Celem akcji Lepszy poród jest poprawienie opieki okołoporodowej i zwrócenie uwagi na fakt łamania praw kobiet na porodówkach. Organizatorki akcji podkreślają, że nie chcą straszyć kobiet porodem, ale przeciwnie: uświadamiać je, do czego mają prawo na oddziale położniczym. Każda z nas może dołączyć do akcji, np. wysłając kartkę z opisem swojego porodu albo podpisując petycję do premier Ewy Kopacz o zmiany na porodówkach, zamieszczoną na stronie akcji www.lepszyporod.pl.

Reklama

Poród – to nie ból jest problemem

Według matek, które dołączyły do akcji, to nie ból porodowy jest najgorszy. O bolesnych skurczach łatwo się zapomina, ale raniące słowa albo upokarzające traktowanie zostają z nami na długo.

– To było osiem lat temu, a ja do dziś pamiętam wszystko dokładnie. Słowa ginekologa, że mam się nie drzeć, bo przecież on wie, że to aż tak nie boli… Opinię położnej, że moje dziecko umrze, bo nie umiem je nakarmić. To nie była wina systemu, że mój pobyt w szpitalu wyglądał jak z koszmaru, ale wyłącznie, jak to się mówi, czynnika ludzkiego. Często słyszę o tym, że powodem błędów na porodówkach jest przemęczenie personelu medycznego i nawet potrafię zrozumieć położną, która pod koniec dyżuru nie umie się powstrzymać, żeby powiedzieć: „Ciszej”, ale jeżeli ktoś mówi: „Nie drzyj ryja” albo komentuje owłosienie łonowe, mówiąc, że za jego czasów goliły się tylko prostytutki, to już nie jest to kwestia przemęczenia czy niskich zarobków, ale absolutnego niedopasowania osoby do zawodu. Nie wierzę, że ten ktoś zmieni swoje nastawienie do rodzącej kobiety, gdy dostanie podwyżkę albo dodatkową osobę do pomocy – mówi Katarzyna Gręziak, jedna z organizatorek akcji „Lepszy poród”, mama trójki dzieci.

Zgadza się z nią Hanna Banaś, mama rocznego synka, która na swoim blogu Omatkowariatko.pl zachęca inne mamy, by nie wstydziły się mówić o tym, że poród nie zawsze jest wspaniałym przeżyciem:

– Wszyscy mi powtarzają, że przecież najważniejsze jest, że dziecko urodziło się zdrowe. Owszem, to liczy się najbardziej, ale nie zmienia to faktu, że noc, w którą rodziłam mojego synka, była najgorszą nocą w moim życiu. Ból był wielki, ale to nie on był źródłem traumy. Byłoby mi o wiele lżej, gdybym mogła teraz powiedzieć: „Bolało strasznie, ale miałam wsparcie”, tymczasem tak nie było. Już od progu porodówki byłam traktowana tak, jakbym była problemem dla wszystkich wokół. Żadnej informacji, tylko lekceważące uwagi i krytyka. Nakrzyczano na mnie, że źle oddycham. Nie pozwolono mi zadzwonić do męża, bo zdaniem położnej było jeszcze na jego przyjazd za wcześnie. Zgodę na telefon do niego dostałam dopiero po moim godzinnym płaczu. Po porodzie pozwolono mu zostać tylko pół godziny, choć bardzo go potrzebowałam. Teraz, gdy o tym myślę, rośnie we mnie złość, ale tamtej nocy czułam raczej poczucie winy i strach. Bałam się, że jak coś powiem nie tak, to będę traktowana jeszcze gorzej albo np. nie dostanę znieczulenia. Czułam się winna, że zawracam im głowę.

Zobacz także

Trauma po porodzie to fakt

Karolina Piotrowska, psycholożka, pomysłodawczyni i współorganizorka akcji „Lepszy poród” tłumaczy, że to, jak kobieta się czuje w czasie porodu, owocuje w przyszłości na wielu płaszczyznach:
– Istnieje duży związek między doświadczeniami okołoporodowymi a np. wystąpieniem depresji poporodowej. Mogą wystąpić też długoterminowe skutki trudnego porodu: lęk przed kolejną ciążą, trudności w relacjach partnerskich albo spadek samooceny kobiety. – Dodaje także: – Mamy w Polsce bardzo dobre przepisy prawne gwarantujące kobietom komfort podczas porodu. Prawo jednak idzie swoją drogą, a zachowanie niektórych lekarzy czy położnych – swoją.

Karolina w swojej pracy psychologa często spotyka kobiety, dla których poród był doświadczeniem niszczącym psychikę:
Strach przed porodem kojarzy się zwykle z pierwszą ciążą, tymczasem ja obserwuję w swojej pracy, że, paradoksalnie, z o wiele gorszym lękiem często muszą mierzyć się kobiety, które spodziewają się drugiego dziecka. Pamiętają, jak było za pierwszym razem, i wiedzą, że wkrótce po raz drugi stanie się coś, co było dla nich straszne.

Opisz swój poród!

Historie Katarzyny Gręziak i Hanny Banaś to tylko kropla w morzu opowieści porodowych, które zbiera Karolina i jej współpracowniczki. Na początku listopada 2014 r. organizatorki akcji na fanpage'u „Lepszy poród” poprosiły kobiety o nadsyłanie kartek z opisami ich porodów. Chciały w ten sposób zwrócić uwagę kobiet na skalę problemu i przekonać je, że mogą działać. Poruszyły internetową lawinę:
– Spodziewałam się, że dostaniemy sporo opowieści, ale nie że będzie ich aż tak dużo! – mówi Karolina. – Z jednej strony cieszy nas powodzenie akcji, ale z drugiej to straszne, że aż tyle kobiet spotkało się na porodówkach ze złym traktowaniem.

