Rodzice stracili 3-letniego syna… Tydzień po pogrzebie córka zaczęła mieć te same objawy – wszystko przez toksyczną bakterię?
Bóle brzucha, krew w nocniczku, płacz. Pobyt w jednym szpitalu, potem w drugim... Ostatnie cztery godziny życia Antosia minęły w ogromnych męczarniach. Nie udało się go uratować. Lekarze zasugerowali, że do śmierci chłopca mogła przyczynić się bakteria z okolicznego nielegalnego wysypiska. Sprawę bada prokuratura.
Tydzień po pogrzebie chłopca jego siostra miała te same objawy. Amelka dziś czuje się dobrze, ale rodzice wciąż zastanawiają się, czy ich syn mógłby żyć, gdyby nie błędy w prowadzeniu wysypiska i szybsze wdrożenie odpowiedniego leczenia. Materiał o sprawie wyemitowano w programie Polsatu „Interwencja”.
Dramat na Podlasiu
Państwo Paulina i Emil mieszkają na Podlasiu. Latem ich rodzina przeżyła prawdziwy dramat.
„Antoś był niezwykle żywym dzieckiem, bardzo wesołym. Wszędzie go było pełno i bardzo ciężko było za nim nadążyć. Robił milion rzeczy naraz. Fascynował się koparkami, traktorami. Miał ich całe mnóstwo” – wspomina synka Paulina Radziszewska w programie „Interwencja”.
Pewnego dnia dziecko zaczęło bardzo źle się czuć. Rodzice pojechali z Antosiem do szpitala w Łapach.
Lekarze myśleli, że to rotawirus
W szpitalu w Łapach stan dziecka – zdaniem matki – pogarszał się.
„Antoś już załatwiał się krwią. Zaczynał krzyczeć, jakby miał skurczowe, takie napadowe bóle. I widziałam, że go ściska, kuli się. Lekarz powiedział do mnie, że to jest brutalny rotawirus i powtórzą badania. Zlewałam tę krew z nocnika i czekałam na wyniki badań. Powiedział, że wyniki są ok. Dziecko co piętnaście minut po 25 mililitrów krwi zwracało. Lekarze o tym wiedzieli” – mówi Paulina Radziszewska.
Zapadła decyzja o przewiezieniu chłopca do szpitala w Białymstoku. Rodzice musieli czekać trzy godziny na karetkę. Chcieli jechać własnym samochodem, ale usłyszeli, że nie mogą tak zrobić. Że trzeba karetką, w której będzie lekarz.
Kiedy udało się wreszcie dotrzeć do białostockiego szpitala, lekarka badająca chłopca miała krzyknąć: „Co oni, k*** robili w tych Łapach? Czy oni nie mają tam USG? Dziecko jest w krytycznym stanie!”. Rodzice słyszeli płacz synka i jego krzyk: „Mama! Tata!”. Po czterech godzinach męczarni chłopiec zmarł.
„Stwierdzono nieprawidłowości…”
Tydzień po pogrzebie Antosia jego siostra, półtoraroczna Amelka, zaczęła mieć te same objawy choroby. Krew w moczu i kale, ból brzucha… Lekarze zaczęli pytać rodziców, gdzie mieszkają, bo chorobę mogła wywołać bakteria z wód gruntowych. Zaczęto podejrzewać lokalną firmę, która miała składować w lesie kontenery z padłymi zwierzętami.
„Zostały stwierdzone nieprawidłowości w zakresie gospodarki odpadami pochodzenia zwierzęcego. Wiem, że gmina wysłała wezwanie do właściciela w kwestii usunięcia tego nielegalnego wysypiska, co zostało wykonane” – informuje Sławomir Wołejko z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Wysokiem Mazowieckiem.
Sprawę bada prokuratura.
Źródło: Interwencja
Zobacz także: