Co robić, gdy dziecko krzyczy: Mamo, kup mi!
Gdy dziecko chce kolejnego loda, batonika, wiaderko, piłkę... Czy można jakoś oprzeć się dziecięcej manii posiadania bez łez, krzyku i awantur?
- Edipresse
Wśród wakacyjnych sklepików, w drodze na plażę czy plac zabaw, na zakupach, w mieście i na letnisku – za każdym razem mały uparciuch domaga się, by mu coś nowego kupić. Nie zawsze masz na to pieniądze, zresztą nie o to tylko tutaj chodzi. Po prostu nie chcesz zawsze ulegać i na wszystko się zgadzać. To dobrze! Trzeba czasem odmówić, choć to trudne. Musisz dziecko uczyć, jak radzić sobie z pewnymi ograniczeniami i wynikającą z nich frustracją.
Odmawiając rozsądnie, pokazujesz, jak dokonywać wyboru.
To trudna sztuka. Mówiąc: „Trzech konewek nie kupimy. Wybierz tę, która ci się najbardziej podoba”, pokazujesz, jak spośród masy rzeczy wybrać przedmiot, który najbardziej się podoba, przyda lub dostarczy przyjemności.
Poza tym pamiętaj, że dziecko, które ma wszystko, traci umiejętność cieszenia się z drobiazgów. Bo człowiek cieszy się z tego, co wyczekane i wyjątkowe, a nie z tego, co jest dostępne na każde skinienie (czy wymuszone krzykiem). Maluch, któremu mama i tata zawsze ulegają, traci poczucie bezpieczeństwa, bo rodzice nie stawiają mu żadnych ograniczeń.
Dlatego lepiej np., by wyprawa do lodziarni była w wakacje nad morzem od czasu do czasu (jaka to będzie frajda!), niż pięć razy dziennie kupować wymuszonego łzami loda. Kilkulatek próbuje bowiem na wszelkie sposoby wywierać presję na rodzicach. Sprawdza, co musi zrobić, by postawić na swoim. Jeśli się przekona, że krzyk i łzy działają, będzie to wykorzystywał.
Ale co robić, gdy brzdąc zaczyna płakać albo urządza scenę?
Postaraj się zachować spokój. On nie robi Ci na złość (choć tak to może wyglądać). Już taka natura kilkulatka, że chce mieć wszystko natychmiast, a jak nie to... będzie wrzeszczał, kopał, wyrywał się. Twoja rola to go „ucywilizować”. W końcu zrozumie w czym rzecz. I na pewno nie przestanie Cię kochać, nawet jeśli nie dostanie piętnastego z kolei samochodzika...
Jak nie ulec łzom?
Bądź konsekwentna. Jeżeli powiedziałaś „nie”, to nie ustępuj pod wpływem krzyku. Inaczej takie sceny się powtórzą.
- Nie szarp malucha, który się złości. Nie krzycz, nie dawaj klapsów. Jeśli robi scenę w sklepie, wynieś go stamtąd. Kiedy się uspokoi, w prostych słowach wyjaśnij, że takie zachowanie nie jest w porządku i że w ten sposób nic się nie osiąga.
- Nie kieruj się wyłącznie ceną. Dla dziecka w tym wieku nie ma znaczenia, że zgadzasz się na pięć plastikowych piłek (bo są tanie). Widzi tylko, że ulegasz kaprysowi dla świętego spokoju. Stawiaj więc rozsądną tamę zachciankom, nawet jeśli cię na nie stać.
- Pamiętaj, że odmawiasz dla dobra malca. Robiąc to, nie stajesz się złą mamą. Wręcz przeciwnie, mimo że to trudne także dla ciebie.
- Nie złość się na dziecko, jeśli już uległaś i kupiłaś to, co chciało. Nie próbuj go szantażować: Skoro dostałaś lalkę, teraz ładnie zjedz obiadek”. To nie ma sensu.
Dlaczego warto czasem odmówić?
Dzięki temu dziecko uczy się, jak radzić sobie z odmową i trenuje – przy pomocy rodziców – potrzebne w życiu umiejętności. Fakt, kilkulatek na „nie” reaguje zwykle łzami i złością. Ale takie sytuacje są potrzebne! W życiu nie zawsze wszelkie nasze potrzeby są realizowane od razu. Malec nieraz znajdzie się w sytuacji, gdy nie uda mu się otrzymać tego, czego pragnie. I jeśli teraz dostaje wszystko, może mieć potem trudności z radzeniem sobie z drobną nawet odmową. Ale gdy mama i tata go tego nauczą, będzie mu łatwej radzić sobie w przedszkolu, w grupie rówieśników. Atak złości i łzy to nie powód, by ustępować. Raczej okazja, by pokazać dziecku, jak sobie z tym radzić.
Katarzyna Floryan psycholog, w Uniwersytecie dla Rodziców w Warszawie prowadzi terapię dzieci i wspiera rodziców w trudnościach wychowawczych
Czytaj także: 7 sposobó na poskromienie buntu dwulatka.