Do zdarzenia doszło 18 sierpnia. Zapłakany i roztrzęsiony chłopiec zapukał do jednego z domów we wsi Ząb (woj. małopolskie) i poprosił o coś do jedzenia i picia. Jak się okazało, uciekał z oddalonego około 7 km domu. Powód? Po raz kolejny został brutalnie pobity przez matkę. Niestety, w domu pozostała także trójka jego rodzeństwa.

Reklama

Sąsiedzi są wstrząśnięci

„To się wydawała naprawdę normalna rodzina. Ci ludzie mieli kiedyś własne dzieci, ale te zmarły. Wówczas stworzyli rodzinę zastępczą dla rodzeństwa 4-dzieci, które wcześniej odebrano jakimś narkomanom. Ludzie strasznie chwalili ich odwagę. By poświęcić się aż czwórce dzieci, z których każdy miał taką traumę, trzeba mieć naprawdę dużo siły i miłości. Tak myśleliśmy. Jak widać, prawda była inna”, powiedziała jedna z sąsiadek. „Przecież takie placówki się kontroluje”, nie ukrywa zdziwienia inny rozmówca. Czy faktycznie sąsiedzi nie zauważyli nic niepokojącego? A może jednak nie chcieli widzieć siniaków na ciele chłopca?

Gdzie była opieka społeczna?!

Jak informuje Aneta Wójcik, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nowym Targu: „Do mnie też dotarło, że ci ludzie tworzyli dla tych dzieci rodzinę zastępczą, a to nie jest prawda. Oni te dzieci adoptowali i dali swoje nazwisko. Dlatego w świetle prawa to są ich dzieci i my nie mieliśmy żadnych podstaw prawnych, by kontrolować taką rodzinę ot tak sobie. Interwencję można zrobić, gdy są sygnały o czymś niepokojącym. My wcześniej takich nie mieliśmy”.

Nie jest to jednak prawdą, ponieważ o przemocowej sytuacji w domu wiedzieli nauczyciele ze szkoły, do której chodził 11-letni Karol. Chłopiec był wystraszony, miał siniaki, a zdarzały się także okresy, kiedy nie przychodził do szkoły przez kilka tygodni. Najprawdopodobniej dlatego, że rodzice nie chcieli, żeby był widziany pobity i posiniaczony. Nauczyciele mieli zamiar zgłosić sprawę do prokuratury, jednak czy zgłosili, nie wiadomo.

Co z rodzeństwem Karolka?

Niestety, w domu pełnym przemocy pozostały dwie dziewczynki w wieku 9 i 8 lat oraz 7-letni chłopczyk. Decyzją gminy dzieci nadal będą pozostawać pod opieką nieodpowiedzialnych rodziców. Helena Gach, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Szaflarach poinformowała, że „na razie uznaliśmy, że te dzieci mogą tam zostać, bo nie ma przesłanek, by też groziło im coś złego. Oczywiście cały czas sprawdzamy sytuację w tym domu. Po tym, co się wydarzyło, codziennie odwiedza go powołany asystent rodziny oraz pracownik socjalny. Jeśli uznamy, że pozostałe dzieci też trzeba przenieść w inne miejsce, zrobimy to niezwłocznie”.

Zobacz także

O sprawie została powiadomiona prokuratura

Rodzina, do której przypadkiem trafił Karol, natychmiast wezwała policję, a sprawa trafiła już do prokuratury. Chłopiec z licznymi, świeżymi obrażeniami ciała trafił do szpitala. „Dziecko było psychicznie rozbite. Mówiąc językiem niefachowym – nieszczęśliwe i w stresie”, przekazał mediom Marek Wierzba, dyrektor Szpitala im. Jana Pawła II w Nowym Targu. Obecnie Chłopiec przebywa w placówce opiekuńczej, w której jest bezpieczny. Karolek został także objęty pomocą psychologiczną. „Pomożemy Karolowi wyjść z traumy, jaką przeżył”, deklaruje Aneta Wójcik, dyrektorka PCPR w Nowym Targu.

„Prowadzimy w tej sprawie postępowanie, a chłopiec został umieszczony w placówce zastępczej. Z uwagi na dobro dziecka nie udzielę jednak więcej informacji na ten temat”, tak całe zdarzenie komentuje Krzysztof Bryniarski, szef nowotarskiej prokuratury.

Źródło: onet.pl polsatnews.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama