Reklama

Było lipcowe popołudnie i rodzinny grill na tarasie domy w angielskim miasteczku Clevedon, w hrabstwie Somerset. 5-letni Riley Hoy uwielbiał skoki na trampolinie rozstawionej w ogrodzie. Potrafił już wykonać niezłe sztuczki.

Reklama

Salto do tyłu i złamany kark

Niestety tym razem było inaczej. Podczas salta do tyłu nieszczęśliwie upadł na szyję. Bolało bardzo, rodzice zadzwonili na numer alarmowy. Ale głos po drugiej stronie słuchawki ich uspokoił. To może być uszkodzenie mięśni, proszę podać lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. Następnego dnia Riley obudził się, krzycząc z bólu. Rodzice pojechali z synkiem do miejscowego szpitala i tam usłyszeli, że to uraz kręgosłupa szyjnego.

Ale szyja coraz bardziej bolała. Dopiero po 5 tygodniach postawiono właściwą diagnozę w szpitalu Bristol Children's Hospital. Badanie tomografem komputerowym wykazało, że chłopiec złamał kluczową kość w szyi na pół. To oznaczało założenie na głowę i szyję specjalnego stabilizatora na okres 8 tygodni. Taki sprzęt wyposażony jest w specjalne śruby zakończone szpilkami przechodzącymi przez skórę głowy. To bardzo trudny proces leczenia nawet dla dorosłego, a co dopiero dla 5-letniego chłopca!

"Trzymał głowę w jednej pozycji" - wspomina mama dziecka Było to bardzo trudne doświadczenie, bo Riley to ruchliwe dziecko i takie ograniczenie było dla niego ciężkie do zniesienia. Sąsiadka rodziców, Rachel Dark, wpadła na świetny pomysł – zrobiła dla chłopca misia z podobną obręczą na głowie.

Jamie Bear najlepszy pocieszyciel

Odtąd misiek, nazwany "Jamie Bear", był przy Rileyu podczas pobytu w szpitalu i na wszystkich badaniach. Stał się wiernym towarzyszem i powiernikiem. Kiedy Riley miał dociskane szpilki w stabilizatorze, miś miał robione to samo. "To było dla niego naprawdę pomocne, kiedy lekarze sprawdzali jego szpilki, on sprawdzał je u swojego misia" - opowiada mama. Wówczas tata sąsiadki, Mike Somerton i jego znajomi z towarzyskiego klubu The Clevedon Men's Shed s stworzyli całą rodzinę podobnych niedźwiedzi, aby pomóc dzieciom, które noszą stabilizatory głowy. Miśki powędrowały do dziecięcego szpitala Bristol Royal, w którym Riley był leczony.

Lekarze: trampoliny nie są dla małych dzieci

Chłopiec nadal jest rehabilitowany, ale lekarze są dobrej myśli i rokują, że do lata będzie zdrowy. O tym, że pomysł z misiami przeżywającymi niedole choroby dzieci był strzałem w dziesiątkę, jest przekonana dyrekcja szpitala Bristol Royal Hospital. Jego rzeczniczka powiedziała, że miś odegrał wspaniałą terapeutyczną rolę w dochodzeniu do zdrowia chłopca. "To naprawdę zmieniło Rileya. Widzieliśmy, jak kontakt z misiem dobrze wpływał na niego" - powiedziała.

Pamiętajmy, że pediatrzy i chirurdzy ostrzegają przed zabawą na trampolinie i zalecają, aby dzieci poniżej szóstego roku życia nie bawiły się na nich. Kości dzieci w tym wieku są zbyt delikatne i mogą nie wytrzymać powtarzającego się nacisku podczas skakania" – informują.

A wy jak zabezpieczacie dzieci podczas zabaw na trampolinie? Podzielcie się swoim zdaniem w komentarzach.

Źródło: Kidspot

Zobacz też:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama