Eksperci o 500 plus: zniechęca kobiety do pracy, lepiej zrezygnujmy z niego!
Czy rzeczywiście warto jest wydawać rocznie miliardy złotych na program, który już nie działa? Zdaniem ekspertów, zamiast 500 plus potrzeba nowych żłobków, przedszkoli i gwarancji pracy. Też tak uważacie?
W 2017 roku urodziło się 403 tysiące dzieci, to o 20 tysięcy więcej niż rok wcześniej – wynika z oficjalnych danych Głównego Urzędu Statystycznego. Zdaniem minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej to najbardziej namacalny sukces programu 500 plus.
GUS: przyrost stanął
Jednym z głównych celów Programu 500 plus miało być zwiększenie liczby urodzeń dzieci w Polsce. "Po dwóch latach od uruchomienia programu możemy śmiało mówić, że spełnia on swoją rolę" – mówiła niedawno minister Rafalska. Nieco inaczej ocenia to analiza, o jaką pokusiło się OKO.press. Zdaniem portalu, wzrost urodzeń dzieci stanął na poziomie 400 tysięcy, a Program 500 plus pobudził przyrost naturalny wyłącznie dzięki kobietom rodzącym po raz drugi i trzeci. Nadal nie przybywa kobiet rodzących po raz pierwszy. Zdaniem OKO.press, aby odwrócić demograficzne fatum potrzeba prawdziwej polityki prorodzinnej, która nie ogranicza się do płacenia za dzieci.
Ekonomiści wskazują, że dla kobiet (rodzin) kluczowe jest bezpieczeństwo pracy, czyli szansa, że macierzyństwo nie przeszkodzi w nadmiernym stopniu w karierze zawodowej i nie ograniczy zarobków po powrocie do pracy. Potrzebne są więc żłobki, przedszkola, opieka nad starszymi dziećmi w szkole, ale też dobra służba zdrowia.
Najnowsze dane GUS potwierdzają, że trend wzrostowy urodzeń zatrzymał się. W lutym 2018 roku urodziło się 29 tysięcy dzieci, o 2,2 tysiąca mniej niż w lutym 2017 roku. Analizując dane Urzędu, OKO.press stawia tezę, że wzrost się wyczerpał i 2017 rok, czyli pierwszy rok objęty w całości programem 500 plus, wyznaczy "sufit demograficzny". 402 tys. urodzonych dzieci w ubiegłym roku to wprawdzie najlepszy wynik od 2011 roku, ale za poprzednich rządów - w 2010 roku było 413 tys., a w 1995 roku – 433 tys. "Takie wartości są nieosiągalne przy pomocy obecnej polityki, nie mówiąc już o 550 tys. z początku transformacji, czy 700 tys. z 1980 roku, kiedy Polska po raz ostatni cieszyła się zastępowalnością pokoleń"- pisze portal.
W Polsce tzw. wskaźnikiem dzietności wynosi 1,44-1,45 (dziecka na kobietę w wieku rozrodczym), co stawia nasz kraj w demograficznym ogonie świata. Zastępowalność pokoleń zapewnia dopiero wskaźnik rzędu 2,05-2,1.
Ciągle za mało pierworódek
OKO.press krytykuje "monstrualne koszty" Programu 500 plus: w budżecie na 2018 rok na wypłatę świadczeń zarezerwowano 24,5 mld złotych. Portal wyliczył, że koszt jednego "dodatkowego dziecka" (z 30 tys. ekstra urodzonych dzięki 500 plus) wynosi ok. 800 tys. złotych, czyli tyle ile kupno dużego mieszkania, nawet w Warszawie.
Zdaniem OKO.press, bezpośrednia dopłata do dzieci najatrakcyjniejsza jest dla ludzi uboższych i kobiet potencjalnie mniej zarabiających. A to oznacza, że może przybywać dzieci w niższych warstwach społecznych, gdzie kobiety nie są aktywne zawodowo.
Tymczasem dane statystyczne mówią wyraźnie, że w Polsce od lat spada liczba kobiet, które rodzą pierwsze dziecko i program 500 plus nie odwrócił tego trendu. Demografka z warszawskiej SGH prof. Irena Kotowska, która konsultowała dla ministerstwa prodemograficzny wymiar programu 500 plus, podkreśla, że w 2013 roku niemal połowę urodzeń (49 proc.) stanowili pierworodni. W 2016 roku było ich 46 proc., a w 2017 – tylko 43 proc. "Wygląda na to, że tendencja spadkowa obserwowana wcześniej nasiliła się" – ocenia.
Prof. Kotowska uważa, że wzrost urodzeń w 2017 roku to realizacja tzw. odroczonych decyzji o rodzicielstwie. Kobiety w wieku 30-34 lat, które teraz rodzą, należą do roczników z wyżu lat 1983-1987. Kolejne roczniki nie będą już tak liczne. To dodatkowy powód, że poziom 400 tys. będzie dla obecnej polityki prorodzinnej nie do przekroczenia. Wręcz odwrotnie – należy oczekiwać spadku urodzeń.
Nie 500 plus, ale żłobki, przedszkola, służba zdrowia i gwarancja pracy
Decyzja o posiadaniu dziecka, a zwłaszcza kolejnych dzieci, musi się rodzinie "opłacać" w głęboko ludzkim, psychologicznym sensie tego słowa. Wysiłek związany z rodzicielstwem: wydatki, czas, zagrożenie kariery zawodowej, muszą być zrównoważone satysfakcją z rodzicielstwa, pomocą otoczenia, dobrymi relacjami między rodzicami - mówi prof. Kotowska.
"Młodzi Polacy, aby zdecydować się na dziecko, muszą mieć pewność zatrudnienia oraz możliwość łączenia wychowywania dziecka z pracą. Potrzebne są więc żłobki, przedszkola, opieka nad starszymi dziećmi w szkole, ale też dobra służba zdrowia" - stwierdza prof. Kotowska.
Zgadzacie się z taką oceną? Czy waszym zdaniem to nie 500 plus, ale realne wsparcie rodzin w większej liczbie żłobków, przedszkoli oraz gwarancja pracy po powrocie z macierzyńskiego mogą zachęcić Polki do rodzenia dzieci? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach!
Źródło: OKO.press
Zobacz też:
- Ciężarna i młoda mama w pracy. Co wolno pracodawcy, a czego nie?
- Ile kosztuje dziecko? Tak zaoszczędzisz!
- Polki zwlekają z macierzyństwem – film