
Udar mózgu to jedno z najczęstszych powikłań neurologicznych po COVID-19. Narażone są nie tylko dzieci, które już wcześniej borykały się z problemami neurologicznymi, ale także ci pacjenci, którzy do tej pory nie byli wcale w grupie ryzyka.
Udar mózgu po COVID-19: chorują coraz młodsze dzieci!
Udar mózgu kojarzy się raczej ze starszymi osobami, otyłością, nadciśnieniem i paleniem papierosów. To trzecia przyczyna zgonów w Polsce. Teraz udar mózgu zaczyna dotykać także dzieci, i to kilkulatki, a nawet kilkunastomiesięczne maluszki. Wszystko przez powikłania wywołanie przez COVID-19.
„Wirus SARS-CoV-2 ma w swojej naturze działanie prozakrzepowe, dlatego udary niedokrwienne mózgu mogą zdarzać się również u dzieci. Nasz najmłodszy pacjent z udarem niedokrwiennym po przebytym COVID-19 miał zaledwie kilkanaście miesięcy, poza nim mieliśmy jeszcze przypadki udaru pocovidowego u dwulatka i trzylatka” – powiedział w rozmowie z PAP dr Łukasz Przysło, szef Kliniki Neurologii Rozwojowej i Epileptologii w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, gdzie leczono dzieci z udarem.
Lekarze zwracają uwagę, że ryzyko ciężkich powikłań po szczepionce na koronawirusa jest dużo niższe niż zagrożenie, jakie niesie ze sobą infekcja SARS-CoV-2. Dzieci, które dotychczas trafiły do szpitali z objawami udaru mózgu, cierpiały na niedowład połowiczy ciała, zaburzenia mowy, zaburzenia świadomości i bóle głowy. To niezwykle ważne, aby rodzice reagowali jak najszybciej, zwłaszcza gdy dziecko skarży się na silny ból głowy i drętwienie ciała.
„Ważne jest, by reagować, gdy pojawia się silny ból głowy, czy wówczas, gdy dziecko mówi, że drętwieje mu twarz lub ręka. Często rodzice myślą, że dziecku ścierpła rączka w czasie snu i nie mają świadomości tego, że przyczyny mogą być dużo poważniejsze” – powiedziała mediom dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie.
Gdy dziecko trafi do szpitala w czasie ostrej infekcji, jest jeszcze szansa, by cofnąć procesy związane z powikłaniami neurologicznymi. Na leczenie po infekcji może być już za późno.
„Następstwa udaru u dzieci mogą być długotrwałe i przełożyć się nawet na kolejne lata. (...) Możemy się spodziewać chorób neurologicznych, chorób mięśnia sercowego, zmian niedokrwiennych w sercu, w mózgu. (...) SARS-CoV-2 ma działanie uszkadzające. Jest nie tylko chorobą płuc, ale i właśnie naczyń” – tłumaczy ekspertka.
Zobacz też:

Pani Barbara z Krakowa, 65-letnia emerytowana nauczycielka bała się szczepienia na COVID. Kobieta zaszczepiła się pierwszą dawką, ponieważ prosił ją o to syn. Jednak już wtedy krakowianka założyła, że drugiej dawki nie przyjmie. Jej decyzja miała tragiczne konsekwencje. Strach przed szczepionką, izolacja od wnuków Syn pani Barbary ustalił wraz z żoną, że kobieta nie będzie mogła widywać się z wnukami do momentu, aż przyjmie drugą dawkę szczepionki przeciw COVID-19. Małżonkowie byli bardzo ostrożni, bo ich młodsze dziecko było wcześniakiem. Chłopczyk miał obniżoną odporność, długo leżał w inkubatorze, później często chorował. Rodzice Szymona i Lenki byli konsekwentni w swojej decyzji. Wnuki rozmawiały z babcią online. „Ja to odbierałam tak, że pokazali mi na chwilę dzieci, żeby mi serce pękło i żebym wzięła tę drugą dawkę. A ja nie chciałam” – mówiła pani Barbara. Kobieta bała się jednak przyjąć drugą dawkę szczepionki przeciwko COVID-19. „Powiem pani szczerze: bałam się. Czego? W szkole, w której uczyłam przez wiele lat, zmarła nauczycielka po pierwszej dawce. Czy sprawdzałam to osobiście? Nie. Uwierzyłam koleżance, która ją lepiej znała” – wyjaśniła 65-latka na łamach WO. Doszło jednak do sytuacji, w której rodzice Szymona i Lenki potrzebowali wsparcia pani Barbary w opiece nad dziećmi. Nie mieli innej alternatywy, musieli pojechać na pogrzeb bliskiej osoby. Pani Barbara tydzień wcześniej wiedziała o tym, że wnuki będą pod jej opieką. Starała się być ostrożna, nie wychodziła z domu. Podczas spotkania z wnukami miała na twarzy cały czas maseczkę. Prosił ją o to jej syn. Babcia i wnuk zakażeni COVID-19 Po pewnym czasie pani Barbara zaczęła się źle czuć, przez tydzień gorączkowała. 25 października poszła wykonać test przeciw COVID-19....

