Wnioski takie wyciągają położne, które mają kontakt zarówno ze świeżo upieczonymi mamami, jak i z ginekologami. Przymusowa izolacja w domach z powodu epidemii koronawirusa sprzyja zacieśnianiu więzi i bliskości. Kochające się pary mogły ten czas wykorzystać na seks. Zbliżenia te najprawdopodobniej zaowocują zwiększoną liczbą porodów w końcówce roku, mimo że lekarze odradzają zachodzenie w ciążę w czasach epidemii. Jednak ciąża nie zawsze jest wynikiem celowej prokreacji...

Reklama

Większa liczba ciąż – co tak naprawdę oznacza?

Nie ma na ten temat żadnych badań ani statystyk. Być może nigdy ich nie poznamy. Jednak obserwacje położnych o zwiększonej liczbie kobiet potwierdzających ciążę dają do myślenia. Ile z tych ciąż jest wynikiem celowych starań o dziecko? Ile z nich to skutek przemocy domowej i utrudnionego dostępu do lekarzy i środków antykoncepcyjnych? Ile z nich jest przyczyną radości, a ile przyczyną zmartwienia, strachu i niepewności o przyszłość?

UNFPA prognozuje, że półroczne ograniczenie możliwości swobodnego wychodzenia z domów może przyczynić się na całym świecie do siedmiu milionów niechcianych ciąż i 31 milionów przypadków przemocy ze względu na płeć.

Inna organizacja, MSI, szacuje, że trzymiesięczne restrykcje w dostępie do opieki zdrowotnej mogą skutkować na całym świecie trzema milionami niechcianych ciąż, 2,7 milionami aborcji przeprowadzanych w niebezpiecznych warunkach i 11 tysiącami okołoporodowych przypadków śmiertelnych.

Z pewnością większość tych przypadków dotyczyć będzie kobiet w krajach najuboższych. Jednak trudno oczekiwać, że liczba niechcianych ciąż i nielegalnych aborcji nie wzrośnie w krajach, w których dostęp do środków antykoncepcyjnych jest utrudniony. Niestety do nich zalicza się także Polskę, która uważana jest za kraj z najgorszym dostępem do antykoncepcji w Europie.

Zobacz także

Koronawirus zmienia także opiekę nad młodymi mamami

Kobiety, które obecnie rodzą, nie są pozbawione opieki po powrocie z dzieckiem do domu. Jednak liczba wizyt położnych jest ograniczana, podobnie jak czas ich trwania. W normalnych warunkach położna odbywa co najmniej cztery wizyty w domu świeżo upieczonej mamy. Obecnie, jeśli nie ma żadnych niepokojących sygnałów, położna tylko raz odwiedza noworodka i jego mamę. Ze względów bezpieczeństwa także czas trwania wizyt uległ ograniczeniu – wcześniej wizyta mogła trwać nawet 2-3 godziny, dzisiaj – pół godziny.

Źródło: businessinsider.com, theguardian.com, polityka.pl, onet.pl

Więcej o ciąży i porodzie w czasach koronawirusa:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama