Reklama

Coraz więcej placówek oświatowych przechodzi na nauczanie zdalne lub hybrydowe. Spowodowane jest to rosnącą liczbą COVID u dzieci lub nauczycieli. Ponad 4 tysiące szkół nie może z tego powodu pracować stacjonarnie. A szczyt fali Omikrona mamy jeszcze przed sobą.

Reklama

Duszne klasy to zły pomysł

Doktor Tomasz Karauda w rozmowie na antenie Radia Zet powiedział: „Szkoły są teraz wylęgarniami koronawirusa. Widać to w statystykach. Powinny jak najszybciej przejść na nauczanie zdalne”. Dodał też, że w sytuacji, gdy piąta fala pandemii się rozkręca, dzieci nie powinny siedzieć w dusznych klasach, gdyż to prowadzi do zwiększenia liczby zakażeń i transmisji wirusa z dzieci na rodziców i dziadków.

Dane są nieubłagane: w zeszłym tygodniu padł rekord liczby zakażeń w Polsce – ponad 40 tysięcy jednej doby. Z tygodnia na tydzień wzrost liczby zakażeń wyniósł 130 procent.

To kwestia priorytetów

Lekarz nie ma wątpliwości, że dla dzieci ważne są kontakty społeczne i interakcje z rówieśnikami, które w normalnych warunkach odbywają się w szkołach. Zadaje jednak pytanie – co jest ważniejsze: kontakty społeczne czy życie? „Dzieci powinny się rozwijać, mieć możliwość kontaktu społecznego. To jest wszystko ważne, ale musimy rozważyć to, co jest w danym momencie dla nas najwyższym priorytetem. Czy społeczny kontakt dzieci, czy życie ludzi trafiających do szpitali?”.

Obecnie największe problemy z normalną pracą szkół notuje się w województwach: kujawsko-pomorskim, lubuskim, małopolskim, świętokrzyskim czy też wielkopolskim.

Czy w obliczu gwałtownego wzrostu liczby zakażeń rząd przestanie być bierny i zdecyduje się na wysłanie uczniów na naukę zdalną? Czy priorytetem będzie ludzkie życie? Na razie nic na to nie wskazuje.

Źródło: Radio Zet

Przeczytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama