Zgodnie z oceną Państwowej Inspekcji Sanitarnej sytuacja związana z epidemią koronawirusa nie zmusza MEN do ograniczania pracy wszystkich szkół w roku szkolnym 2020/2021. Dlatego w większości tego typu placówek będzie od września obowiązywał tradycyjny, stacjonarny model nauczania. Wyjątkiem mogą być szkoły zlokalizowane w powiatach, gdzie obecnie notuje się największy wzrost liczby zakażeń. Jednak o tym, czy w tych szkołach będzie od września obowiązywał model nauczania tradycyjny, hybrydowy czy zdalny, dowiemy się pod koniec sierpnia.

Reklama

Jak będzie wyglądała nauka od września

Tam, gdzie będzie to możliwe, dzieci będą sadzane w ławkach pojedynczo. Jednak większość szkół nie będzie miała takiej możliwości, więc uczniowie będą siedzieć tak, jakby epidemii nie było – obok siebie. Nie będzie obowiązku noszenia maseczek w szkole. Normalnie pracować mają świetlice szkolne, odbywać się będą zajęcia WF. Zaleca się jednak, aby często wietrzyć pomieszczenia, codziennie je sprzątać i myć, a w czasie lekcji wychowania fizycznego unikać ćwiczeń w parach. Zajęcia sportowe, o ile będzie to możliwe, powinny odbywać się na świeżym powietrzu. Są to jednak tylko zalecenia, a nie obowiązujący reżim sanitarny.

Normalnie mają pracować także ośrodki przeznaczone dla uczniów ze specjalnymi potrzebami. Nie ma mowy o ograniczaniu pracy takich szkół i poradni psychologiczno-pedagogicznych oraz ograniczaniu uczniom dostępu do nich.

W sytuacji zagrożenia, gdy w szkole zostanie zdiagnozowany koronawirus, dyrektor szkoły będzie mógł rekomendować zmianę modelu nauczania. Jednak decyzja będzie zależała od zgody władz lokalnych oraz opinii inspektora sanitarnego. Zatem odpowiedzialność za zmianę systemu nauczania na hybrydowy lub zdalny nie będzie autonomiczną decyzją dyrektorów szkół.

Minister Piontkowski oznajmił też, że przepisy pozwalające na zawieszenie działania szkół pozostają zachowane. Zatem w sytuacji wyjątkowej, wprowadzenie obligatoryjnej nauki zdalnej we wszystkich szkołach w kraju, będzie mogło być wydane.

Zobacz także

Model tradycyjny, hybrydowy, zdalny?

Minister Edukacji Narodowej podkreślił, że model hybrydowy (część dzieci uczy się zdalnie, część stacjonarnie) lub zdalny, będzie mógł być wprowadzony na czas określony, na dwa-trzy tygodnie, czyli na tyle, ile mniej więcej trwa kwarantanna. Wysyłani na nią nauczyciele i uczniowie zwykle przebywają na zwolnieniu lekarskim, które wyklucza pracę i naukę. Jednak MEN rozważa zmodyfikowanie podejścia do takich sytuacji: jeśli nauczyciel na kwarantannie będzie się czuł dobrze, nie ma przeciwwskazań, żeby pracował zdalnie. Podobnie ma być z uczniami. Jednak sprawa nie jest jeszcze uregulowana przepisami – nad ich sformułowaniem będą się zastanawiać specjaliści.

Powstają precyzyjne wytyczne

Aby uniknąć chaosu, Główny Inspektorat Sanitarny pracuje nad modelami, które pozwolą wdrażać konkretne procedury w konkretnych okolicznościach. Pozwoli to na ograniczenie, w razie potrzeby, zajęć odbywających się stacjonarnie lub sprawne wysłanie uczniów i nauczycieli na naukę i pracę zdalną. Modele te mają być gotowe przed rozpoczęciem roku szkolnego.

A co z inwestycjami w sprzęt?

Minister przyznał, że wykorzystanie środków unijnych nie jest łatwe i wymaga długich procedur. Są plany, aby przenieść środki przeznaczone na inne cele na dofinansowanie systemu nauki zdalnej. Kilkadziesiąt milionów miałoby pójść na szkolenia nauczycieli, zakup sprzętu, uzupełnienie platformy edukacyjnej e-podręczniki. MEN myśli też o zakupie oddzielnego komunikatora, niestety dotąd nie udało się tego zakontraktować.

Wnioski? Wraca nauka stacjonarna, choć mogą być wyjątki. Prace nad przepisami i inwestycjami trwają, ale nic nie jest jeszcze gotowe. Szkoły i świetlice mają pracować, jakby koronawirusa nie było, ale mają też być przygotowane na naukę hybrydową i zdalną. Specjaliści myślą, a nauczyciele, rodzice i dzieci czekają.
Czy zapowiedzi ministra pozwolą dzieciom i nauczycielom na skuteczną naukę i pracę? Nie pozostaje nic innego, jak mieć nadzieję, że tak. Choć doświadczenia z końcówki poprzedniego roku szkolnego nie napawają optymizmem – jeśli niewiele się zmieni, to i jakość nauczania się nie poprawi.

Sprawdź też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama