Panie Profesorze, skąd tyle – jak się okazuje – błędnych przekonań dotyczących sepsy?
E.K.: Kiedyś sepsę utożsamiano z zakażeniem krwi. Mówiono nawet, że ktoś „przeziębił krew”. Dziś wiemy, że tak nie jest. Sepsa to nadmierna, wadliwa reakcja organizmu, a konkretnie układu odpornościowego na zakażenie, które może zostać wywołane przez różne drobnoustroje. Zupełnie inaczej przebiega ona u osób starszych, a inaczej u dzieci. Ryzyko sepsy meningokokowej jest u niemowląt oraz u dzieci do 2. roku życia kilkadziesiąt razy większe niż w późniejszym wieku; drugą w kolejności grupą ryzyka są nastolatki.
Dlaczego ryzyko sepsy u najmłodszych jest tak wysokie?
E.K.: Najgroźniejsze są te bakterie, których nasz organizm nie potrafi dobrze zwalczać, ponieważ ich nie zna lub nie rozpoznaje. W przypadku małych dzieci, których układ odpornościowy jest jeszcze nie w pełni dojrzały są to bakterie otoczkowe pneumokoki, Haemophilus influenzae [pałeczka hemofilia typu B – przyp. red.] i meningokoki. W skład każdej z tych bakterii wchodzi specjalna, wielocukrowa otoczka. W przypadku meningokoka typu B otoczka zawiera antygeny tożsame z tymi, które znajdują się w ludzkiej tkance nerwowej. W związku z tym organizm słabo lub w ogóle nie reaguje na obecność meningokoków, bo błędnie uznaje je za „swoje” antygeny.

Reklama
Prof. Ernest Kuchar podczas konferencji prasowej z okazji Światowego Dnia Sepsy

Prof. Ernest Kuchar podczas konferencji prasowej z okazji Światowego Dnia Sepsy

Ale przecież tylko niektóre dzieci chorują z powodu meningokoków. Dlaczego u innych, mimo że mają kontakt z nosicielami bakterii, choroba się nie rozwija?
E.K.: Organizm ma wiele różnych mechanizmów obronnych. Do sepsy meningokokowej najczęściej dochodzi tuż po zakażeniu się „zjadliwym” szczepem bakterii. Tak naprawdę decyduje o tym wyścig szybko mnożącego się meningokoka z mechanizmami odporności. W uproszczeniu, jeśli bakteria jest silna, to mnoży się szybciej niż organizm jest w stanie ją zwalczać. Jeśli z kolei jest słaba i mnoży się powoli, to zazwyczaj jest pod kontrolą układu odporności, a więc niezdolna do wywołania choroby.
W przypadku meningokoków do zakażenia dochodzi drogą kropelkową, jak to wygląda w praktyce?
E.K.: Podczas kaszlu, kichania, a nawet głośnego mówienia wyrzucamy z siebie kropelki śliny z bakteriami znajdującymi się w nosogardle. Dlatego wystarczy znaleźć się w odległości mniej więcej metra od osoby chorej lub bezobjawowego nosiciela meningokoka, by mogło dojść do zakażenia. Może się to również wydarzyć podczas wspólnej jazdy windą, wizyty w centrum handlowym lub na lotnisku, wszędzie tam, gdzie jest duże skupisko ludzi. Oczywiście dotyczy to również żłobków i przedszkoli.
Jakie są objawy sepsy meningokokowej? Na co rodzice powinni zwracać uwagę?
E.K.: Przede wszystkim na zły stan ogólny dziecka, nie tylko wysoką gorączkę. Pamiętajmy, że jest ona „tylko” jednym objawem. Temperaturę można szybko obniżyć – wystarczy podać dużo leków i gorączka spadnie, ale nie zlikwidujemy w ten sposób przyczyny. To, co jest najważniejsze, to ogólny stan dziecka. Oczywiście, że trudno jest bez przeszkolenia medycznego zbadać tzw. parametry życiowe, czyli ocenić najważniejsze funkcje, jak krążenie czy oddychanie. Są jednak proste czynności, które rodzice mogą wykonać sami w celu oceny zagrożenia sepsą – na przykład sprawdzenie czasu powrotu kapilarnego. Poza tym zdajmy się na instynkt- jeżeli dziecko nam się „nie podoba” skonsultujmy się z lekarzem.
Czym jest powrót kapilarny?
E.K.: Nasze opuszki palców są różowe, a kiedy lekko je uciśniemy, wówczas robią się białe. U zdrowej osoby w ciągu jednej, maksymalnie dwóch sekund od zwolnienia ucisku opuszki z powrotem robią się różowe. W przypadku sepsy dochodzi do centralizacji krążenia - organizmowi nie wystarcza krwi dla tkanek obwodowych, dlatego powrót kapilarny trwa dłużej – po zwolnieniu ucisku opuszka jeszcze przez kilka sekund jest biała. Inną charakterystyczną cechą sepsy są zimne kończyny, co również można stosunkowo łatwo ocenić. Niepokojąca różnica między temperaturą rąk lub nóg, a tułowiem wynosi ponad trzy stopnie Celsjusza. Starsze dzieci skarżą się również na ból rąk i nóg.

