Bunt dwulatka
Bez problemu dostrzeżesz, że właśnie się zaczął. I szybko będziesz mieć dość. Na pocieszenie wiedz, że to normalny i bardzo ważny etap w rozwoju dziecka. I że wkrótce minie.
- Marta Fidecka, psycholog
Okres buntu jest naturalny i potrzebny. Tylko jak go przetrwać?
Ten pierwszy okres buntu (będzie następny! w okresie dojrzewania) przypada między 18. a 26. miesiącem życia. Ale nie są to sztywne granice. Za to prawie każdy rodzic w podobnym okresie skarży się, że dziecko pokazuje „charakterek”, „staje się złośliwe”, „próbuje rządzić”. Zawołaj swojego dwulatka, a pobiegnie w przeciwną stronę; poproś, by włożył skarpetkę do szuflady, a on raczej wyrzuci całą jej zawartość; powiedz, że nie wolno bić psa, a biedny zwierzak zarobi jeszcze kopniaka. „Nie”, „nie” i „nie’ - wydaje się, że maluch nie potrafi powiedzieć nic innego. Odpowiada „nie” na prośby, polecenia, zakazy. Gdy nie dostanie tego, czego chce, wrzeszczy wniebogłosy. Albo bije. I płacze ze złości, gdy nie udaje mu się osiągnąć tego, co sobie założył. Straszne? Czasami straszne, ale bardzo potrzebne.
Bardzo ważne „nie”
Ten okres negatywizmu jest bardzo ważny z punktu widzenia kształtowania się tożsamości dziecka, jego poczucia własnego „ja”, stawania się odrębną, niezależną osobą. Mówiąc „nie” maluch odkrywa, że może wpływać na rzeczywistość, wywoływać rozmaite zdarzenia, może o sobie decydować, a w związku z tym jest kimś odrębnym od mamy i taty. Właśnie teraz kształtuje się jego poczucie własnej wartości i sprawczości. Dziecko uczy się o sobie bardzo ważnej rzeczy - „mogę wpływać na rzeczywistość” lub „nie mam wpływu na to co się ze mną dzieje”. Od postępowania rodziców w dużej mierze zależy, która postawa zapisze się w jego scenariuszu na życie. Ta faza ma jeszcze jedno wytłumaczenie - dziecko testuje Twój autorytet, sprawdza granice w jakich może się poruszać. Jeśli rodzice pozwalają mu na wszystko, mogą wychować małego tyrana. Z drugiej strony - tłumiąc dziecięcą niezależność, zaszczepiają w nim przekonanie, że nie ma kontroli nad tym, co go w życiu spotyka. Jak więc poradzić sobie z buntem dwulatka?
Daj dziecku wybór
Zamiast namawiać: „Zjedz serek” lub pytać: „Czy chcesz serek?”, daj dziecku wybór: „Chcesz serek taki czy taki” (waniliowy czy wiśniowy?). Zamiast powiedzieć: „Idziemy teraz umyć rączki”, zaproponuj: „Wolisz umyć rączki w kuchni czy w łazience”. Na tak postawione pytanie trudno odpowiedzieć „nie”, ale jest i ważniejsza konsekwencja - dając dziecku jak najwięcej okazji do podejmowania decyzji, pokażesz mu, że ma kontrolę nad swoim życiem, a tym samym ograniczysz potrzebę buntu.
Zamień „nie wolno” na „wolno”
Zamiast zabraniać, pokaż dziecku, co mu wolno. Gdy mały artysta robi freski na ścianie, daj mu papier i powiedz: „Rysujemy na karteczce. Tu można narysować pięknego konika. Albo kotka. Wolisz konika czy kotka?”.
Nie rozkazuj
Nikt nie lubi słuchać rozkazów, a zbuntowany dwulatek szczególnie. Można wykorzystać tę jego przekorę i gdy dziecko nie chce wracać do domu ze spaceru, pomachać mu ręką na pożegnanie mówiąc: „Dobrze, to ty zostań, a ja idę”. A zamiast polecenia: „Natychmiast usiądź na krzesełku”, lepiej powiedzieć: „Ciekawe czy umiesz sam usiąść na tym krzesełku” lub: „Obiadek już gotowy. Ciekawe, gdzie my teraz usiądziemy”. Maluch, który tak bardzo chce być teraz niezależny, chętnie wykaże się inicjatywą i... sam usiądzie.
Stawiaj granice
Nie ma wychowania bez stawiania granic. Rozsądne stawianie granic pokazuje dziecku, czego się od niego oczekuje, a to tak naprawdę daje mu poczucie bezpieczeństwa. Pokazuje, że dorosły panuje nad sytuacją. Pod warunkiem jednak, że ograniczenia i zasady nie będą zbyt restrykcyjne i że dziecko będzie w stanie ich przestrzegać (np. dwulatek nie będzie umiał utrzymać porządku w pokoju, nie kręcić się przy jedzeniu, nie biegać, nie krzyczeć itd.).
Ustąp czasem
"Twoje" nie zawsze musi być na wierzchu. Jeśli sprawa nie jest zbyt ważna, możesz czasem ustąpić dziecku. Twój autorytet wcale na tym nie ucierpi. Ale nie rób tego, gdy maluch bardzo głośno już krzyczy, tupie ze złości nogami, rzuca się po podłodze w sklepie, bo wtedy nauczy się, że wystarczy tylko zrobić porządną awanturę, by wygrać.