Reklama

20 października 27-latka z Nidzicy pobiła swojego 11-miesięcznego synka tak, że trafił do szpitala. Ślady pobicia zauważyli pracownicy opieki społecznej – matka upierała się na początku, że dziecko po prostu spadło z łóżeczka. Lekarze mówią nie tylko o siniakach na ciele, ale o licznych obrażeniach głowy.

Reklama

Dzień wcześniej, do szpitala w Opolu trafiła niespełna 5-miesięczna Amelia z krwiakami na całym ciele i guzem na głowie. Umiecie sobie wyobrazić takie małe dziecko w krwiakach od pobicia? Ja nie umiem.
Jak ustaliła policja, 24-letnia matka biła swoje dziecko regularnie od lipca, czyli właściwie od kiedy wyszła z połogu. Według lekarzy powstałe z ręki mamy stłuczenia płatów czołowych mózgu dziewczynki w przyszłości mogą skutkować u niej zaburzeniami zachowania.

Tego samego dnia w Jastrzębiu Zdroju policjanci zatrzymali pijaną 30-latkę, która jechała ze swoim pięcioletnim dzieckiem w aucie i 2,5 promila alkoholu (!) we krwi. I bez prawa jazdy – jak się okazało, straciła je we wrześniu właśnie za jazdę po pijanemu.

To wiadomości tylko z kilku ostatnich dni.

Ostatnio dużo mówi się – z oburzeniem – o tym, że dzieci w Polsce są odbierane rodzicom z biedy. To nie jest prawda!
Nigdy nie spotkałam dzieci, które zostały odebrane rodzicom wyłącznie dlatego, że byli biedni – mówi Joanna Luberadzka-Gruca, szefowa Fundacji Polki Mogą Wszystko, która zajmuje się m.in. pomocą dzieciom z biednych rodzin. – Zresztą w ogóle szukanie jednego jedynego powodu, dla którego dzieci są zabierane z domów rodzinnych, jest bardzo dużym uproszczeniem. Bieda może być jednym z czynników, ale nigdy nie jest jedynym, ani nawet głównym czynnikiem. Najczęściej dzieci są odbierane rodzicom z powodu uzależnień rodziców, które zwykle są powiązane z przemocą wobec dzieci.

Powiedzmy to głośno: nie bieda rodziców, ale ich picie i bicie są powodami, dla których dzieci są zabierane z domów rodzinnych. I zawsze zabranie dziecka rodzicom jest ostatecznością.

Oczywiście, że ludzie, którzy pracują w opiece społecznej, są tylko ludźmi, ale jestem przekonana, że jeśli widzą, że rodzice się starają, że dziecko nie jest krzywdzone, to oni zrobią wszystko, by dziecko w rodzinie zostało – mówi Joanna Luberadzka-Gruca.

Zabranie dziecka rodzicom nie jest karą dla nich. Nie jest metodą wychowawczą dla rodziców. Nie jest straszakiem w rękach Opieki Społecznej.
Zawsze robi się to wyłącznie ze względu na bezpieczeństwo dziecka.

Trzy wydarzenia z ostatnich dni, od których zaczęłam ten tekst, pokazują, że czasem zabranie dziecka rodzicom i oddanie go do pogotowia opiekuńczego jest najlepszą rzeczą, jaką można temu dziecku dać. Bo jeżeli nie zostanie ono odseparowane od uzależnionego albo agresywnego (albo i jedno, i drugie) rodzica, to może dojść do tragedii. W dodatku za którą rodzic wcale nie musi ponieść odpowiedzialności.

To pokazuje ostatnia z październikowych historii.
Dokładnie tydzień temu, 16 października, sąd w Gdańsku orzekł, że ojciec śmiertelnie pobitej 5-latki nie będzie odpowiadał za jej śmierć, bo w momencie bicia dziecka był niepoczytalny. Ponieważ był pod wpływem marihuany. W dniu przestępstwa mężczyzna na własne życzenie wypisał się z odwyku narkotykowego i zabrał córkę z przedszkola.
Jako że po zatrzymaniu w jego krwi znajdowały się substancje odurzające, nie poniesie kary za pobicie na śmierć dziecka – które miało pecha być jego własnym dzieckiem.

Reklama

Czytaj także: Niania bije dziecko w aptece

Reklama
Reklama
Reklama