Dowiedz się więcej o meningokokach >>> Zaszczep Zdrowiem

Jakie jeszcze objawy mogą się pojawić?
E.K.: W przypadku sepsy wywołanej przez meningokoki typu B często dochodzi do wymiotów. Niepokojącym objawem może być również wystąpienie duszności, zaburzenia rytmu serca czy wreszcie zaburzenia świadomości, co oznacza, że nie ma z dzieckiem pełnego kontaktu.
Pojawić się może również wysypka na skórze. Kiedy łączyć ją z sepsą meningokokową?
E.K.: Jest to tzw. wysypka krwotoczna lub wybroczynowa. Każda inna wysypka, po uciśnięciu miejsca, w którym wystąpiła, znika. Możemy wówczas stwierdzić, że jest to po prostu przekrwienie na skórze. W przypadku wysypki krwotocznej po uciśnięciu zmiany wciąż są widoczne. Oznacza to, że krew się wylała poza naczynia krwionośne. Łatwo to sprawdzić po uciśnięciu wysypki szklanką lub innym przezroczystym przedmiotem – wówczas widzimy, czy zmiany na skórze znikają, czy też nie.
Kiedy jesteśmy jako rodzice bardzo zaniepokojeni stanem dziecka, to powinniśmy kierować się prosto do szpitala?
E.K.: Tak, ponieważ w szpitalu istnieje możliwość precyzyjnej i szybkiej diagnostyki oraz obserwacji pacjenta. Trudno, by sama gorączka od razu wskazywała, że mamy do czynienia z sepsą. Jednak inwazyjna choroba meningokokowa (IChM) przebiega tak gwałtownie, że już po godzinie mogą pojawić się kolejne objawy, które wcześniej wymieniłem. W porównaniu z liczbą przypadków przeziębienia, zakażenia meningokokami stanowią zaledwie promil zachorowań. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę takie kryterium jak śmiertelność, to IChM jest drugą przyczyną zgonów spośród wszystkich chorób zakaźnych po zapaleniu płuc i grypie. Każda godzina zwłoki w sepsie meningokokowej o 8-10 proc. zwiększa ryzyko śmierci. Innymi słowy, każda godzina zmniejsza szansę na uratowanie pacjenta.

Zobacz także
Adobe Stock

Czy interwencja medyczna pomaga w porę zatrzymać chorobę?
E.K.: Nawet przy najlepszej opiece umiera co piąty lub szósty chory. Ale są jeszcze inne następstwa - amputacje paliczków (kości palców stóp lub rąk – red.) bądź całych kończyn. Dzieje się tak dlatego, że meningokoki mnożą się we krwi tworząc zatory, które zatykają końcówki tętnic. Dokładnie taka sama przyczyna ma miejsce w przypadku powikłań w ośrodkowym układzie nerwowym. Zatory prowadzą do „zablokowania” pewnych funkcji. Dlatego skutkiem inwazyjnej choroby meningokokowej może być trwałe powikłania naeurologiczne, na przykład niedosłuch, niedowłady lub padaczka. Niejednokrotnie dochodzi też do upośledzenia wyższych funkcji umysłowych. Na przykład dziecko ma problemy ze skupieniem uwagi, słabszą pamięć, jest bardziej labilne emocjonalnie. Czasami te zmiany są minimalne, ale mogą utrudniać życie. Warto dodać, że sam fakt przebycia przez dziecko tak ciężkiej choroby sprawia, iż rodzice zaczynają przesadnie troszczyć się o jego zdrowie. Jak więc widać, konsekwencje inwazyjnej choroby meningokokowej są wieloletnie.
Czy szczepienia są optymalną formą ochrony przed zakażeniem meningokokami?
E.K.: Według aktualnego Programu Szczepień Ochronnych, profilaktykę inwazyjnej choroby meningokokowej zaleca się dzieciom powyżej 2. miesiąca życia. A skoro jest to szczepienie zalecane, to niestety płatne. Ale warto je wykonać. Bo każde szczepienie stanowi trening układu odporności. Podajemy do organizmu antygen, zazwyczaj martwy drobnoustrój, by układ odpornościowy „ćwiczył”, jak z nim walczyć. W efekcie, kiedy przyjdzie mu zmierzyć się z żywą bakterią, będzie przygotowany do starcia i lepiej sobie poradzi. Każdy z nas ma kontakt z ludźmi. Rozprzestrzenianie się bakterii drogą kropelkową (tak jak to jest w przypadku meningokoków) sprawia, że takich zakażeń bardzo trudno jest uniknąć. Szczepienia są najskuteczniejszym i tak naprawdę najprostszym sposobem obrony przed tymi groźnymi chorobami zakaźnymi.

Reklama

Artykuł powstał w ramach kampanii „Wyprzedź meningokoki”

Reklama
Reklama
Reklama