Często zostaję z Adasiem, kiedy jest chory, jak są wakacje lub przedszkole jest zamknięte albo jak jego rodzice chcą wyjść razem na randkę i mieć chwilę dla siebie. I tak właśnie było tym razem.

Reklama

„Adaś ma duszę artysty”

Bartek przyprowadził Adasia około godziny 11., a sam z Kasią, czyli żoną, pojechał do centrum handlowego. Miało ich nie być kilka godzin, bo planowali większe zakupy, może jakieś ubrania na promocjach, a później chcieli zjeść razem obiad. No, w każdym razie powiedzieli, że będą późnym popołudniem. Co mnie ucieszyło, bo oznaczało, że mamy z Adasiem wiele czasu na wspólne zabawy. Uwielbiam tego chłopca, jest bardzo mądry i wrażliwy. I chociaż Adaś ma dopiero 4 lata, to mamy też wspólne zainteresowania. Malujemy, rysujemy, lepimy z plasteliny, wspólnie pieczemy ciasteczka, a potem je dekorujemy. Czasem bawimy się w teatrzyk. Adaś, podobnie jak ja, ma duszę artysty.

„Bawiliśmy się, że jesteśmy w SPA”

Tak właśnie było tego dnia. Upiekliśmy wspólnie ciasteczka, udekorowaliśmy je, a potem, w ramach odpoczynku, bawiliśmy się, że jesteśmy w SPA. I było naprawdę super! I co najważniejsze, to Adaś wymyślał zabawy, puszczał wodze swojej wyobraźni. Moją rolą była jedynie pomoc w zrealizowaniu jego pomysłów. I oczywiście przypilnowanie, żeby nie stała się krzywda. Zrobiliśmy maseczkę z kremu Nivea, a na oczy położyliśmy plasterki ogórków. Przeglądaliśmy także inne moje kolorowe kosmetyki, a Adaś wykonał mi prawdziwy makijaż. A potem układaliśmy kolorami moje lakiery do paznokci. I w ramach zabawy pomalowałam Adasiowi paznokcie. Bo chciał. Sam wybrał swój ulubiony kolor: fioletowy. Tego dnia naprawdę miło spędziliśmy czas i nawet nie przeszło mi przez myśl, do jakiej tragedii dojdzie.

„To nie moje dziecko i nie mam prawa”

Po południu zgodnie z umową wrócili rodzice Adasia. Zaprosiłam brata z bratową na kawę i wspólnie z Adasiem upieczone ciasteczka, żebyśmy i my mogli trochę porozmawiać. Siedzieliśmy wspólnie przy stole, gdy nagle Adaś podszedł do taty, żeby pokazać mu swoją budowlę z klocków. Wtedy Bartek zobaczył pomalowane paznokcie i wpadł w szał. Zaczął wrzeszczeć, że mam z chłopaka baby nie robić! Że tego się po mnie nie spodziewał, że co ja w gołe sobie wyobrażam?! Że to nie moje dziecko i nie mam prawa! Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wzburzonego. A moja bratowa nic nie powiedziała. Nie wiem nawet, czy zgadza się z Bartkiem w tej kwestii. Myślę, że nie, ale… Przecież chciałam dobrze, a brat wyskoczył na mnie, że mam mu z syna dziewczyny nie robić!

To niedorzeczne. Rozumiem, że to nie moje dziecko i nie mam prawa decydować za rodziców, ale nie uważam, że pomalowane na fioletowo paznokcie mogą dziecku zrobić krzywdę. Nie mogę patrzeć, jak brat ogranicza swoje dziecko, nie pozwala Adasiowi na bycie sobą, na ekspresję, radość zabawy i radość z bycia dzieckiem. Serce mi się łamie na pół, bo Bartek powiedział, że za takie coś już nigdy nie powierzy mi syna pod opiekę. Krzyczał, że nie mam synów, więc nie wiem, jak powinno się ich wychowywać, a Adaś to mężczyzna, a nie jakaś ciapa w pomalowanych paznokciach. Czy naprawdę zrobiłam coś aż tak złego?

Zobacz także

Paulina ze Środy Śląskiej

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama