Co chwilę słyszę pytanie i radę w jednym typu: A podajesz dziecku multiwitaminki? Podawaj, mojej Julci skończyły się wszelkie infekcje! Albo: My podajemy specjalny preparat witaminowy. Podobno dzieci lekarzy go stosują, hit! Dzieci po nim w ogóle nie chorują!

Reklama

Takie hasła wywołują u mnie nieustannie poczucie winy, więc biegnę od razu do pediatry i sprawdzam u źródła. Czy rzeczywiście moje „niepodawanie” witamin dziecku nie jest jakimś przeoczeniem i czy to przypadkiem nie ja jestem odpowiedzialna za spadki odporności u własnego dziecka?

Niestety problem w tym, że lekarze też miewają różne zdania, jeśli chodzi o witaminy dla dzieci i ich podawanie… Pediatra zabrania zwiększania dawek witaminy D w przypadku malucha z zarastającym ciemiączkiem, tak na wszelki wypadek. Gastrolog dziecięcy od razu każe podawać żelazo, bo w badaniach jest na granicy. Choć od razu dodaje, że ten preparat podobno wyjątkowo dobrze się wchłania, ale przy okazji proszę też podać wątróbkę. Codziennie. I bądź tu mądry, rodzicu…

Witaminy dla dzieci – syntetyczne a naturalne

Co do jednego lekarze są jednak zgodni: witaminy naturalne, a więc te które dostarczamy organizmowi wraz z pożywieniem lepiej się przyswajają. Co więcej inne cenne składniki odżywcze zawarte zwłaszcza w zdrowym nieprzetworzonym (!) jedzeniu powodują, że witaminy działają dłużej, czy też ich działanie jest intensywniejsze.

Zobacz także

W przypadku witamin syntetycznych już takiej pewności nie ma. Owszem są preparaty, które wchłaniają się lepiej, jednak nigdy nie w takim stopniu, jak w przypadku naturalnych witamin. Łatwo to sobie uzmysłowić na przykładzie… zupy. Rosół gotowany na warzywach, mięsie, wolno i długo gotowany to nie to samo, co szybka zupka z papierka, choć teoretycznie i to, i to tak samo się nazywa. Podobnie jest też z mlekiem kobiecym i mlekiem sztucznym. Nazwa podobna, mleko z puszki jest suplementowane, jednak to mleko z piersi jest cenniejszym źródłem witamin i składników odżywczych. Bo – i to najważniejsze – łatwo przyswajalnych przez organizm dziecka.

Witaminy dla dzieci - sprawdź opinie rodziców

Witamina C i syrop z cebuli nie chronią przed infekcją

Lekarze w większości zgodni są także co do tego, że stosowanie preparatów witaminowych w czasie lekkich infekcji czy leczenia przeziębienia nie ma większego sensu, bo... nie jest potwierdzone badaniami. Co do „domowych” mikstur i metod walki z chorobą takich jak syrop z cebuli czy choćby rozgryzanie ząbków czosnku nie mają zastrzeżeń, bo w tym wypadku to na pewno nie zaszkodzi, choć i prawdopodobnie wiele nie pomoże. Witamina C, posiadająca w naszej świadomości niemal magiczne właściwości uzdrawiające, nie pomoże nawet zapobiegawczo naszym dzieciom i nie uchroni przed grypą, czy przeziębieniem.

Zobacz też: Jak wzmocnić odporność dziecka - rady pediatry!

Niezbędna witamina dla dzieci – witamina D3

Są jednak witaminy dla dzieci, których suplementację uznano za niezbędną – jak np. witamina D3. I o niej warto tu wspomnieć. Dlaczego ta akurat syntetyczna witamina jest „cacy”, skoro inne są „be”? I czy ona lepiej się wchłania? Jest kilka czynników, dla których witamina D3 dla niemowląt i starszych dzieci jest konieczna. Ba! Jest potrzebna często i dorosłym. Przede wszystkim ważne są tutaj najnowsze badania, które dowodzą, że witamina D3 jest ważna nie tylko w przypadku krzywicy, czy osteoporozy, ale także m. in. ma znaczenie i wpływ na funkcjonowanie układu odpornościowego, a co z tym idzie także ochronę przed chorobami autoimmunologicznymi (np. cukrzyca, czy stwardnienie rozsiane), chroni przed rakiem, przed chorobami hormonozależnymi, przed chorobami serca.

Zobacz też: Suplementy diety szkodzą dzieciom - "Profesor Zdrówko" tłumaczy dlaczego! [WIDEO]

Witamina D w większości powinna wytwarzać się w naszej skórze pod wpływem promieni słonecznych, ale zmiana naszego trybu życia bardzo mocno to ogranicza. Już nie przebywamy na świeżym powietrzu tyle, co kiedyś. Dzisiaj dzieci nawet w żłobkach i przedszkolach często całe dnie spędzają w pomieszczeniach, bo a to pogoda była niesprzyjająca, a to były jakieś dodatkowe zajęcia, a to część dzieci nie mogła wychodzić, a to smog i zanieczyszczenie powietrza… Nie wspominając o tym, że jak się wyjdzie z dzieckiem w wieku przedżłobkowym/przedprzedszkolnym na plac zabaw to nie ma żywego ducha! I Mowa tu o godzinach przedpołudniowych w zwykły dzień, powiedzmy nieco pochmurniejszy. Nikogo nie ma – siedzą w domach, w centrach handlowych i nie-wiadomo-gdzie-jeszcze, ale nie na świeżym powietrzu, tego jestem pewna.

