Ojcostwo 2.0 – Poznaj blogi pisane przez ojców
Blogi parentingowe to jedna z najsilniejszych kategorii polskiej blogosfery: ciekawa, z kontrowersyjnymi tematami i opiniami. I wbrew pozorom tworzona nie tylko przez matki. Jakub, Kamil, drugi Kamil i Marcin. Poznaj ojców, których warto czytać.
1 z 5
Tylko internetowe dinozaury myślą jeszcze, że blogi o dzieciach to działka zarezerwowana dla mamuś, które nie mają nic do powiedzenia poza tym, co dziecko jadło i jak spało. Współczesne najlepsze blogi o dzieciach to kopalnia rzetelnej wiedzy oraz źródło ciekawych (i nieraz kontrowersyjnych!) opinii na tematy, którymi żyją dzisiejsi rodzice.
Na blogu Kamila Nowaka (Blogojciec.pl) znajdziecie nie tylko jego sposoby na wychowanie dzieci, ale też polemiczne artykuły np. o „darmowej” służbie zdrowia czy mądrościach wychowawczych płynących z reklam.
Jakub Pasek (męska połowa bloga Oczekując.pl) wpisy o podróżach albo gotowaniu przeplata felietonami o polityce i gospodarce (decyzje polityków dotyczą nas bardziej, niż czasem myślimy!) – nieraz potem pod jego tekstami znajduje się kilkadziesiąt komentarzy.
Z kolei Kamil Świątkowski, autor Copydaddy.blogspot.com, skupia się przede wszystkim na życiu rodzinnym – jeżeli szukacie ciepłych anegdotek z życia ojca, to właśnie to jest to miejsce.
Supertata, czyli Marcin Perfuński, to nie tylko bloger (i to podwójny! Prowadzi dwa blogi: Supertata.tv i Pankulturalny.blox.pl), ale też organizator comiesięcznych blogerskich spotkań #BFWawa, na których spotykają się blogerzy wszelkiej maści: parentingowi, urodowi, autorzy blogów społecznych itd., razem z rodzinami. I wszyscy dobrze się bawią!
2 z 5
Jakub Pasek, razem z żoną, Marią, prowadzi blog Oczekując.pl.
– Maria założyła Oczekując.pl w ciąży i przez pół roku pisała go sama. Czasami zaglądałem jej przez ramię, ale do narodzin Gabi nie napisałem tam ani słowa. Za to przez cały dzień po porodzie odbierałem mnóstwo telefonów i każdemu z osobna kwieciście opowiadałem, jak to wszystko się odbyło – a było co opowiadać. 40 km szaleńczej jazdy w środku nocy do szpitala, przejeżdżanie na czerwonym świetle, szukanie objazdu, niespodziewana decyzja o cesarce… Właściwie historia sama ułożyła mi się w głowie. Wróciłem ze szpitala do domu, usiadłem przy komputerze i zacząłem pisać. To był impuls, ale już w trakcie pisania zdałem sobie sprawę, że ten wpis będzie dla mnie rewelacyjną pamiątką. Emocje zostaną na piśmie i kiedy zechcę, będę mógł do nich wrócić. Tak to się zaczęło.
Nie myślę, że jestem jakiś zniewieściały: jak trzeba, to i olej wymienię w aucie, i mecz z przyjemnością obejrzę – ale rzeczywiście jestem w tym ułamku procenta facetów, których interesują tematy dziecka, gotowania, prowadzenia domu i zainteresowania rodziną w zakresie szerszym niż „przyniesienie wypłaty”.
Pół roku temu rzuciłem dawną pracę i razem z Marią skupiłem się tylko na blogu. To niebywała sytuacja, że codziennie możemy we troje spokojnie zjeść obiad, że w środku dnia mogę z Gabrysią poskakać na trampolinie. Znam opinie, że bycie razem w domu i razem w pracy jest ryzykowne, ale u nas to działa bardzo dobrze – z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że „Oczekując” to nie tylko nasza praca, ale też pasja. Drugi, że z Marią idealnie się uzupełniamy. Jasne, piszemy razem, ale zupełnie inaczej, na inne tematy, często dla innych czytelników. To nasza siła.
Czytaj także: Michał Szafrański, bloger i ekspert od oszczędzania, mówi o domowym budżecie
3 z 5
Kamil Nowak, prowadzi Blogojciec.pl.
– Do blogowania o rodzicielstwie dojrzewałem dość długo. Kiedy już miałem trójkę dzieci, zauważyłem, że są etapy w ich życiu, które się powtarzają. Wiedziałem już wtedy również, że istnieją pewne metody, które pomagają nam (rodzicom i dzieciom) przejść przez te etapy. Stwierdziłem więc, że skoro ja już przez to przeszedłem, to może opisanie tego pomoże też innym.
Pisanie bloga rodzicielskiego łączy dla mnie w bardzo fajny sposób przyjemne z pożytecznym. Dzięki temu, że piszę, siłą rzeczy muszę pogłębiać swoją wiedzę, a dzięki temu, że ją pogłębiam, to coraz lepiej rozumiem swoje dzieci. Mniej rzeczy z ich życia mi umyka, uważniej na nie patrzę. Myślę, że gdyby nie blog, nie zawsze chciałoby mi się szukać odpowiedzi na pytania, które nasuwają się podczas wychowania. Poza tym dyskusje między moimi czytelnikami pozwalają mi spojrzeć z innej strony na opisywane na blogu sprawy i wzbogacają poruszany przeze mnie temat.
Polecamy: Szwedzcy ojcowie w akcji – obejrzyj zdjęcia!
4 z 5
Kamil Świątkowski, autor Copydaddy.blogspot.com.
– W mojej młodości leciał taki serial: „Doogie Howser, lekarz medycyny”. Każdy odcinek się kończył tym, że Doogie siadał przed białą kartką w Wordzie i pisał jakieś swoje złote myśli. Dobrze go rozumiałem, bo już wtedy pisanie było moim nawykiem. Mam za sobą wiele lat pisania dzienników: w moim blogowaniu jest ta sama chęć zachowania swoich wspomnień. Żywię nadzieję – mieszającą się z lekką obawą – że kiedyś moje dzieci przeczytają to, co napisałem na „Tatusiu Bajarzu”. O tym, jak na nie czekałem, co mnie denerwowało, co cieszyło i jaki byłem ileś lat temu.
To nie jest tak, że chciałbym, aby mój blog zastąpił nam poważne, ojcowsko-dziecięce rozmowy o życiu, ale liczę się z tym, że niektóre rzeczy umkną mi z pamięci albo że nie wszystkie tematy zdążymy poruszyć w ich dorosłym życiu.
Polecamy: Czego boi się facet, gdy zostaje tatą?
5 z 5
Marcin Perfuński, autor bloga Supertata.tv i Pankulturalny.blox.pl. Organizator comiesięcznych spotkań blogerskich Bloggers Family Wawa (#BFWawa).
– Na „Supertacie” nie daję rad dotyczących wychowania. Większość moich wpisów dotyczy tematów społecznych, np. wykreowany przez media konflikt między Caritasem a WOŚP-em albo ten między bezdzietnymi i rodzicami małych dzieci . Dla mnie bardzo ważne jest szukanie porozumienia, nawet między skrajnymi poglądami. Według mnie tym, co najfajniejsze w blogosferze, są rozmowy, wymiany poglądów, spotkania ludzi, którzy są trochę nie z naszego świata.
Spotkania #BFWawa zrodziły się przypadkiem. Razem z trójką znajomych blogerów zgadaliśmy się na Facebooku, że każde z nas, z innych powodów, nie jedzie na Blog Forum Gdańsk, największe spotkanie blogerów w Polsce. Postanowiliśmy trochę dla żartu umówić się na alternatywne spotkanie, bardziej rodzinne, z małżonkami i dziećmi. Było na tyle fajnie, że w następnym miesiącu postanowiliśmy to powtórzyć i rozgłosiliśmy na Facebooku. Na to drugie spotkanie zapisało się 25 blogerów, a na trzecie – już 50. Jeszcze w liceum, gdy działałem w oazie, organizowałem przedstawienia, które integrowały ludzi z różnych środowisk, niekoniecznie kościelnych. Dziś mogę podobne rzeczy robić dzięki blogowaniu.
Czytaj także: Marzę, żeby mój syn był jak jego tata – mówią mamy z Facebooka