Kartkowa akcja jest skierowana nie tylko do mam, które wspominają poród jako traumę, ale też do tych, dla których dzień narodzin ich dziecka był wspaniałym przeżyciem.
– Z całej listy poruszających kartek zapadła mi w pamięć jedna wspaniała, na której mama opisuje, jak podczas jej porodu położna krzyczała do niej: „Tygrysico, dasz radę!” – mówi Karolina (zobacz: Szokujące kartki z opisami porodów).

Jej współpracowniczka, Ania Prucnal, mama dwójki dzieci, do daje, że choć pozytywnych kartek dostają mniej niż negatywnych, to są one tak samo ważne:
– One pokazują, że czasem wystarczy jedno motywujące słowo czy jeden życzliwy gest ze strony położnych, żeby kobieta czuła się na porodówce lepiej – tłumaczy. – Wszystkie kartki, które dostaniemy, publikujemy na naszej stronie i fanpage'u naszej akcji. Nie zamieszczamy jedynie tych kartek, które obrażają konkretną położną czy lekarza albo podają adres szpitala. My nie chcemy nikogo obrażać ani wprowadzać negatywnych emocji. Nam chodzi po prostu o to, żeby prawa, które istnieją na papierze, były przestrzegane.

[CMS_PAGE_BREAK]

Standardy okołoporodowe: teoria w praktyce

Hania z bloga Omatkowariatko.pl, jak każda rodząca kobieta, miała absolutne prawo do tego, by jej mąż towarzyszył jej podczas porodu i już po porodzie. Miała prawo pytać o to, co się z nią dzieje i co będzie działo się za chwilę. Miała prawo do tego, by po porodzie jej dziecko pozostało z nią przez dwie godziny, przytulone do jej klatki piersiowej, a nie by zabrano je od niej na oględziny, mierzenie i ważenie. Każda z nas ma podczas porodu prawo do intymności i poszanowania naszej godności – a jeżeli którekolwiek z wymienionych praw zostanie złamane, mamy prawo do złożenia skargi do dyrekcji szpitala, właściciela szpitala (np. urzędu gminy czy Ministra Zdrowia), do Rzecznika Praw Pacjenta albo do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej.

Prawa te, razem z zaleceniami dla lekarzy i położnych, są spisane w tzw. standardach opieki okołoporodowej, które weszły w życie jesienią 2012 roku, nie wiadomo jednak, czy są one w szpitalach przestrzegane.

– Podjęłyśmy badanie, by sprawdzić, ile kobiet w całej Polsce doświadczyło naruszenia swoich praw w czasie opieki okołoporodowej. Na naszej stronie internetowej zamieściłyśmy ankietę i zachęcamy wszystkie mamy do jej wypełnienia. Zachęcamy je też do tego, by w razie naruszenia ich prawa, składały skargę. Dla tych, które nie wiedzą, jak ją napisać, udostępniamy na naszej stronie wzór – mówi Karolina.

Organizatorki „Lepszego porodu” tłumaczą, że wiele kobiet nie wie, czego tak naprawdę może oczekiwać od położnych i ginekologów podczas porodu oraz na co może się nie zgadzać:

– Na podstawie informacji, jakie dostajemy od mam z całej Polski, widać, że najczęściej łamane są prawa najbardziej podstawowe, czyli te, które zapewniają kobiecie intymność, szacunek, możliwość podejmowania decyzji – mówi Malwina Wójtowicz, która w akcji „Lepszy poród” zajmuje się kwestiami prawnymi. Dodaje też, że mimo tego, iż bardzo trudno jest udowodnić naruszenie praw na porodówce, to warto cały czas głośno o tym mówić, pisać skargi, w kółko wyliczać przywileje rodzących kobiet. – Nie potrzebujemy zmiany prawa, ale zmiany sposobu myślenia o porodzie i o lekarzach – wyjaśnia. – Koniec z myśleniem, że poród ma boleć, a na oddziale ważne jest tylko dziecko. Zresztą jeśli nie dbamy o mamę, to ryzykujemy, że poród będzie się przeciągał, a to oznacza, że szkodzimy nie tylko jej, ale i maleństwu.

Petycja o lepszy poród do pani premier

Na stronie akcji znajdziemy nie tylko kartki od mam z porodowymi opisami, wzór skargi i link do ankiety. Autorki publikują regularnie porady prawne dla kobiet oraz artykuły psychologiczne o porodzie. Można też tam podpisać się pod petycją do premier Ewy Kopacz i ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza o zmiany na porodówkach.
– Moment jest wręcz idealny, bo premierem jest kobieta, do tego była minister zdrowia, do tego lekarz i matka – mówi Karolina.
Katarzyna Gręziak dodaje do tego:
– W petycji znalazły się m.in. prośby o system kontroli, czy i jak przestrzegane są standardy opieki okołoporodowej,
o spisanie standardów okołoporodowych dla kobiet, które rodzą przez cesarskie cięcie, a także o regularne organizowanie szkoleń dla położnych i lekarzy, które zapobiegłyby wypaleniu zawodowemu. – I dodaje z dumą: – W ciągu dwóch miesięcy udało się nam zebrać ponad 5 tys.!

Reklama

– Nawet jeżeli organizatorkom nie uda się namówić polityków do działania, to jestem przekonana, że akcja dużo zmieni. Już zmieniła – mówi Hanna Banaś. – Uświadomiła wielu kobietom, czego mogą wymagać na porodówce. Gdybym podczas porodu wiedziała, co mi przysługuje, to bym powiedziała: „Dziecko zostaje ze mną, bo mam prawo tu z nim leżeć. Mój mąż też tutaj zostaje”. Ale nie powiedziałam, bo wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że mogę protestować.

Reklama
Reklama
Reklama