Dawka słońca potrzebna do wytworzenia odpowiedniej ilości witaminy D to mniej więcej półgodzinny spacer w ciągu dnia. Dziecko powinno mieć jednak odkryte rączki i nóżki, a zimą, jesienią i wczesną wiosną, która matka tak robi? Dodatkowo jeśli jest słonecznie skóra powinna być bez kremu z filtrem. To już w dzisiejszych czasach też się prawie się nie zdarza, zwłaszcza w przypadku maluchów, które nie dość, że są w wózkach, okryte kocykami, nakryciami z bawełny bambusowej czy kolorowymi pieluszkami tetrowymi, to jeszcze mają parasolki i okulary przeciwsłoneczne chroniące przed słońcem. Oczywiście to bardzo dobrze, że chronimy skórę dziecka przed szkodliwymi promieniowaniem słonecznym, niestety skutkuje to także tym, że dzieci mogą mieć niedobory witaminy D.

Dlaczego także mleko kobiece zawiera bardzo mało witaminy D? Prawdopodobnie z tych samych powodów – bo w organizmie matki jest jej mało – konsekwencja zmiany trybu życia. Poza tym nasza dieta, jak i dieta dzieci jest uboga w ryby, owoce morza, jajka (żółtka jaj) – a to właśnie w nich możemy dostarczyć organizmowi witaminę D.

Witaminy dla dzieci – skład na opakowaniu

Warto również dokładnie studiować skład na opakowaniach witamin dla dzieci oraz produktów spożywczych. Może się bowiem okazać, że wraz z witaminką C w super zdrowym lizaczku czy żelkowym cukierku jednocześnie podajemy dziecku szkodliwe konserwanty czy cukier. Dodatkowo jeśli nie popatrzymy na skład wzbogacanej witaminami kaszki okaże się, że przekraczamy dzienną dawkę witamin zalecaną dla dziecka w tym wieku. A przedawkowanie poszczególnych witamin, także witaminy D, może przynieść więcej szkody niż pożytku. Co ciekawe - objawy przedawkowania witaminy D bywają bardzo podobne, jak i niedoborów.

Chorowanie to część kształtowania się odporności

Z coraz większymi oczami i niemal wypiekami na twarzy czytam na forach dla rodziców czy blogach parentingowych dłuuuugą listę specyfików, które należy podawać dziecku, by jego odporność na choroby wzrosła. I wszelkie doniesienia mam typu: „Na początku rzeczywiście Lenka trochę chorowała, ale później dzięki zażywaniu tego a tego jesteśmy zdrowe już od dłuższego czasu”… Choć to trochę mnie już przyznaję rozczarowuje w całej tej magii witaminowej…

Dziecko przecież musi chorować! Dlaczego? Układ odpornościowy maluchów trenuje i uczy się jak rozpoznawać i walczyć z wszelkiego typu infekcjami. Przeciętny kilkulatek choruje ok. 6- 8, a nawet i 10 razy w ciągu roku. Zazwyczaj są to łagodne infekcje (tak, mowa o łagodnych infekcjach, nie ciężkich chorobach!) , które przechodzą bez powikłań.

Chyba każdy z nas pamięta kreskówkę „Było sobie życie”, kiedy białe krwinki (limfocyty)- strażnicy organizmu rozpoznają okropnych i brzydkich intruzów, czyli bakterie, wirusy i toksyny. A potem je połykają. Tak to właśnie się dzieje, w uproszczeniu. Nic dziwnego, że przy zetknięciu z nowymi bakteriami i wirusami tych infekcji dziecko łapie więcej (np. na początku roku lub gdy dziecko zaczyna chodzić do przedszkola), a później, gdy układ immunologiczny już się wytrenuje, nauczy, rozpoznaje jest ich znacznie mniej…

Częste infekcje u dziecka – wizyta u immunologa

Problem pojawia się tylko wtedy, gdy maluch choruje właściwie bez przerwy i dochodzi do powikłań. Oznacza to, że układ odpornościowy z jakiejś przyczyny nie działa lub działa nieprawidłowo. Wówczas konieczna jest konsultacja lekarza, a nawet wizyta u immunologa, który postawi diagnozę i rozpocznie leczenie. Choruje bez przerwy czyli ile? W praktyce oznacza to około kilkunastu razy w ciągu roku czyli jedna infekcja tygodniowo jesienią i zimą.

Immunolog na pewno zapyta rodziców najpierw o to ile dziecko śpi, co je, ile i czy dużo się rusza na świeżym powietrzu oraz czy rodzice dziecka palą. Potem zleci badania, a jeszcze później wypisze receptę na konkretny lek ze szczepem bakterii, który ma korzystny wpływ na układ immunologiczny dziecka (potwierdzony badaniami!).

Badanie poziomu witamin u dziecka

Podsumowując rozterki biednej matki zagubionej w gąszczu suplementów witaminowych dla dzieci: jeśli chodzi o podawanie witamin dzieciom, zwłaszcza na wzmocnienie odporności, kontrowersji brak. Chociaż nie wierzę, że witamina D to „wielka ściema” jak można przeczytać, na niektórych eko blogach, to jednak olbrzymich dawek witaminy C w czasie przeziębienia nie stosuję u siebie w domu.

Najlepiej jeśli witaminy dla dzieci dostarczamy w postaci różnorodnego pożywienia, jak najbardziej naturalnego i wiadomego pochodzenia. A suplementujmy wyłącznie w przypadku niedoborów i na zalecenie doświadczonego lekarza. Najlepiej po zbadaniu poszczególnych poziomów tych witamin. Prywatnie oznaczenie poziomu witaminy D3 z krwi to koszt, w zależności od miejsca wykonania badania - 40-100 zł.

A wy podajecie dzieciom witaminy na wzmocnienie odporności?

Przeczytaj też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama