Posłanie dziecka do żłobka to rewolucja dla całej rodziny. Nie tylko maluch musi przyzwyczaić się do zupełnie nowych warunków. Rodzice również. Wiele mam zmaga się nie tylko z nową organizacją dnia, ale również z poczuciem winy, że na tak wczesnym etapie życia, maluch trafia pod opiekę obcych ludzi. Jak oswoić nową sytuację, jak powinna wyglądać prawidłowa adaptacja w żłobku, co należy zrobić, kiedy oddajemy do placówki roczne lub nieco starsze dziecko, wyjaśnia psycholog i pedagog, Dorota Zawadzka.

Reklama

Adaptacja w żłobku nie jest tak szczegółowo opisywana jak adaptacja przedszkolna. Jak powinna wyglądać? Nie możemy przecież z dnia na dzień zostawiać nieprzygotowanego dziecka w żłobku.

Niestety często tak się robi. Adaptacja dziecka do żłobka ma pomóc uporać się z lękiem separacyjnym, czyli ze zniknięciem mamy z pola widzenia. Najpierw musimy popracować nad sytuacjami, w których dziecko może zostać gdzieś bez nas – u babci, cioci, w klubiku na 5, 7 czy 12 minut. Na krótko, bo poczucie czasu u malucha nie jest jeszcze takie, jak u dorosłych. Oczywiście, możemy też uczyć dziecko samodzielności, ale nie oczekujmy za dużo, bo roczniak, niestety, wymaga drugiej osoby do obsługi. W żłobku panie i tak muszą wszystko zrobić, bo dzieci noszą pieluchy, same nie jedzą. Ale jeśli dobrze wybierzemy żłobek, to dziecko nauczy się tam wielu rzeczy.

Kiedy powinniśmy zacząć przygotowania?

Jeśli myślimy o posłaniu dziecka do żłobka od września, wakacje powinny nam wystarczyć. A gdy już będziemy później odprowadzać malucha, zawsze powinna to robić osoba, która lepiej radzi sobie z rozstaniem, żeby minimalizować stres. Jeśli zaczniemy przedłużać pożegnanie: jeszcze trzy razy się przytulimy, jeszcze pięć razy pocałujemy, z każdym całuskiem będzie trudniej. Dzieci są mądre, szybko się uczą, ale także mają wysoką empatię i odczuwają nasze emocje. Aby maluchowi było łatwiej, sami musimy sobie poradzić z tym, co czujemy.

Wielu rodziców ma poczucie winy, że muszą oddać dziecko do żłobka. Jak sobie z tym radzić?

Zawsze namawiam, żeby rodzice pamiętali, że dziecku w żłobku nie dzieje się krzywda. Poczucie winy robimy sobie sami. Jak ktoś wbije sobie do głowy, że nie spełnia czyichś oczekiwań, albo słucha teściowej, która mówi: „Oj, powinnaś siedzieć z dziećmi w domu, bo ja siedziałam ze swoimi do 15. roku życia”, to mamy problem. Nie pozwólmy sobie wejść na głowę. Podjęłam taką decyzję, przemyślałam ją, ustaliłam z mężem i mojemu dziecku krzywda się nie stanie. Wybraliśmy świetny żłobek, wszystko jest super. Tego się trzymajmy. Jeżeli mama ma poczucie winy, to i dziecko będzie odczuwało dyskomfort. Dzieci widzą, gdy mama nie do końca jest zadowolona z tego, co robi. Jeśli jest zadowolona i mówi: idziemy do żłobka, tam jest ekstra, jest łatwiej. Musimy mniej kombinować, mniej rozmyślać.

Jeśli dziecko płacze w żłobku, nie wiemy, czy to kwestia adaptacji, czy może dzieje mu się krzywda? Skąd wiadomo, że wybraliśmy dobry żłobek, skoro dziecko nie jest jeszcze komunikatywne?

Powinniśmy najpierw pójść z wizytą do żłobka, zobaczyć, jak wygląda, wejść do środka. Byłam jakiś czas temu w pewnym dużym mieście. Mamy opowiadały mi, że oddają dzieci do żłobka przez dziurę w drzwiach. A na pytanie: „Nigdy nie byłyście w środku”? Odpowiedziały, że ich nie wpuścili. Więc spytałam żartobliwie: „A może wasze dzieci przez cały dzień wiszą tam na hakach? Jak w sklepie?”. Mamy były zdziwione, że powinny wejść do środka i wszystko obejrzeć. Zobaczyć łazienki, leżaczki, dowiedzieć się, jak wygląda rozkład dnia. Zawsze powinniśmy też pytać o kwalifikacje kadry, jakie szkoły skończyła, jakie ma doświadczenie. To nie jest tak, że oddajemy dziecko i się nie zastanawiamy, czy pani Zosia ma odpowiednie kwalifikacje czy też nie ma. Przecież oddajemy jej pod opiekę najważniejszego dla nas człowieka.

