Drapieżnicy i ich dziecięce ofiary w sieci. Szokujące wyniki eksperymentu
Ten dokument powinien zobaczyć każdy rodzic, zwłaszcza ten, który ma w domu córkę. Pokazuje on, na co narażona jest dziewczynka od pierwszych chwil swojej obecności w internecie. Tego nie da się „odzobaczyć”!
Mam córkę. Żałuję, że nie mogłam obejrzeć tego filmu wtedy, gdy miała 10 czy 11 lat i zakładała swoje pierwsze konta na portalach społecznościowych. Wtedy z pewnością dokładnie monitorowałabym to, z czym tam się może zetknąć, bo jak się okazuje, moja wyobraźnia nie wystarczyła. Teraz wiem, co spotkało bohaterki filmu dokumentalnego „Złapani w sieci”, a było też udziałem mojego dziecka. I nie mogę się z tym pogodzić.
Nie oszukuj się
Myślisz, że jak zablokujesz dziecku dostęp w sieci do treści dla dorosłych, to się z nimi nie zetknie? Błąd! Czy tego chce czy nie, dostarczą mu je dorośli. Zaproponują też dziecku spotkanie, zaoferują pieniądze za nagie zdjęcia lub za usługi seksualne. Szokujące jest też to, że zrobią to nawet wtedy, gdy twoje dziecko nie będzie ukrywać, że jest dzieckiem. Oraz to, że wśród tych internetowych drapieżników są nie tylko pedofile, ale i, jak twierdzą specjaliści, pozornie zwykli faceci. Powiedzieć, że jestem zszokowana tym, co pokazują czescy filmowcy, to jakby nic nie powiedzieć…
Film „Złapani w sieci” (z 2020 roku) reżyserów Barbory Chalupovej i Vita Klusaka zaczyna się od statystyk dotyczących czeskich dzieci:
- 60 proc. z nich ma niedozorowany dostęp do internetu,
- 41 proc. potwierdza, że dostało w sieci zdjęcia pornograficzne,
- 50 proc. dzieci czatuje z nieznajomymi,
- 20 proc. zgodziłoby się na spotkanie z nimi w realu.
Potem robi się tylko gorzej.
Polowanie na internetowych predatorów
Filmowcy zaczęli od znalezienia dorosłych kobiet, które wyglądają jak dziewczynki w wieku 12-13 lat. Część kobiet, a dokładnie 19 z 23, już podczas castingu informowała, że same w wieku 12-13 lat były molestowane w sieci. Niektóre z nich z tego powodu musiały chodzić na psychoterapię.
Wybrano trzy kobiety, którym założono fikcyjne, dziecięce konta w internecie. Dla każdej zainscenizowano dziecięcy pokój, a w nim umieszczono komputer, telefon i kamerkę internetową, wszystko z dostępem m.in. do Facebooka, Skype’a, Snapchata. Charakteryzacja i fryzury dodatkowo podkreślały dziecinność bohaterek eksperymentu.
Aktorki miały przez 10 dni czatować, odbierać połączenia wideo, wcielając się w role dzieci. Same nikogo nie zaczepiały, na początku rozmowy wyraźnie zaznaczały, że mają 12 lub 13 lat. Nie flirtowały, nie prowokowały. Na erotyczne propozycje odpowiadały „nie wiem”, „jestem nieśmiała”. Na prośby o nagie zdjęcia reagowały dopiero po powtórzeniu prośby. Kobiety miały wsparcie prawników, psychologów, seksuologów i policji. Mimo to eksperyment okazał się dla nich bardzo trudny.
Pierwszy szok
W ciągu pięciu minut od założenia konta, na którym było tylko zdjęcie profilowe 12-latki, pojawiło się 16 wiadomości. Wśród nich zaczepki od dojrzałych mężczyzn, którzy inicjowali kontakt np. takimi wiadomościami:
- „śliczna jesteś”;
- „spałaś już z chłopakiem?”;
- „chcesz pogadać?”;
- „chłopaki tylko marzą, żeby cię zer...ąć” [cenzura redakcji; autor tej wypowiedzi się nie hamował].
