Dlaczego warto marzyć?
Podróżujemy w wyobraźni po Patagonii, urządzamy nieistniejące domy, udzielamy w marzeniach wywiadów… Czy tracimy czas? Absolutnie nie! – odpowiada Beata Płażewska, psycholożka.
Słyszałam kiedyś historię o człowieku, który bardzo chciał pojechać do Afryki. Był zwykłym robotnikiem, o paszporty było wówczas trudno, więc równie prawdopodobna była wyprawa na Księżyc. Ale – niezrażony tym – wszystkim opowiadał, jak bardzo chciałby tę Afrykę zobaczyć. I zobaczył, bo przypomniano sobie o nim, gdy po wielu latach jego firma podpisała kontrakt z jednym z afrykańskich krajów. Wniosek? Marzenia się spełniają! Dlaczego warto śnić na jawie?
Dajemy sobie szansę
Tak jak pan „Afrykańczyk”. Miał wielkie marzenie i pozwolił mu się spełnić. – Marząc o czymś, warto mieć w zanadrzu kilka dodatkowych rozwiązań – radzi Beata Płażewska, psycholożka. – Dzięki temu nie będziemy zdruzgotani, jeśli coś nie wyjdzie lub gdy marzenie się... spełni (bywa, że tracimy wówczas energię albo jesteśmy rozczarowani). Dzięki tym dodatkowym rozwiązaniom nie skupiamy się tylko na jednym wyznaczonym celu. – Zdarza się, że ktoś marzy o czymś tak mocno, że nic innego go nie interesuje. To pułapka – ostrzega psycholog. – Jeśli młoda dziewczyna marząca o karierze modelki „przy okazji” uczy się języków, kończy szkołę itd., świat jej się nie zawali, jeżeli nie osiągnie celu. A być może znajdzie coś, co da jej jeszcze więcej satysfakcji.
Poznajemy siebie
Nie wszystkie marzenia da się zrealizować, ale – śniąc na jawie – możemy wiele się o sobie dowiedzieć i coś zmienić w naszym życiu. Ekscytujące przygody w stylu Indiany Jonesa nie są dane każdemu, ale każda z nas może zrobić coś, by jej życie nie było monotonne: ruszyć się sprzed telewizora, wyjechać gdzieś, nauczyć się czegoś nowego, poznać nowych ludzi. Mało której uda się przejść po wybiegu albo Schodach Hiszpańskich w kreacjach za miliony dolarów. Ale każda z nas może zrobić coś, by lepiej poczuć się we własnej skórze. Warto zadać sobie pytanie: „Czego pragnę? Spokoju? Akceptacji? Podziwu?”. A potem spróbować o to powalczyć. Warto także zrobić od czasu do czasu bilans, by cieszyć się tym, co się już ma.
Uczymy się planować
Bujając w obłokach, możemy też odwalić kawał dobrej roboty. Tak jak Basia, która marzyła o własnym domu. Dzięki temu, że w marzeniach dokładnie go urządziła, nie miotała się od koncepcji do koncepcji, wciąż zmieniając zdanie na temat kształtu dachu, rodzaju podłogi, koloru kafli itd. Warto jednak uważać, by na snuciu marzeń się nie skończyło. I mieć plan B, by cieszyć się domem, nawet jeśli nie wystarczy pieniędzy na kominek.
Umilamy sobie życie
Marzenia to trochę jak ekscytujący film według własnego scenariusza w dodatku ze sobą w roli głównej. Że trochę za bardzo ckliwy albo przeciwnie, zanadto pikantny? No to co z tego? Na szczęście, marząc, nie musimy obawiać się cenzury ani miażdżących recenzji! Warto jednak uważać, by bujając w obłokach, nie przeholować i nie zanurzyć się w wymyślony świat. Wyobrażając sobie życie z Bruce’em Willisem, można nie docenić tego, że ma się u boku kochającego, fajnego faceta! Może lepiej pomarzyć, że wraz z nim podróżujemy po Mazurach, a potem wspólnie to marzenie zrealizować?
Uciekamy przed nudą
W poczekalni u dentysty możemy myśleć o tym, co nas czeka (skupiając się na krwawych szczegółach), albo wyobrazić sobie, że właśnie wygraliśmy w totolotka. Dzięki marzeniom uciekamy przed nudą, stresem. Niestety, kłopoty np. z dzieckiem nie rozwiążą się same tylko dlatego, że tego bardzo pragniemy. Nie ma rady, trzeba działać.
Bez trudu zasypiamy
Zamiast liczyć barany, można wyobrazić sobie np. rozgwieżdżone niebo nad karaibską plażą. Żadnych niezapłaconych rachunków, zaległych raportów, a zamiast plam (z marchewki) – palmy (kokosowe). Hamak kołysze się leciutko, morze szumi kojąco, a drink pachnie ananasem. Dobranoc, kolorowych snów!
ZOBACZ TEŻ: Macierzyństwo to wspaniały moment na rozwój osobisty