Obiecał, że dzieciom niczego nie zabraknie, że będzie dokładał do tych alimentów i że jeśli zobaczę, że będzie inaczej – zawsze będę mogła wystąpić do sądu o wyższą kwotę. Tomek właśnie zakładał nową restaurację. Tłumaczył, że sezonowość, że podatki, że nawet jeśli w jednym miesiącu przekaże nam mniej pieniędzy, to w kolejnych miesiącach wyrówna to z nawiązką. I tak było. Do czasu, aż ożenił się po raz drugi i urodziła się Julia. Wtedy Staś (15 lat) i Franek (13 lat) jakby przestali dla niego istnieć.

Reklama

„Pazerna krowa bez honoru”

Z początku sądziłam, że Tomek po prostu musi okrzepnąć w nowej sytuacji. Tłumaczyłam chłopcom, że tata ma teraz naprawdę sporo na głowie. A sama cierpliwie czekałam, aż Tomek przypomni sobie, że ma synów. Owszem, alimenty pojawiały się na moim koncie punktualnie, ale… była to kwota 1000 zł (po 500 zł na dziecko). Tomek przestał przychodzić i dzwonić do chłopców. Na początku najbardziej bolało mnie właśnie to, że oni za nim tęsknili. I codziennie patrzyli, jak wrzuca na Facebooka zdjęcia Julci… Po trzech miesiącach napisałam do Tomka: „Chłopcy też Cię potrzebują, kiedy przyjdziesz?”. Oddzwonił i od razu zaczął wrzeszczeć, że jestem „pazerną krową bez honoru”, że tyle mi płacił, że dostaję alimenty i 500 plus, że powinnam odkładać i nie zawracać mu teraz głowy. Rozłączyłam się.

Niecałe 5 tys. na miesiąc dla 3-osobowej rodziny...

Tak, dostawałam 500 plus. Razem z alimentami to 2000 zł, co wraz z moją pensją (pracuję w domu kultury) daje niecałe 5000 zł na miesiąc. W sam raz na rachunki i podstawowe zakupy dla trzyosobowej rodziny… Trochę gorzej to wygląda, gdy trzeba kupić kurtki i buty na zimę, opłacić treningi (Staś i Franek grają w piłkę nożną), szkolne składki, korepetycje…

Tylko że do cholery – kontaktując się wtedy z byłym mężem, wcale o tym nie myślałam! Zbliżały się Święta, po prostu chciałam, żeby spotkał się z chłopcami. I spotkał się. Dwa dni przed Wigilią zabrał ich do parku trampolin i na pizzę. W ramach mikołajkowo-gwiazdkowych prezentów. Wrócili zachwyceni. Myślałam, że od tej pory znów będzie spotykał się z nimi regularnie.

Powiedział chłopcom, że wysyła mi bardzo dużo pieniędzy…

Od tamtej pory minął rok. Nie rozmawiałam z Tomkiem ani razu. Przez ten czas zaprosił chłopców do swojej restauracji równo siedem razy: z okazji ich urodzin, imienin, Dnia Dziecka i zbliżającej się Wielkanocy oraz Bożego Narodzenia. Zachował się przy tym jak ostatni drań: kiedy chłopcy mówili mu o tym, co by chcieli w prezencie, odesłał ich do mnie, zapewniając, że wysyła mi bardzo dużo pieniędzy. Że dostaję 500 plus i mam stabilną pracę w budżetówce, podczas gdy on wciąż nie może odkuć się po stratach związanych z pandemią.

Zobacz także

Wreszcie coś we mnie pękło i powiedziałam synom, jak „bardzo dużo” tata wysyła mi tych pieniędzy. Starszy nie mógł uwierzyć… Myślał, że tak jak tata Antka (jego kolegi z klasy) Tomek płaci na nich po 2 tysiące alimentów. Pokazałam im historię przelewów na stronie banku.

– Mamo, ale przecież ty w markecie ostatnio zapłaciłaś więcej niż 500 zł… – powiedział Franek.
– A tata kupił Julci od Mikołaja lalkę za prawie 400 złotych… – Staszek pokazał mi na swoim telefonie piękną i… drogą zabawkę.

Przeglądałam dziś zdjęcia Tomka na Fb. Właśnie wrócili z ciepłych krajów. Czy na pewno okażę się „pazerną krową bez honoru”, jeśli wystąpię do sądu o podniesienie tych alimentów? Być może, ale nie mam innego wyjścia.

Milena

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama