Reklama

Na początku października w sochaczewskim szpitalu zmarła 39-letnai mieszkanka Żyrardowa. Podczas naturalnego porodu doszło do krwotoku i śmierci pacjentki. Mąż chce wykazać, że w szpitalu doszło do poważnych zaniedbań. Stracił żonę, został z dwójką małych dzieci i chorymi rodzicami.

Reklama

To miał być najszczęśliwszy dzień w ich życiu

Choć para mieszkała w Żyrardowie, ze względu na dobre opinie zdecydowała, że poród odbędzie się w Sochaczewie. Od dawna czekali na drugie dziecko. Mieli już synka, teraz na świat miała przyjść dziewczynka. Z relacji mężczyzny wynika, że ciąża przebiegała prawidłowo, bez komplikacji. Gdy poród się rozpoczął, cały czas był przy żonie.

– Byłem tak przejęty porodem i oczekiwaniem na córkę, że początkowo nie zorientowałem się, o co chodzi i co dzieje się z żoną. Potem dotarło do mnie, że nastąpił krwotok. Gdy zacząłem pytać, o co chodzi, wyproszono mnie z porodówki – wspomina mężczyzna dla portalu sochaczewianin.pl

Potem sprawy przybrały tragiczny obrót: kobieta została przewieziona na oddział intensywnej terapii, gdzie lekarze próbowali uratować jej życie. Po czterech godzinach mężczyzna został poinformowany, że w wyniku pęknięcia macicy doszło do rozległego krwotoku wewnętrznego, którego nie udało się zatamować. Pacjentka niestety zmarła.

Z tragicznej relacji męża wynika, że małżonkowie ze względu na wiek kobiety i fakt, iż poprzednią ciążę poroniła, mieli obawy i prosili o cesarkę. Lekarz prowadzący miał się jednak nie zgodzić na cesarskie cięcie. Medyk miał stwierdzić, że nie ma żadnych przeciwwskazań do porodu naturalnego. Mąż zmarłej złożył już zawiadomienie na policję o spowodowaniu śmierci w wyniku błędu lekarskiego. Teraz sprawę wyjaśni prokuratora.

Dziewczynka, która przyszła tego dnia na świat, przez moment nie oddychała. Ojciec obawia się, czy nie będzie to miało wpływu na jej zdrowie.

Źródło: sochaczewianin.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama