno. Bardzo trudno".

Trzy zdania, które mnie zelektryzowały! Były jak wołanie o pomoc. Jak zareagował okoliczny fejsbuk? Tak jak trzeba! Słowa otuchy płynęły zarówno od ojców, matek (z jednym dzieckiem, z trzema), jak i kobiet, które dzieci znają, ale tylko znajomych. Oto ten dialog, bardzo szczery i do bólu prawdziwy.

Zakłamany obraz macierzyństwa?

Koleżanka 1: Wprawdzie nie jestem dzieciata, ale wiem od znajomych, że różowo-landrynkowy przekaz o pierwszych miesiącach macierzyństwa często mija się z prawdą. Mnóstwo osób udaje, że jest OK, gdy jest wręcz przeciwnie. No bo jak tu przyznać się, że jest się wyrodną matką/wyrodnym ojcem?

Mama trójki: Udawanie, że jest OK i bosko, to jest tak samo powszechne, jak totalnie nieprawdziwe.

Tata jedynaka: Fakt, przez pierwsze miesiące dzień i noc nie istniały. Ten brak zegara biologicznego...

Tata trójki: Rzeczywiście na początku jest najgorzej i nie widać nadziei, ale będzie lepiej. Naprawdę! Trzeba to spokojnie przeczekać. Jeżeli masz pod ręką jakieś babcie i dziadki, a do tego są fajni, to powinni włączyć się do pomocy właśnie teraz!

Koleżanka 1: Całe to gadanie o instynkcie macierzyńskim, który pojawia się natychmiast, często mija się z prawdą, a depresja poporodowa jest też częstsza, niż się u nas przyznaje. Do tego potrafi dotknąć i matkę, i ojca.

EWA: Fizycznie nie jest źle, mała jest mało problemowa. Śpi, mało płacze. Tylko ja nie umiem się odnaleźć i tęsknię za dawnym czasem.

Koleżanka 2: Presja na bycie ach-och-supermatką jest kolosalna. I wcale nie jest niczym złym, że tęsknisz za starymi czasami.

To jest hardcor, ale... będzie lepiej

Mama trójki: Zmiana po urodzeniu pierwszego dziecka jest największą i najbardziej wymuszoną zmianą stylu życia. Byłam tym zszokowana! W dodatku po porodzie świat przestaje się tobą interesować i cała uwaga kierowana jest na dziecko. Trzeba trochę czasu, żeby się odnaleźć w nowej rzeczywistości, nawet kilka miesięcy. O ile mogę coś poradzić, to bezpardonowo wykorzystuj do pomocy każdego, kogo masz pod ręką. I to tak, że ktoś zostaje z dzieckiem, a ty idziesz się spotkać z koleżankami, pojeździć na rowerze (a nie sprzątać dom). Weź kogoś do sprzątania, nawet na kilka miesięcy. Dbaj o siebie (nie w sensie wyglądu, tylko dobrostanu). Oczywiście świata może nie interesować to, że ty potrzebujesz wsparcia, ale trzeba to wparcie wymusić. Na marginesie, opieka okołoporodowa, jeśli chodzi o samopoczucie psychiczne, w Polsce nie istnieje!

No i nie ma się co czarować, TO JEST HARDKOR. Poród, laktacja, cyce jak balony, darcie się dziecka, huśtawka emocjonalna... ALE WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE! Tylko trzeba się przyzwyczaić do nowego życia i wszystkich jego implikacji, które nie są tylko pozytywne.

EWA: Sama widzę, że jak się uda z jakąś matką pogadać, to od razu lepiej, choćby i na chwilę.

Kryzys rodzicielski to fakt

Mama jedynaka 1: Piszą w mądrych książkach o masakrycznym kryzysie rodzicielskim w 7–8. tygodniu po porodzie. Potem są kolejne. Pamiętam, że ta informacja bardzo mi wtedy pomogła. Spokojnie, będzie lepiej, czasem gorzej. Miłość macierzyńska nie zalała mnie nagle, ale szybko zaczęłam się spotykać z innymi mamami i dzieciakami, nawet dużo starszymi. Najbliżsi kumple, którzy nie mają dzieci, niczego nie kumają i są często wkurzeni, że się wam układ zmienił.

Mama jedynaka 2: Po pierwsze, fajnie, że się odezwałaś. Po drugie, świetnie, że dziecię nie daje czadu (zawsze mogło być gorzej, nie?). Po trzecie, chodzi ci o to, że teraz jest inaczej i że nigdy nie będzie, jak dawniej, i że masz poczucie totalnego uwiązania? Że już zawsze słodka dżuniorka będzie w twojej głowie, w tym sensie, że nie będziesz w stanie się psychicznie odciąć?

Jeśli chodzi o trzecie, to też tak miałam. Dlatego mogę pocieszyć – to przejdzie! Chwilę to potrwa, u mnie w każdym razie trwało to do momentu, kiedy dziecko zaczęło rozumnie komunikować, ale lepiej już było po pierwszych paru miesiącach. Jak było w tych pierwszych, to ci nie powiem, bo wyparłam. Nie żeby było tak źle, ale ewidentnie było to tak nowe i intensywne, że głowa powiedziała "delete".

Życie z dzieckiem lepsze?

Mama trójki: Powiem szczerze, że zazwyczaj (bo przecież są różne sytuacje) nie zamieniłabym życia z bacho na życie bez bacho. Odbieram to jako nad wyraz paradoksalne, bo jednak życie z bacho usłane różami nie jest. Oj, nie! A ja nie jestem na tyle zaślepiona, żeby tego nie widzieć. O, taki obrazek rodzajowy z życia matki. Byliśmy dziś w parku i młody zapragnął nagle strzelić kupę. Oczywiście w parku kibla niet, bo i po co. Poszliśmy w ustronne miejsce, syn sperformował, a ja jako dobra obywatelka gówienko w chusteczkę i do kosza. I dopiero jak szłam (bo kosz był daleko), to taka myśl mnie uderzyła: to naprawdę ja idę przez park z turbowielką ludzką kupą w ręce???

‪EWA‬: Właśnie o to chodzi! Chcę czuć, że to życie jest lepsze od tamtego, a póki co czuję odwrotnie. Przyjdzie czas?

Mama trójki: Typowałabym, że przyjdzie.

Mama jedynaka 1: Nie wiem, czy jest lepsze. Na pewno jest inne, trudno to porównywać. I też bym się nie zamieniła.

ZOBACZ TEŻ: Depresja poporodowa to nie fanaberie

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama