Reklama

Zimowy, biały poranek. Słońce delikatnie muska policzki, a we mnie bezmiar szczęścia. Takiego, którego nie można kupić w żadnym sklepie. Szczęścia, za które nie zapłacimy kartą Visa ani największy kredyt świata w banku nam go nie sfinansuje.

Reklama

Nie ma na niego bonów promocyjnych ani czeków. Po ponad dwóch tygodniach spędzonych w szpitalu, pomiędzy innymi Ciężarówkami, Paniami Położnymi, Lekarzami i płaczącymi bobaskami, mamy wypis!? Małgośka zdrowa, z żółtego kurczaczka zamieniła się w różowiutką krewetkę. Po żółtaczce nie ma śladu. Mąż czeka na korytarzu z przygotowanym nosidłem. Dumnie niesie na rękach nasze (na tamtą chwilę) trzy kilo siedemset gram szczęścia!? Przekroczyliśmy próg naszego mieszkania i mała krewetka wylądowała na naszym wielkim łóżku.

Co teraz?! Przecież w szpitalu nie dali nam instrukcji obsługi... Tak właśnie zaczęła się nasza piękna codzienność, dni po brzegi wypełnione radością, miłość unosząca się w powietrzu. I nawet hektolitry śliny, ulane mleko na nowej sukience, wielogodzinne marudzenie, nocne wstawanie i na rękach usypianie, ból popękanych brodawek, czuwanie nad łóżeczkiem, gdy gorączka, brak czasu na obiad, na spotkania, na rozrywki nie były w stanie nawet przez moment wkraść się burzowymi myślami do mej głowy i serca. Miałam ochotę cały czas trzymać Gosię przy piersi, nosić na rękach aż do bólu ramion. Odurzać się zapachem jej naoliwkowanego ciałka. Dotykać mięciutkich włosków i małego noska. Patrzyć w duże niebieskie oczy. Przewijać każdą kupkę dziesięć razy dziennie. Fotografować każdą nanosekundę jej życia.

Wspominam te chwile z łezką w oczach. Moje szczęście ma już sześć miesięcy, 73 centymetry i ponad 8 kilogramów. Od pół roku mój świat jest inny. Nie sypiam regularnie, nie wypijam gorącej kawy, czasami zjadam obiad na kolację, makijaż robię z prędkością światła. Nie narzekam na nudę i nie szukam atrakcji poza domem. Nie myślę o rzeczach mało ważnych. Czas, który mija, jest na wagę złota. Każda łza, troska i zmarszczki na moim czole to logo bycia mamą. I chociaż dzieci za szybko wyrastają z kolorowych ubranek, to chce się spacerować z nimi na coraz dłuższe dystanse, dotykać coraz dłuższych włosków, pozwalać, by opuszczały nasze kolana i po swojemu poznawały świat.

Reklama

Felieton nagrodzony w „Twoim Dziecku” nr 1/2016
Zobacz zasady Konkursu na Felieton w miesięczniku „Twoje Dziecko”.

Reklama
Reklama
Reklama