Ceść, malusku! – felieton czytelniczki
Babciu, kupiś mi tą kiełbaśkę? – zapytała dziewczynka, stojąca przede mną w kolejce w mięsnym. Biedne dziecko, pomyślałam.
![Mama i komputer Mama pisze felieton](https://images.immediate.co.uk/production/volatile/sites/56/2024/05/img9OzgpR-2e43520.jpg?quality=90&resize=980,654)
- Marta Nalepa
![OKIEM-MAMY1-e8c1639](https://images.immediate.co.uk/production/volatile/sites/56/2024/05/OKIEM-MAMY1-e8c1639.jpg?quality=90&fit=150,150)
Babciu, kupiś mi tą kiełbaśkę? – zapytała dziewczynka, stojąca przede mną w kolejce w mięsnym. Biedne dziecko, pomyślałam. Wiek, na oko, wczesnoszkolny, a tak niewyraźnie mówi!
Ciekawe, czy ćwiczy z logopedą? I czy dzieci jej nie dokuczają... Od rozmyślań oderwała mnie odpowiedź babci dziewczynki:
– Ociwiście, zie ci kupię, kochanie!
No cóż. To był przypadek skrajny – do dzieci 7–8-letnich raczej nikt już tak nie mówi. Jednak będąc mamą niemowlaka, miałam okazję się przekonać, iż towarzystwo małego człowieka generuje u dorosłych jakieś dziwne problemy z wymową. Wygląda to mniej więcej tak: przychodzi ktoś z wizytą. Na widok Młodej entuzjastycznie woła: "Ceeeeść, malusku!" – a ja w tym momencie dyskretnie zerkam na stan uzębienia gościa. Może stracił którąś z jedynek? Po powitaniu zwykle następuje wręczenie prezentu, któremu towarzyszy obowiązkowe: "Ziobacz, cio to?". Tu już się zastanawiam, czy przypadkiem się nie obrazić – w użyciu są wyrazy o wydźwięku negatywnym. Później już tylko Młoda ma "cymać laleckę w rącce", bawić się "kloćkami, kacuską lub kubeckiem", "nie ksyceć" itp. Pod koniec wizyty mam dylemat, czy nie polecić odwiedzającemu dobrego logopedy, a po wyjściu gości zastanawiam się, dlaczego ludzie tak dziwnie mówią do dziecka?
Rozumiem zdrabnianie – oczywiście w pewnych granicach – choćby dla zaakcentowania, że coś jest małe. Ale słowo "rączka", w przeciwieństwie do "rącki", figuruje w słowniku. Rozumiem wydawanie różnych dźwięków, aby pokazać małemu człowiekowi, jak szczeka pies czy trąbi samochód. Rozumiem uproszczanie pewnych kwestii tak, aby dziecko zrozumiało wyjaśnienia – na wnikliwe studiowanie tematu będzie jeszcze czas. Niestety, mimo najszczerszych chęci nie potrafię się doszukać sensu w seplenieniu czy przekręcaniu słów – zwłaszcza jeśli na co dzień ktoś nie ma problemów z poprawną wymową. Co gorsza, nigdy nie wiem, jak zareagować na te wszystkie "rącki" i "łyzecki", aby nikogo nie urazić. Bo sepleniący zwykle ma jak najlepsze intencje.
Cóż. Aktualnie Młoda twierdzi, że w przyszłości będzie malarką albo księżniczką, opcjonalnie Mamą Świnką. Może zmieni zdanie i zostanie logopedą? I to ona, podpierając się siłą autorytetu, będzie uświadamiać społeczeństwo? Zobaczymy...
Zobacz także
Felieton nagrodzony w „Twoim Dziecku” nr 2/2014
Zobacz zasady Konkursu na Felieton w miesięczniku „Twoje Dziecko”