Narodziny... matki
Kiedy kobieta zaczyna czuć się matką? Gdy zachodzi w ciążę? A może dopiero po porodzie? Niezależnie od tego, kiedy to nastąpi, na pewno pomoże jej w tym instynkt macierzyński. Przeczytaj o jego sile i wpływie na twoje życie.
- Edipresse
Wiecie o czym marzę? Chciałabym zaprosić was, czytelniczki, na rozmowę/pogaduchy/zwierzenia... Usiadłybyśmy naprzeciwko siebie i każda opowiedziałaby o swoim macierzyństwie. O tym, kiedy zaczęła myśleć o dziecku, jak wielka jest jej miłość do niego i jak może ona boleć. Ale także o tym, że czasami tej miłości musiała się nauczyć, a myśl o narodzinach malucha, owszem, doprowadzała do łez, ale ze złości czy gniewu. A może niektóre z was przyznałyby, że instynkt macierzyński omija je szerokim łukiem i że nie chcą mieć dzieci?
Każda z was to inna historia, wzruszenia, szczęście, radość, lęki i obawy... Wszystkie opowieści są bardzo, bardzo ważne.
Kiedy dopada
Instynkt macierzyński chodzi różnymi drogami. Czasami budzi się naprawdę bardzo wcześnie (przynajmniej tak się mówi, że to instynkt). Pewnie każda z was zna takie kobiety, które myślały o dziecku już jako nastolatki. Dla nich bycie mamą to sens życia, o niczym innym nie marzyły. I jeśli los nie pokrzyżował ich planów, bardzo szybko je realizowały. Młoda mama pisze na forum internetowym: „Mam dwuletnią córeczkę. Urodziłam ją, mając 19 lat. I nie żałuję tej decyzji! Macierzyństwo to wspaniała rzecz”.
Instynkt pojawia się też, gdy kogoś mocno kochasz. I całą sobą czujesz, że tak, z TYM człowiekiem chcę żyć, chcę się zestarzeć i chcę mieć dzieci. Bez cienia wątpliwości. Znacie tę oszałamiającą radość, gdy nagle przychodzi ta pewność? To tak, jakby po burzy wpłynąć statkiem do spokojnego i bezpiecznego portu. Wiem, brzmi to pompatycznie, ale jakież to prawdziwe! Oczywiście zanim urodzi się dziecko, może minąć wiele lat, ale myśl o nim została zasiana. I od tej pory w tym domu, w tej rodzinie czeka się na nie bardzo, bardzo mocno.
„Dopadł mnie instynkt macierzyński. Od jakiegoś czasu marzę o tym, by być w ciąży. Wybierać ubranka, czuć ruchy dziecka, szykować pokoik dla niego, trzymać maleństwo na rękach, patrzeć jak się rozwija. Nie przeraża mnie wizja spuchniętych kostek, częstego sikania, dodatkowych kilogramów. Zazdroszczę kobietom z brzuszkami...” – pisze przyszła mama na jednym z forów internetowych.
I dalej: „Póki co jeszcze trzeba poczekać, bo co prawda wiek odpowiedni i mężczyzna ten, ale za krótko się znamy, aby takie poważne decyzje podejmować. No i chcemy się sobą nacieszyć... Ale jak wreszcie usłyszę >>mamusiu
Pojawia się o czasie
Niekiedy jest zupełnie inaczej. Zaprzątnięte myślami o studiach, pracy, własnym mieszkaniu, podróżach, o pieniądzach, stwierdzamy, że w naszym życiu nie ma miejsca na dziecko. Jeszcze nie teraz, może później.
I co? I jakoś tak się dzieje, że spóźnia się miesiączka, a test ciążowy jest bezlitosny: „Będziesz mamą”. W takiej sytuacji mało która kobieta czuje się tak, jakby wygrała los na loterii. Wstrząs, szok, to koniec, wyrok, więzienie... Mieszanka raczej negatywnych myśli. Instynkt macierzyński? Jaki instynkt?
Aneta Górnicka-Boratyńska, dziennikarka „Wysokich obcasów”, zwierza się w książce „Jestem mamą”: „Na samym początku (ciąży) miałam poczucie katastrofy. Nie myśleliśmy z mężem w ogóle o dzieciach, oboje znajdowaliśmy się w niezwykle ważnych, jeśli chodzi o karierę, momentach życia, poza tym chcieliśmy objechać razem świat, a w dodatku – zaczęłam się okropnie czuć! Z mojej perspektywy mówienie o ciąży jako o stanie błogosławionym jest jakąś mistyfikacją”. Dalej pisze, że z dnia na dzień przestała czuć się atrakcyjną kobietą, a przecież jeszcze nie matką („Staję się... no właśnie kim?”), kipiała ze złości, nie umiała rozmawiać ze swoim brzuchem, a z dzieckiem, które w nim było, nie miała żadnego kontaktu. Uczucie: „Ktoś ukradł moje ciało!” było wszechogarniające.
Poruszające? Nieprawdopodobne? Normalne? A jak jest teraz? Aneta Górnicka-Boratyńska: „Moje dzieci kocham do szaleństwa!”.
Trzydziestoletnia internautka: „Dowiedziałam się, że jestem w ciąży i... dramat. Nic nie czułam, oprócz totalnej złości. Urodziłam i znów ta złość. Opiekowałam się dzieckiem automatycznie i... Mój malec ma teraz trzy lata, a ja go KOCHAM. To przyszło z czasem. Nie wiem, czy to instynkt, czy miłość? Jestem w stanie poświęcić dla niego życie”.
Przeczytaj także: Jestem w ciąży, a on nie skacze z radości
[CMS_PAGE_BREAK]
A gdy go nie ma...
Też tak bywa. Kobieta NIC nie czuje. Pewnie wzrusza się na widok dzieci, uśmiecha się do malutkich buziek w wózkach. Potrafi się nimi opiekować, zabawić, nakarmić, przewinąć... Jednak gdy zamyka drzwi własnego mieszkania, oddycha z ulgą: „Całe szczęście, że to koleżanki, a nie moje”. Niektóre o swoim braku zainteresowania macierzyństwem mówią z zawstydzeniem, czasami czują się winne: „Dzieci mnie lubią, ale nie odczuwam potrzeby ich posiadania. I nieprawdą jest, że kocham tylko siebie i dlatego nie chcę ich mieć. Bo jeśli miałabym być złą matką... To chyba nie jest grzech?”. Lub: „Moja rodzina patrzy na mnie jak na wariatkę. Ubóstwiam maluchy mojego brata, ale na myśl o swoich skóra mi cierpnie. Nie wspominając już o byciu w ciąży i wszystkich jej urokach. Czy coś ze mną nie tak?”.
Inne buntują się, domagają się akceptacji. Trudno się im dziwić, gdy wszyscy wokół podważają ich decyzje, udowadniają, jak bardzo się mylą – bo świadoma bezdzietność zwykle nie jest akceptowana. „Nie rozumiem ludzi, którzy starają się wmówić, że kobieta POWINNA mieć dziecko. Jeśli ja nie chcę mieć dziecka, to co? Mam je sobie zrobić na siłę? Bo obudzę się i wtedy będzie za późno? To może lepiej teraz się zdecydować, tak na zaś... A jeśli to przemyślana decyzja? Po co mi dziecko? I po co ta dyskusja, że kobiety bezdzietne nie wiedzą, co tracą?”.
Zwykle po takich deklaracjach na forach internetowych rozpętuje się burza. Kobiety, które mają dzieci, przekonują do macierzyństwa: „Nie chcesz ich mieć, bo nie wiesz, jakie to wspaniałe być mamą. Trzymać małą rączkę w swojej, usłyszeć: >>Mamuś, ja cię tak bardzo kocham
Co to jest ten instynkt?
Aż się prosi powiedzieć, że to rodzaj magii. Bo to, co się dzieje między matką a dzieckiem, jest wręcz niewyobrażalne. Cóż... Instynkt, owszem, to magia, ale aby ją uwolnić, potrzebne są odpowiednie hormony (uwalniają się podczas porodu). Jeśli instynkt nie ujawnił się przed ciążą lub w jej trakcie, to na pewno da o sobie znać kilka dni po narodzinach. Nasze miękkie serca zmiękną jeszcze bardziej na widok malutkich paluszków, stópek i rączek, słodkich dołeczków, a do tego ten niesamowity zapach dziecka... Wszystko krzyczy, że teraz musimy się zaopiekować maleństwem. Nakarmić je, umyć, zadbać o jego bezpieczeństwo. Przecież robią to wszystkie mamy ssaki (my też do nich należymy). I po to właśnie jest instynkt macierzyński, aby matka nie porzuciła swojego potomstwa, dbała o nie do czasu, aż się ono usamodzielni. Z tym że wśród zwierząt mama z dziećmi często rozstaje się po kilku tygodniach, a u ludzie decyzja o posiadaniu dzidziusia jest na całe życie. Może dlatego tak trudno ją podjąć? Może dlatego niektóre kobiety mówią, że nie mają instynktu? Ponieważ strach przed odpowiedzialnością czy myślą, że nie będzie się odpowiednią mamą, jest obezwładniający. Ile znacie mam, które dziękują losowi za „podjęcie” tej decyzji, bo same pewnie nigdy by tego nie zrobiły?
I na koniec jeszcze raz Aneta Górnicka-Boratyńska: „Dziecko to jest rewolucja. I nie można jej sobie wcześniej wyobrazić. Zmienia się wszystko. Począwszy od rytmu dnia, a na relacjach z mężem kończąc. (...) Najgorsza była radykalność zmiany w sferze mojej wolności. Pamiętam chwilę, gdy zrozumiałam, że nie mogę wyjść wtedy, gdy chcę i gdzie chcę. (...) Pewnego dnia to wszystko minęło. Przestałam myśleć o swojej autonomiczności i tym podobnych bzdurach, pewne zniewolenie, jakim jest macierzyństwo, przestało mi przeszkadzać. Nie dość, że zaakceptowałam ją, ale stałam się niemal fanatyczną wyznawczynią nowego ładu. Po pracy zajmuję się tylko dziećmi. Kiedy ich nie widzę, tęsknię za nimi. Nigdy nie przypuszczałam, że można tak kochać”.
Tatiana Audycka
Przeczytaj także: Jak rodzi się uczucie do dziecka