Reklama

Sobota

To dziwne mleko jest paskudne i pachnie grzybami. Nie będę go jadł.

Reklama

Niedziela

Ten system z gotowaniem mleka nie jest najgorszy. Wprawdzie czekam na nie i czasem dostaję za gorące, ale da się to wytrzymać. Mama znosi to gorzej – wreszcie jest tak niewyspana, jak wypada być mamie niemowlaka. Łatwiej jej było w nocy karmić mnie przez sen, przyświecając sobie tylko komórką, niż budzić się, odciągać, wstawać, gotować, studzić i dopiero mi podawać. Muszę jej to wynagrodzić.

Poniedziałek

Wiem jak! Pięknie się do niej uśmiechnę. Ależ się ucieszyła. Nie wiem, czy to było rozsądne, bo nagle wszyscy tego ode mnie oczekują. Ale tak to już jest – nie wolno pokazywać, że się już coś umie, bo potem będą tego chcieli. Muszę to zapamiętać, jak trochę podrosnę, np. przy okazji zmywania naczyń itp.

Sobota

Żelazo zostawia na ubrankach niespieralne plamy. To nieco komplikuje ideę recyklingu...

Piątek

Znów byłem na pobieraniu krwi. Oj, nie lubię ja tego... Płakałem tak, że aż spociła mi się główka. No, ale spadła mi ta bilirubina. Na tyle, że na razie do szpitala nie pójdę. Uff.
I wracamy do karmienia prosto z piersi. Mama szczęśliwa, jakby jej kto w kieszeń napluł (tak podobno mawiała moja prababcia).

Poniedziałek

Powoli orientuję się, że na imię mi Jurek. Zajęło mi to tyle czasu, bo rodzice rzadko tak do mnie się zwracają. Nazywają mnie Jozinem z Bazin, Chudziakiem (bo byłem chudziutki), jak i Puciulkiem (bo trochę przytyłem i zrobiłem się pucułowaty), Dzióbkiem, Stworkiem, i Potworem.
Nie żebym narzekał, bo koleżanka mamy mówi na swoją córeczkę Glonojad, ale czasem trudno się w tym połapać...

Reklama

Polecamy: Blog Jureczka - czwarty miesiąc

Reklama
Reklama
Reklama