Zobacz także

W publicznym żłobku nie powinno być problemu z kwalifikacjami...

Ale w prywatnym już tak może być. Warto pytać, czy pracownicy mają aktualne książeczki zdrowia. Musimy wiedzieć, czy osoba, która pracuje z naszym dzieckiem, nie choruje np. na gruźlicę. Nie chodzi tylko o nauczycielki, ale też o panie w kuchni i tzw. ciocie, które pomagają w opiece. Dopytujmy, jak wygląda menu, czy kuchnia jest na miejscu. Namawiam rodziców, by prosili o zorganizowanie zajęć pokazowych. Można zobaczyć wtedy, jaki nauczyciel ma stosunek do dzieci, jakie ma pomysły, jak reaguje na płacz, jaki ma zasób słów, czy mówi poprawną polszczyzną. Moi synowie przychodzi z przedszkola i mówili „latajo, skaczo, biegajo”, bo jedna z pań tak się wysławiała.

Ostatnia ważna rzecz to rozmowy z rodzicami, którzy mają dzieci w starszej grupie. Jeżeli coś jest nie tak, rodzice to wiedzą i mówią, że pani Halinka jest fajniejsza, a pani Zosia mniej. Można przyjść pod żłobek w zwykły dzień i popytać. Nie bójmy się pytań. Po fakcie rodzice czasem się dziwią: „Nie wiedziałem, że tu nie ma kuchni, tylko jest catering”. Mówię oczywiście o idealnym świecie, gdy możemy wybierać. Czasami jest tak, że dziecko idzie do tego żłobka, w którym po prostu jest wolne miejsce.

Jeśli mama ma wybór i może przesunąć powrót do pracy, do jakiego momentu powinna czekać z oddaniem dziecka do żłobka?

W takiej sytuacji rozważałabym poczekanie do 2. roku życia, kiedy dziecko będzie bardziej społeczne. Dwulatek lepiej radzi sobie w grupie, potrafi się już bawić. To oczywiście zależy od konkretnego dziecka – dziewczynki zwykle lepiej aklimatyzują się niż chłopcy. Gdy byłam młodą mamą, uważano, że najlepiej być z dzieckiem w domu do 3. roku życia, a dopiero potem posłać je do przedszkola. To jest dobre rozwiązanie, ale w świecie idealnym. My w takim nie żyjemy. Poza tym, gdy dziecko ma 3 lata, mamie też może być trudno się z nim rozstać, bo jest takie fajne, bo urodziło się drugie dziecko, więc mama decyduje, że zostanie w domu z dwójką. I potem przychodzą do szkoły kilkulatki, które nie miały żadnego kontaktu z rówieśnikami i sobie nie radzą.

Dorota Zawadzka jest pedagogiem i psychologiem rozwojowym. Współpracuje m.in. z Komitetem Ochrony Praw Dziecka i Rzecznikiem Praw Dziecka jako jego społeczny doradca. Została uhonorowana przez dzieci Orderem Uśmiechu.

Jak pomóc dziecku w adaptacji do żłobka?
Dziecko nie rozumie, co oznacza słowo „rozstanie", zwłaszcza jeśli ma się ono odbyć w przyszłości (pojęcia „jutro”, „za tydzień” są dla niego niezrozumiałe). Zamiast tłumaczyć maluchowi, co go czeka, przygotuj go do nowej sytuacji.
– Pójdźcie na plac zabaw, który znajduje się przy żłobku. Pokaż maluchowi sale, w których bawią się dzieci (w żłobkach organizowane są specjalne dni otwarte).
– Zorganizuj w domu żłobek dla misia, lalki, pajacyka i pieska. Wytłumacz dziecku, że zabawki bawią się same, bez mamy, samodzielnie jedzą obiad, a potem śpią. Wyjaśnij, że duży miś i duża lala są w pracy i później przyjdą po swoje dzieci.
– Nie organizuj maluchowi cały czas zajęć. Pozwól mu pobawić się samemu, zgodnie z własną inwencją. Umożliwiaj dziecku kontakty z rówieśnikami. Chodź z malcem na plac zabaw, pozwalaj na zabawę w piaskownicy, odwiedzajcie razem znajomych, którzy mają dzieci.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama