7 błędów wychowawczych, które często popełniają rodzice
Zanim zjedzą cię wyrzuty sumienia, sprawdź, na co możesz przymykać oko, a czego lepiej zabronić dziecku.
- Beata Turska/"Mamo, to ja"
1 z 7
Pozwalam dzieciom jeść codziennie słodkie płatki na śniadanie - ŹLE
Wytłumaczenie mamy: To jedyna rzecz, jaką chcą rano jeść.
Co na to ekspert: – Płatki, także słodkie, nie są trucizną i jak najbardziej można podawać je dzieciom, ale nie powinno się ich karmić (nawet jeśli dotyczy to tylko śniadań) wyłącznie nimi – mówi dr inż. Anna Stolarczyk z Centrum Zdrowia Dziecka. – Takie płatki mogą być dodatkiem, ale nie podstawą codziennych śniadań. Dzieci potrzebują rozmaitego pożywienia, bo tylko w ten sposób ich organizm otrzymuje wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Monotonna dieta nie może tego zapewnić. W dodatku takie płatki, choć robi się je ze zboża, nie są tak wartościowe jak kasza manna, kukurydziana czy zwykłe płatki owsiane, bo tracą cenne właściwości w procesie obróbki. Kolejny problem to nadmiar cukru, który, jak wiadomo, nie służy ani dzieciom, ani dorosłym. Uważam, że śniadania powinny się zmienić, nawet jeśli na początku dzieci nie będą z tego zadowolone. Zawsze powtarzam rodzicom, by uczyli swoje pociechy jedzenia różnorodnych potraw i nie ograniczali się do tych, które uwielbiają.
2 z 7
Pozwalam trzyletniej córce grać w gry komputerowe przez mniej więcej godzinę dziennie - NIE NAJLEPIEJ
Wytłumaczenie mamy: Mała świetnie się bawi, a ja mam trochę czasu, by zająć się domem.
Co na to ekspert: – Moim zdaniem trzylatek w ogóle nie powinien korzystać jeszcze z komputera. A jeśli już to robi, na pewno nie może siedzieć przed nim tak długo – uważa Beata Chrzanowska, psycholog. – Sześćdziesiąt minut siedzenia na pupie to bardzo dużo czasu. U maluchów w tym wieku intensywnie rozwija się mózg, powstają w nim nowe szlaki. Ale te szlaki tworzą się na bazie ruchów całego ciała, a nie tylko ruchów ręki trzymającej myszkę. W dodatku jeśli gra jest emocjonująca, malec spina całe ciało. Co ma zrobić z napięciem, jak się od niego uwolnić, skoro się nie porusza?
3 z 7
Zgadzam się na to, by moja dwuletnia córka nadal ssała smoczek - BEZ STRESU
Wytłumaczenie mamy: Daję go jej, żeby nie ssała paluszka.
Co na to ekspert: – Jeśli już malec musi coś ssać, lepiej, żeby był to smoczek niż paluszek czy cokolwiek innego, np. róg poduszki – mówi dr n. med. Barbara Warych, ortodonta. – Trzeba jednak zwrócić uwagę na kształt „pocieszyciela”. Powinien mieć końcówkę z wysklepioną górną częścią (ta wypukłość wpasowuje się w wysklepienie podniebienia) i skośną część dolną. Taki smoczek pozwala dziecku wysuwać żuchwę do przodu. Z korzystającym ze smoczka dwulatkiem warto się wybrać do ortodonty po specjalną płytkę przedsionkową dla małych dzieci (mogą z niej korzystać maluszki od mniej więcej drugiego roku życia) – mięciutką, z kółeczkiem i wałkami bocznymi do nagryzania. Taka płytka pozwoli dziecku bezboleśnie odzwyczaić się od smoczka i zapobiegnie wadzie zgryzu. Warto też uważnie przyjrzeć się malcowi. Zdarza się, że dziecko przywiązuje się do smoczka nie dlatego, że lubi ssać, ale dlatego, że pomaga mu on rozładować napięcie (czyli sięga po niego, by się uspokoić).
4 z 7
Zgadzam się, by mój trzylatek przychodził czasem w nocy do naszego łóżka - DOBRZE
Wytłumaczenie mamy: Przychodzi w środku nocy, więc pozwalamy mu zostać. To łatwiejsze, niż ponowne usypianie go w łóżeczku.
