Chore dzieci w przedszkolu to plaga – posłuchajcie tego taty!
"Jak jesteś kolego i koleżanko rodzicem, to twoim psim obowiązkiem jest siedzieć w domu z chorym dzieckiem albo załatwić mu opiekę".
Chuchasz i dmuchasz na swoje dziecko i masz wielką nadzieję, że wszyscy rodzice robią tak samo. Zdrowe, uśmiechnięte i zadowolone przyprowadzasz do żłobka/przedszkola i już po przekroczeniu progu wiesz, jak bardzo się myliłaś.
Katar, kichanie, kaszel, wysypka – gdzie nie spojrzysz, wszędzie zainfekowane dzieci. Zaczynasz się złościć, denerwować, bo jak to – Ty dbasz, by nie przyprowadzać chorego dziecka do przedszkola, a inni rodzice mają to w nosie?
Dla pracującego rodzica, katarek i kaszel, nie jest wystarczającym powodem, by pozostawić dziecko w domu. Gorączka, wymioty, biegunka – to argumenty, które powodują, że ważne sprawy, spotkania, czy raporty stają się nieważne. Rodzicom niepracującym trudno zrozumieć, by praca mogła być ważniejsza od przeziębienia. Ale gdy zaczynają pracę, sami przechodzą na "złą stronę mocy" i pewnych oznak choroby, także nie dostrzegają.
Konflikt pomiędzy rodzicami zdrowych dzieci i zakatarzonych, spotykających się na korytarzu przedszkola/żłobka/szkoły od lat istnieje i nie ma szans by udało się go rozwiązać.
Czym jest katar - jak go leczyć?
Ten tata na swoim koncie FB, podzielił się z innymi swoimi przemyśleniami na ten temat. Trudno nie przyznać mu racji!
"Trzeci tydzień dziecko chore. Schemat cały czas taki sam; idzie do żłobka, łapie coś, choruje, zdrowieje, idzie do żłobka, łapie coś itd. Przez ten czas zdążyła sprzedać po wirusie mi, Marii i jeszcze teściowej. Zaliczyłem dwa dni takiego poniewieranka, że się już ze Świętym Piotrem witałem jak z ziomkiem na dzielni.
Dlaczego tak się dzieje? Bo jakiś geniusz p(!)dolony ma tak WAŻNĄ PRACĘ, że postanawia przemycić chore dziecko do żłobka/przedszkola i udawać, że wszystko jest ok. Jakoś to będzie. Słyszałem o przypadkach, kiedy malcowi sadzanemu na nocniku z tyłka wypadał czopek zaaplikowany na szybko przez rodziców, żeby zbić temperaturę i zostawić dziecko. Co z tego, że zarażą wszystkie inne dzieci a one zarażą swoich rodziców a oni zarażą innych. Co z tego, że może trafić np na osobę starszą albo kobietę w ciąży dla których jest to o wiele bardziej niebezpieczne. Olać innych. Ja jestem najważniejszy!
Halo! Jesień i zima idą. Czas się ogarnąć. Jak jesteś kolego i koleżanko rodzicem to twoim psim obowiązkiem jest siedzieć w domu z chorym dzieckiem albo załatwić mu opiekę. Nie ma od tego wyjątków.
edit: Pozdrawiam również tych wszystkich Januszków kariery, którzy przychodzą do pracy chorzy, nawaleni jakimś gripeksem żeby stać na nogach jako tako i sprzedają syfa innym."
Zgadzasz się z tym tatą? Czy też znajdujesz usprawiedliwienie dla pracujących rodziców?
Czytaj także: Jesienne infekcje przedszkolaka
Zatrucia pokarmowe u dzieci