Agnieszka Hyży wykazała się odpowiedzialnością i już zaszczepiła córkę przeciw COVID-19. Tymczasem w sieci wrze – niektórzy internauci zarzucają jej nawet, że nie kocha swojego dziecka! Agnieszka Hyży zaszczepiła córkę: „Chcemy czuć się bezpiecznie” Gwiazda niedawno urodziła małego Leona, ale jest też mamą 8-letniej dziewczynki z poprzedniego związku. Bez wahania postanowiła zadbać o zdrowie oraz bezpieczeństwo swojej rodziny i zabrała córkę do przychodni już pierwszego dnia, w którym zaczęto szczepić na koronawirusa dzieci w wieku 5-11 lat. „Jako jedni z pierwszych, w towarzystwie sporej gromady rodziców z dziećmi zrobiliśmy to dla siebie, zdrowia i poczucia odpowiedzialności społecznej. Chcemy chodzić do szkoły, spotykać się z bliskimi, korzystać z rozrywek i czuć się bezpiecznie. (...) COVID-19 atakuje coraz młodszych, a zakażone dzieci nie zawsze przechodzą zakażenie w sposób łagodny lub bezobjawowy. Oddziały pediatryczne przepełnione. Pan w przebraniu pandy rejestruje dzieci. Nie ma się czego bać” – uspokajała na Instagramie. Niedługo po ujawnieniu informacji o szczepieniu córki Agnieszka Hyży zaczęła dostawać wiadomości pełne agresji i niezrozumienia. „Miałam cię za mądrą babkę. Mam nadzieję, że twoje dzieci nie odczują tego zdrowotnie” – ubolewali niektórzy fani. „Porażka, nie mogę na to patrzeć” – to jedne z łagodniejszych komentarzy. Gwiazda przyznała, że spotyka się też z zarzutami, jakoby nie kochała córki, a niektórzy piszą jej o ryzyku śmierci dzieci po szczepionce. „Świadomie napisałam odnośnie szczepienia córki, spodziewając się wiadomości i hejtu. Dziękuję za ogrom wiadomości, w których popieracie szczepienia, widzicie w nich szansę na poradzenie sobie...

Od kilku tygodni trwają w Polsce szczepienia przeciwko COVID dla dzieci z grupy wiekowej 5-11 lat, a od dłuższego czasu szczepione są starsze dzieci i młodzież. Im młodsze dziecko ma przyjąć szczepionkę, tym więcej wątpliwości mają jego rodzice. Sprawdzamy aktualny stan wiedzy na temat bezpieczeństwa szczepień dzieci przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2, przytaczamy wyniki badań i opinie ekspertów. Oto informacje dla rodziców i opiekunów dzieci, które ułatwią podjęcie decyzji, czy szczepić dziecko na COVID. Czy szczepić dzieci na COVID? – stanowisko pediatrów Prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego (PTP), prof. Jarosław Peregud-Pogorzelski nie ma wątpliwości – należy szczepić dzieci w wieku 5-11 lat na COVID – mówi. Jego zdaniem szczepienie dzieci na COVID jest ważnym elementem walki z pandemią, gdyż szkoły są miejscem, które sprzyja rozprzestrzenianiu się wirusa. Jednak nie tylko o walkę z pandemią tu chodzi. Szczepienie dziecka przeciwko COVID pozwala bardzo zmniejszyć ryzyko, że u dziecka rozwinie się ciężka postać COVID. Szczepionka chroni także przed bardzo poważnymi powikłaniami zakażenia koronawirusem, które prowadzi do pojawienia się u dziecka objawów PIMS . Mogą one wystąpić u każdego zakażonego koronawirusem dziecka, także tego, które nie ma żadnych chorób towarzyszących. Obecnie opanowujący świat wariant koronawirusa Omikron, który charakteryzuje się niezwykle wysoką zakaźnością, powoduje wzrost liczby dzieci chorych na COVID w szpitalach. Choć dużo wskazuje na to, że w większości przypadków nie powoduje on ciężkiego przebiegu choroby, to sama skala zakażeń, sprawia, że dzieci chorych na COVID jest w szpitalach więcej, także tych ciężko przechodzących zakażenie. Przed tym wszystkim chroni szczepionka. I to w każdej grupie wiekowej dzieci, w jakiej dopuszczono preparat uodparniający do użycia. Uwaga! Obecne stanowisko...