Co na to ekspert: – Jeśli malcowi przyśniło się coś złego albo potrzebuje naszej bliskości czy pocieszenia, to wszystko jest OK – mówi Beata Chrzanowska, psycholog. – Oczywiście pod warunkiem, że nie zdarza się to co noc, bo trzylatek nie powinien na stałe przeprowadzać się do łóżka rodziców. Jeśli takie nocne zmiany miejsca powtarzają się zbyt często albo mamy wrażenie, że dziecko chciałoby zagarnąć dla siebie niewłaściwą pozycję (i np. odsunąć tatę od mamy), lepiej konsekwentnie odprowadzać malucha do jego łóżeczka i siedzieć przy nim tak długo, aż zaśnie albo się uspokoi.
5 z 7
Czasem pozwalam synowi jeździć bez fotelika - NIGDY
Wytłumaczenie mamy: Babcia, która się nim opiekuje, mieszka blisko, a ja mam dość codziennych scen. Mój synek nie cierpi być unieruchomiony!
Co na to ekspert: – To bardzo niebezpieczne. Podczas gwałtownego hamowania ciało nieprzypiętego pasami malca zachowuje się jak wystrzelony z katapulty worek kartofli. Widziałem wiele takich wypadków. Niegroźna na pierwszy rzut oka stłuczka. Wszyscy wyszli z niej bez szwanku. Wszyscy, oprócz dziecka, które wyleciało z auta przez przednią szybę – mówi młodszy inspektor Mariusz Mikłos, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. – Sprawa jest jasna: dziecko do 12. roku życia wolno przewozić wyłącznie w odpowiednim do jego wagi i wieku foteliku. Od 1997 roku regulują tę sprawę przepisy (problem w tym, że nie wszyscy ich przestrzegają).
6 z 7
Odprowadzam dziecko do żłobka, gdy ma lekki katar i trochę kaszle - KIEPSKO
Wytłumaczenie mamy: Nie mam wyjścia. Małemu nic strasznego przecież nie jest, a ja muszę iść do pracy.
Co na to ekspert: – To ryzykowne. Infekcja za każdym razem może mieć inny przebieg – tłumaczy dr Lilianna Baran, pediatra. – Raz zakończy się na katarze, innym razem na zapaleniu płuc. Poza tym infekcje u tak małych dzieci rozwijają się błyskawicznie: malec, który rano jest lekko podziębiony, w południe może mieć już 40°C. Osłabione przeziębieniem, a nawet tylko zakatarzone dziecko jest też łatwym łupem dla wirusów i bakterii. Jest również zagrożeniem dla innych dzieci. Może też zacząć chorować przewlekle, np. na powtarzające się zapalenia ucha. Lepiej więc zostawić podziębionego malca w domu na dwa, trzy dni i poczekać na rozwój wypadków. Wiem, że to nie zawsze jest łatwe i że nie można brać zbyt często zwolnień, jednak trzeba to jakoś zorganizować – poprosić o pomoc babcię, ciocię, sąsiadkę itd.
7 z 7
Telewizor jest włączony od rana do wieczora, nasz dwuletni synek często w niego zerka - BARDZO ŹLE
Wytłumaczenie mamy: Synek nie ogląda drastycznych scen, chodzi spać przed wieczornymi filmami.
Co na to ekspert: – Telewizor nie może być włączony cały dzień! – mówi Beata Chrzanowska, psycholog dziecięcy. – Malec, który żyje obok włączonego non stop telewizora, uznaje, że tak właśnie powinno być. Oglądając wszystko jak popadnie i chłonąc telewizyjną papkę, traci mnóstwo czasu, który lepiej wykorzystać na zabawę, uczenie się nowych rzeczy, rozwijanie wyobraźni itd. Nawet jeśli nie ogląda, tylko zajmuje się swoimi sprawami, od czasu do czasu zerka na ekran, przerywając to, co właśnie robi. W ten sposób może nigdy nie dojść do tego, jak ułożyć wieżę z siedmiu klocków, bo już przy piątym czy szóstym jego uwagę pochłania proszek do prania, kostka rosołowa albo jeszcze coś innego.