Reklama

Pierwsza osoba stojąca w kolejce do kasy pierwszeństwa z pewnością nie jest w ciąży (jej wiek cię o tym zapewnia), druga może oczekuje narodzin potomka, ale na pewno nie ma go w swoim brzuchu (gwarantuje ci to jej płeć), trzecia przypomina pierwszą, a czwarta drugą. Na końcu kolejki za bezdzietnymi kobietami w starszym wieku, ich matkami, braćmi i ojcami stoi młoda kobieta z pustą spacerówką obok. Pustą, bo niecierpliwe małe dziecko, jakby zrozumiało, że bierze udział w wyścigu do kasy i liczy, że jego płacz zapewni mu nie tylko znalezienie się w ramionach mamy (co się udało), ale również fory w wyścigu (marne szanse).

Reklama

Kasy pierwszeństwa okiem mamy

Oczywiście wszyscy wiedzą, że ci się należy, ale nikt nic z tym nie robi. Myślisz, że sama sobie poradzisz?

Ja tek myślałam i wybito mi to boleśnie z głowy. Doskonale pamiętam (i chyba nigdy nie zapomnę), jak z kilkumiesięczną córką na ręku stanęłam na końcu długiej kolejki do kasy pierwszeństwa w jednym z warszawskich hipermarketów.

Powiesz, że mogłam nie zabierać dziecka na zakupy – nie mogłam, a ten sklep znajdował się najbliżej mojego domu. Powiesz, że mogłam poprosić o przepuszczenie – tak też zrobiłam. Wierzę w ludzkie dobro. Kilka osób z kolejki utwierdziło mnie w słuszności mojej wiary, przepuszczając mnie w kolejce. Stanęłam więc na pozycji nr 2 (pierwsza osoba już była obsługiwana) i czekałam. Niestety doczekałam się ... awantury. Pani znajdująca się tuż poza podium uznała bowiem, że nie podda się bez walki.

- Dlaczego pcha się Pani z tym dzieckiem do przodu? - rozpoczęła atak, nie owijając w bawełnę.
- Moja córka płacze, więc chciałabym szybko zrobić zakupy. Mam tylko kilka rzeczy - wywołana do tablicy zaczęłam się tłumaczyć.
- Do sklepu z dzieckiem zachciało się przychodzić! - wrzasnęła już jakby nie do mnie, lecz by zyskać aprobatę otoczenia. Otoczenie postanowiła uniknąć roli sędziego i pozostało milczące. - To jest kasa dla kobiet w ciąży, a nie z dziećmi! - dodała.
- Dlaczego więc stoi Pani w tej kolejce? - w końcu zdobyłam się na ripostę.
- Bo, bo ... ja jestem w ciąży! - odpowiedziała kobieta, która menopauzę z pewnością miała już dawno za sobą.

Ostatnie sekundy oczekiwania na moją kolej wypełnił krzyk i wulgaryzmy skierowane we mnie oraz płacz mojej bezbronnej córki. Chyba równie bezbronnej co ja wobec tego wariactwa. Pozostali uczestnicy wyścigu z pokerowymi twarzami wciąż trwali w milczeniu. Może bali się utracić swoje pozycje? Nie widzę, nie słyszę, jakże to częsta i smutna postawa.

Jak wygrać wyścig do kasy pierwszeństwa?

Nauczona doświadczeniem radzę ci:

  1. Nie proś tylko oznajmij: "To kasa pierwszeństwa, więc przejdę poza kolejką"
  2. Prośbę zachowaj dla kasjera, a nie osób stojących w kolejce: "Czy może mnie Pan/Pani teraz obsłużyć?"
  3. Nie wdawaj się w dyskusje.

To nie działa:

  1. Powoływanie się na ciążę lub dziecko.
  2. Próba przekonania innych, że ci się należy. Jeśli nikt ich nie nauczył kultury przez wiele lat, ty nie zrobisz tego w kilka minut!
Reklama

Zobacz też: Zaszłaś, więc stój! - felieton matki po codziennych dojazdach autobusem do pracy

Reklama
Reklama
Reklama