Twórcy filmu wytypowali, z kim z dorosłych mężczyzn kobiety mają nawiązać kontakt. Tak robią czasami nastolatki – dają się wciągnąć rozmowę z ciekawości, co z tego wyniknie. Pierwsza rozmowa w filmie to wideospotkanie z mężczyzną na oko pięćdziesięcioletnim, który, jak się okazuje, siedzi na toalecie. Robi dziewczynce zdjęcie podczas rozmowy. Po tym jego kamerka zostaje skierowana z jego twarzy na części ciała poniżej pasa – widać, jak mężczyzna sobie dogadza, co transmituje aż do „finału”. Na rzucone przez dziewczynkę „myślałam, że pogadamy”, odpowiada: „może jutro”.
Pierwsze wideospotkania pozostałych dwóch „nastolatek” z dorosłymi przebiegły podobnie – wszystkie trzy trafiły na mężczyzn, którzy szukali podniet w sieci. Jeden się wycofał, inny zaczął się przed kamerką rozbierać i bez ogródek informował o swoim podnieceniu i tym, że to dziewczynka go podnieca. W końcu usłyszała: „zdejmę bokserki, wszystko ci pokażę”. A gdy zaprezentował już swój wzwiedziony „sprzęt” pod okazałym brzuszyskiem, zapytał: „miło ci się zrobiło?” i zaczął zachęcać, aby dziewczynka się rozebrała. „Jestem daleko, nic ci nie grozi” – namawiał. Później spytał, czy miałaby ochotę się spotkać.
fot.: mreco/Adobe Stock, screen z filmu „Złapani w sieci”
Mam 12 lat. Nie przeszkadza ci to?
Kobiety udające dziewczynki w rozmowach z internautami podkreślały swój dziecięcy wiek. Jak na taką informację reagowali dorośli mężczyźni? Twierdzili, że im to nie przeszkadza, póki ich znajomość pozostanie tajemnicą, że starają się o tym nie myśleć, że oni też kiedyś mieli 12 lat. Inni, masturbując się na wizji, odpowiadali z rozbrajającą szczerością: „i co z tego?”.
Jeden ze „złapanych” w sieci mężczyzn, który nagabywał wszystkie biorące udział w eksperymencie „dziewczynki”, został rozpoznany przez charakteryzatorkę. Okazało się, że organizuje wyjazdy i imprezy dla dzieci. W czasie nagranych rozmów namawiał dziewczynki do zdjęcia bluzki, do przechadzania się po pokoju, aby mógł sobie dziecko obejrzeć, podawał swoje prawdziwe imię, nie ukrywał twarzy, robił dziewczynkom zdjęcia bez ich zgody, komplementował, namawiał do wysłania nagich zdjęć.
Skutki działań internetowych drapieżników
Oglądanie tego filmu jest trudne. To, na co są narażone w czasie tego eksperymentu aktorki, a w życiu realnym dzieci, po prostu powala – ekipę filmową i widza. Nieustające bombardowanie nagimi zdjęciami, fotografiami penisów, pornograficznymi filmami z udziałem dzieci i zwierząt, a także propozycjami finansowymi za wysyłanie nagich zdjęć czy streaptease online.
Twórcy filmu zrobili fotomontaże, które imitowały rozbierane zdjęcia kobiet biorących udział w eksperymencie. „Dziewczynki” wysłały je kilkudziesięciu rozmówcom. Efekt? Szantaż: jeśli dziewczynka nie rozbierze się online, zdjęcia zostaną opublikowane, wysłane do rodziców i nauczycieli. Jeden ze zwyrodnialców groził, że zleci bezdomnym zgwałcenie dziewczynki. Zresztą naprawdę opublikował otrzymane zdjęcia, także fotomontaże z widoczną twarzą dziewczynki i jej (tym razem sfałszowaną) nagością. Strach pomyśleć, co w takiej sytuacji mogłaby zrobić prawdziwa 12-latka...
Internetowi drapieżcy popełnili w czasie filmu wszelkie możliwe przestępstwa wobec dzieci: m.in. szantaż, demoralizację nieletnich, molestowanie seksualne, obnażanie się. Według prawnika biorącego udział w eksperymencie zasłużyli na więzienie. „To wyjątkowo odrażający zakątek internetu, do którego nie powinno trafić żadne dziecko” – powiedział.
Problem polega na tym, że dostawcy internetu nie filtrują tego typu treści. Możliwe by to było po podjęciu przez nich zdecydowanych działań. Nie robią tego, bo znacznie zmniejszyliby liczbę użytkowników serwisów internetowych, a to oznaczałoby mniejsze dochody z reklam. Są więc ludzie, którzy dla pieniędzy przymykają oko na te odrażające treści i łamanie prawa wobec dzieci.
Co na to psychologowie?
Tłumaczą, że kontakty z poznanymi w sieci ludźmi wypełniają w życiu niektórych dzieci uczuciową pustkę. Aby tego nie stracić, dzieci są skłonne wysyłać de facto obcym ludziom swoje zdjęcia. Natomiast brak głośnego protestu ze strony dziecka to dla internetowego drapieżcy zgoda na działania, które większość społeczeństwa oceniłaby jako działania pedofilskie. Co ważne, nie wszyscy z mężczyzn kontaktujących się w sieci z dziewczynkami w codziennym życiu wykazują skłonności pedofilskie. Z badań wynika, że tylko 3-5 proc. wszystkich mężczyzn nagabujących dzieci w internecie jest pedofilami. Pozostali szukają po prostu najłatwiejszego celu, który pomoże im rozładować napięcie seksualne. Często są nim właśnie dziewczynki.
Obecny na planie psycholog tłumaczy, że ludzie ci wcale nie przejmują się skutkami swoich działań i traktują dzieci przedmiotowo. Tymczasem takie spotkanie dla nastolatki może być wstrząsem i wypaczyć jej wyobrażenie o związkach z mężczyznami.
Podsumowanie eksperymentu
W ciągu 10 dni aktorki były nagabywane przez blisko 2500 mężczyzn (średnio ok. 830 mężczyzn na aktorkę, czyli ok. 80 napalonych dorosłych facetów dziennie!). Część mężczyzn inicjowała spotkanie w realu z „dziewczynkami”. I spotkała się z nimi. Chcieli się widywać regularnie, oferowali za to pieniądze, kusili zakupami, słodyczami. Jasno dawali do zrozumienia, że oczekują spotkań o charakterze erotycznym. Jeden mężczyzna przyszedł z kobietą – oboje zapraszali dziewczynkę do trójkąta, wprost mówiąc (i robiła to wulgarnymi słowami kobieta!), czego od niej będą oczekiwali.
Kto jest winny temu, że dzieci w internecie są molestowane? Sfilmowani drapieżcy internetowi twierdzą, że rodzice, którzy nie chronią dzieci, nie uczą ich, żeby nie rozmawiać z nieznajomymi, a także rodzice, którym dzieci nie ufają na tyle, by opowiedzieć im o tym, co robią w sieci. Predatorzy siebie usprawiedliwiają, mówiąc „już taki jestem”, „to mój sposób obrony przed światem”, „nic złego nie robię”.
Tylko jeden z dorosłych mężczyzn (20-latek) nawiązał kontakt z dziewczynką, aby z nią porozmawiać na neutralne tematy. Gdy powiedziała, że ktoś zaproponował jej pieniądze za rozebranie się przed kamerką, powiedział, żeby tego nie robiła i ostrzegał ją, że sieć nie jest bezpiecznym miejscem i nie powinna ufać każdemu, kto się z nią kontaktuje. Przekonywał, że nie powinna wysyłać nagich zdjęć ani się rozbierać przed obcymi, bo te obrazy mogą później trafić do sieci. To jedyny internauta, którego twarz pokazano w dokumencie i który dobitnymi słowami potępił działania internetowych drapieżców.
Czeska policja wszczęła śledztwo i poprosiła o wgląd w materiały zarejestrowane w czasie kręcenia filmu.
Hej, TY! Zastanów się
Obejrzyj film „Złapani w sieci”. Wyobraź sobie, że na miejscu jednej z aktorek jest twoje dziecko. Zadaj też sobie pytania:
- Czy wiesz, co twoje dziecko robi w internecie?
- Czy ufa ci na tyle, żeby szczerze z tobą rozmawiać?
- Czy masz pewność, że poradzi sobie psychicznie ze skutkami molestowania seksualnego, szantażu, demoralizacji w sieci?
- Czy uważasz, że twoje dziecko w ogóle powinno być narażone na taką traumę?
Jeśli na którekolwiek z tych pytań odpowiedziałaś/eś „nie”, masz dużo do zrobienia, aby ochronić swoje dziecko przed seksualnymi internetowymi drapieżnikami. Zwłaszcza, jeśli masz córkę. Działaj!
Piszemy też o: