Marzyłam o tej chwili, odkąd moja córka zaczęła raczkować. Wtedy wydawało mi się, że ten upragniony moment nigdy nie nadejdzie. Jednak, wiele miesięcy później, kiedy zamykałam za sobą drzwi domu moich rodziców, z którymi zostawiłam dzieci, nie byłam już taka pewna siebie. Starszy syn zostawał tam już bez nas, ale maleńka J. jeszcze nigdy. Co gorsza, ja jeszcze nigdy nie zostawałam bez niej dłużej niż kilka godzin. Co innego wyjście do pracy, a co innego pełne dwa dni bez żadnego z dzieci. W tamtej chwili naprawdę nie wiedziałam, kto gorzej zniesie rozłąkę.

Reklama

Telefony, telefony

Dzwonić do mamy zaczęłam już z pociągu. Czy zjadły śniadanie? Czy nie tęsknią? Czy dobrze się mają? Co robią? CZY NIE TĘSKNIĄ? Bo ja tęskniłam. Albo raczej czułam się dziwnie bez spacerówki i doczepionego do niej prędkonogiego sześciolatka. Trochę jak więzień nagle wypuszczony na wolność, poczułam się przytłoczona ogromem swobody. Mogę się zajmować tym, czym ja chcę? Naprawdę mogę przeczytać całą gazetę i nikt nie będzie za nią szarpał wrzeszcząc "am! am!"? Po godzinie jazdy i pięciu kontrolnych telefonach nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Tyle czasu tylko dla siebie miałam ostatnio chyba na studiach. Zamiast słodko go przebimbać, ja cały czas myślałam o dzieciach. Mój matczyny autopilot był tak silny, że dziwię się, że z przyzwyczajenia nie zaczęłam przewijać któregoś z współpasażerów.

Zanim dojechaliśmy na miejsce, moja mama przestała odbierać ode mnie telefony...

Gdy nie ma dzieci

Okazało się, że poza rodzicielstwem istnieje świat! Ludzie, którzy go zamieszkują mają wiele powodów do zadowolenia. Chodzą do kina, do restauracji, mogą wychodzić i wracać do domu bez względu na pory cudzej drzemki. Niektórzy czytają książki w kawiarni, inni robią zakupy, jeszcze inni po prostu spokojnie spacerują po mieście. W ten jeden weekend byliśmy tacy, jak oni. To uczucie było wspaniałe, po prostu nie do opisania!

Kiedy już przestałam wydzwaniać do dzieci, zaczęłam sobie przypominać rozkosze życia osoby dorosłej. Zaczęłam od długiej kąpieli w czystej hotelowej łazience. W końcu mogłam poświęcić na własną toaletę tyle czasu, ile chciałam. Potem poszliśmy z mężem na obiad i nikt nie zabierał mi niczego z talerza. Co więcej, mogłam wreszcie nałożyć z tej okazji ładną sukienkę. I wiecie co? Po obiedzie wciąż była czysta! Tego wieczoru byliśmy jeszcze na koncercie, piliśmy piwo W BARZE, jechaliśmy taksówką. Życie jest piękne!

Zobacz także

Śpij kochanie, śpij

A najlepsze z tego wszystkiego było to, że w końcu mogliśmy się wyspać. Nie od dziś wiadomo, że rodzice małych dzieci nie mają weekendów. Kto nie wstaje w sobotę i niedzielę o 7 rano lub wcześniej, niech się lepiej nie odzywa! Ale w ten jeden weekend my też odpoczywaliśmy. Nie wstaliśmy o 7 ani o 8 ani nawet o 9 rano! Odsypialiśmy długie miesiące budzenia się w nocy i zbyt wczesnych śniadań (nie chcę parówki, zrób mi omlet!). Zostawiliśmy w hotelowym łóżku zmęczenie wielu, wielu nieprzespanych nocy, przez które przechodzą wszyscy rodzice gorączkujących, ząbkujących, niespokojnych dzieci. Było bosko!

Reklama

To już jest koniec

W pełni zrelaksowani stawiliśmy się w niedzielę po południu u dziadków. Ich sterylny zazwyczaj dom wyglądał jak po przejściu huraganu. Nasz błogostan też nie trwał długo. Dzieci obskoczyły nas jeszcze zanim zdążyliśmy zdjąć kurtki. Mamo, kiedy pójdziemy na lodowisko? – krzyczał syn, podczas, gdy córka wspinała się po mojej nodze. Zanim ich spakowaliśmy i dojechaliśmy do domu, miałam wrażenie, jakby ten weekend nigdy się nie wydarzył. Może tylko go sobie wyśniłam? Tak czy inaczej, był wspaniały!

Reklama
Reklama
Reklama