Środa

Wyjeżdżam również na spacery. Mama ubiera mnie ciepło, co nie jest zbyt fajne (nienawidzę wkładania czapki, a takiej wiązanej pod brodą – to już szczególnie!), smaruje kremem, wkłada do wózka, przykrywa i wystawia na taras. Świeże powietrze mnie usypia i nie wiem, co się dzieje dalej.
Ale mam podejrzenia, że wcale ze mną nie spaceruje, tylko wraca sobie do domu. Chciałbym to sprawdzić, ale chociaż staram się nie zasnąć, powieki same mi opadają...
A kiedy się budzę, jestem znów w domu. Przez to nawet nie wiem, co jest na dworze. Gdzieś tam jest pies, bo słyszę, jak każą mu mnie pilnować.
Tata mówi, że to mój pies.

Reklama

Czwartek

Za to w domu są dwa koty. Mama mówi, że to moje koty. Chociaż ja na razie nie mam z nich za dużo pożytku. Za to one chyba mnie lubią. Zwłaszcza kiedy leżymy w łóżku, jeden przytula się do mnie i mruczy. Ale tylko, jak tata nie widzi. Może byłby zazdrosny? Bo do niego się nie przytula.

Piątek

Nauczyłem się płakać łzami. Początkowo byłem zachwycony, bo przy niewielkim wysiłku robię dużo większe wrażenie, niż kiedy płakałem bez łez. Jednak zauważyłem, że i ta metoda ma wady – zazwyczaj płaczę leżąc, a wtedy łzy wlewają mi się do uszu i robi się nieprzyjemnie. No i podobno, uszu nie wolno mi moczyć! Choć tata nie zawsze o tym pamięta przy kąpieli – uważa tylko, jeśli mama patrzy.

Niedziela

Okazało się, że całą mamę można po posiłku zastąpić smoczkiem! Jest to dla mnie ogromne ułatwienie – nie muszę ciągle być u niej na rękach, mogę pojeździć w wózku, poleżeć w łóżeczku albo pobyć z tatą. Nareszcie czuję się swobodniej.

Reklama

Polecamy: Blog Jureczka - to już trzeci miesiąc

Zobacz także
Reklama
Reklama
Reklama