W sieci pojawiło się szokujące nagranie, na którym widać kobietę ciągnącą dziecko na smyczy po ziemi. W jednej ręce trzyma coś, co wskazuje na szkolny plecak. Nie wiadomo czy kobieta jest matką dziecka. Wiadomo jednak, że żaden z przechodniów nie zareagował na tę sytuację. Ludzie zamiast zaoferować pomoc, rzucali wymowne spojrzenia w stronę matki i dziecka.

Reklama

Nikt nawet nie zareagował

Do tego niecodziennego zdarzenia doszło na jednej z ulic Liverpoolu. Na podstawie informacji zamieszonych na stronie „Liverpool Echo”, wiadomo, że sprawą zajmuje się policja. Funkcjonariusze badają nagrania z monitoringu, aby ustalić tożsamość kobiety i dziecka. Nie wiadomo kto jest autorem nagrania, które trafiło do Internetu. Przypuszczalnie jest to przypadkowy przechodzień, który akurat był w pobliżu.

Niestety ani on, ani nikt inny, nie pomyślał, by zauważyć problem i od razu podejść do kobiety, zamiast sięgać po telefon komórkowy. Właśnie na to zwrócili uwagę internauci, którzy komentowali zamieszczony w sieci film. Kobieta została natychmiast potępiona za swoje zachowanie. "Ktoś taki nie zasługuje na to, by być matką", "Ta kobieta ma nie po kolei w głowie", "Założyć kobiecie kaganiec i wypuścić w nim na ulicę!" - ruszyła lawina obraźliwych komentarzy. Tymczasem, kiedy kobieta złożyła wyjaśnienia, okazało się, że prawda wygląda zupełnie inaczej niż przypuszczano.

"Myślą, że jestem złą matką"

Okazało się, że syn kobiety cierpi na autyzm i dlatego nie reaguje na żadne polecenia ze strony matki. Pomimo zaburzenia osobowości, dziecko ma w sobie duże pokłady siły i zdarza się, że potrafi nawet zaatakować. Jego mama nie zawsze umie sobie z tym poradzić, a jedyne co ją spotyka, to osąd ze strony społeczeństwa. „Przechodnie widzieli jak moje dziecko upada na ziemię, a ja go nie podnoszę, wtedy ktoś porównał mojego syna do szmacianej lalki, bardzo mnie to rozzłościło”. – mówi 31 letnia mieszkanka Liverpoolu.

„Ludzie patrzą na mnie i uważają, że jestem złą matką, a to nie prawda. Powinni wpierw podejść i zapytać, zamiast mnie osądzać. Jedynie dwie kobiety podeszły do mnie i okazały zainteresowanie, wtedy powiedziałam im, że mój syn cierpi na autyzm.” - dodaje. Kobieta podkreśla, że kocha swego syna, a stosowana przez nią smycz jest po to, by dziecko nie miało poczucia zagrożenia.

Zobacz także

Czym są smycze dla dzieci?

W Wielkiej Brytanii od dawna popularne są tak zwane szelko-smycze dla dzieci. Od kilku lat widoczne są także na polskim rynku. Służą one temu, aby przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo. Mimo to, zastosowanie takiej smyczy można zrozumieć tylko w niektórych sytuacjach. Na przykład, gdy dziecko dopiero co nauczyło się chodzić, a my boimy się, że wybiegnie prosto na jadący samochód. Ewentualnie wtedy, gdy nieposłuszny dwulatek próbuje nam uciec, akurat, gdy wyjmujemy zakupy z bagażnika. Sytuacje są różne, a ponieważ mamy tylko jedną parę rąk, staramy się znaleźć jakieś rozwiązanie.

Może jeszcze kaganiec?!

Na rynku dostępne są różnego rodzaju nosidła, szelki i smycze dla dzieci. Akcesoria te mają na celu zapewnić dziecku bezpieczeństwo w czasie wyjścia na spacer. Mamy, które i tak muszą mieć oczy dookoła głowy, przynajmniej częściowo czują się spokojniejsze o dobro swego malucha. Ktoś powie: „Dziecko to nie pies, żeby je prowadzać na smyczy. Może jeszcze kaganiec mu załóżcie!”. Negatywne komentarze ze strony przechodniów to nic nowego. Wszystko zależy od podejścia. Widząc dziecko na smyczy lub szelkach, jedni będą oburzeni, inni uznają to za praktyczne i pomysłowe. Najistotniejsze jest jednak to, aby mądrze korzystać z tego rodzaju gadżetów. Jeżeli dziecko stawia opór i nie chce iść w tę samą stronę co my, zastosujmy psychologiczne metody, aby nakłonić go do zmiany zdania. W przypadku dziecka autystycznego lub cierpiącego na inne zaburzenia rozwoju często nie jest to jednak możliwe.

Przykład kobiety z Liverpoolu to doskonały dowód na to, że zanim kogoś osądzimy, powinniśmy poznać jego historię. Rodzice autystycznych dzieci (np. dzieci cierpiących na zespół Aspergera) często skarżą się na to, że są oceniani jako źli rodzice, a ich dzieci jako niegrzeczne, tylko dlatego, że postronni obserwatorzy nie znają prawdy. Warto uświadomić sobie, że nie każde zachowanie, będące odstępstwem od normy jest od razu aktem przemocy, a różne choroby mają różne oblicza. Dlatego, zanim wydamy jakikolwiek osąd, upewnijmy się, czy na pewno mamy do tego prawo.

Źródło: metro.co.uk

Reklama

Zobacz też:
Bezpieczeństwo dziecka w domu i poza nim

Reklama
Reklama
Reklama