Skąd mam wiedzieć, że to, co daję dziecku, jest zdrowe?
Kupując produkty w opakowaniach, trzeba zwracać uwagę nie tylko na datę przydatności do spożycia, ale przede wszystkim na skład. Im więcej różnych E i tajemniczo brzmiących nazw (takich jak np. E621 – glutaminian sodu – wzmacniacz smaku), tym więcej chemii. Warto uważać: wiele produktów kusi „zdrowo” kojarzącymi się nazwami, ale po bliższych oględzinach okazuje się, że to chwyt reklamowy. Lepiej także nie liczyć na to, że najtańsza mielonka jest dobrą wędliną, bo nie jest. Warto kupować produkty z certyfikatami IMiD i CZD – są przebadane.

Reklama

Z niektórych reklam produktów dla dzieci wynika, że czekoladka może zastąpić mleko, a sok – owoce. Można im wierzyć?
Nie zawsze. Jaskraworóżowy czy jadowicie zielony soczek musi mieć sztuczne dodatki, bo takich owoców po prostu nie ma. Zresztą owoc to owoc, jest w nim więcej witamin i błonnika niż w soku. Podobnie jest z mlekiem (lepiej je pić, niż jeść batony z mlecznym nadzieniem) i innymi produktami.

Czy „dobre” musi oznaczać „drogie”?
W większości przypadków niestety tak, bo za jakość trzeba płacić. I warto, bo jest ważniejsza niż ilość. Lepiej np. kupić dziecku mały kawałek piersi indyka, upiec ją i podać na zimno na kanapce, niż wydać pieniądze na kilogram najtańszych parówek, w których jest mnóstwo tłuszczu, odpadów mięsnych i wypełniaczy. Zresztą bez przesady: podstawowe produkty (mleko, mąka, jajka itd.), z których można przyrządzić zdrowe potrawy, są tańsze niż niezdrowe „gotowce”. Poza tym zestawy witamin, które mają uzupełniać niedobory, też przecież kosztują.

Nie każdy ma gdzie kupować ekologiczne warzywa? Co wtedy? W ogóle z nich zrezygnować?
Oczywiście, że nie. W każdym mieście jest jakiś targ, na którym sprzedają rolnicy, można zaprzyjaźnić się z panią z warzywniaka, która wie, skąd pochodzą warzywa. Można brać je z własnej działki itd. Możliwości jest wiele, niekoniecznie trzeba kupować je wyłącznie w supermarketach.

A co z daniami oraz zupkami w słoiczkach? Można wierzyć, że są wolne od chemii?
Tak, w każdym razie te uznanych marek. Cały proces produkcji podlega ścisłej kontroli. W zupkach czy przecierach nie ma chemii, a długi okres przydatności do spożycia zawdzięczają pasteryzacji. Surowce do ich produkcji są pozyskiwane z kontrolowanych upraw.

Zobacz także

A może po prostu nie przejmować się za bardzo jakością jedzenia i podawać dziecku witaminy?
Nie, bo nawet najlepsze suplementy nie zastąpią witamin i minerałów, które znajdują się w jedzeniu. Pomagają, gdy trzeba uzupełnić niedobory, ale nie można „karmić” nimi dzieci.

Dziesięć przykazań
Jak karmić malucha, żeby jego organizm dostał wszystko, czego potrzebuje?
1. Karm piersią. Twoje mleko ma najlepszy z możliwych skład, zwiększa odporność noworodka, zapobiega biegunkom i alergii, dobrze wpływa na rozwój mózgu i ma mnóstwo innych zalet.
2. Rozszerzaj dietę zgodnie z kalendarzem. Nie spiesz się, bo organizm malca może sobie nie poradzić ze zbyt wcześnie podawanymi nowościami, ani nie zwlekaj zbyt długo, żeby nie doszło do niedoboru ważnych składników.
3. Postaw na jakość… Wszystko, co ląduje na talerzu smyka, powinno być świeże, wartościowe i jak najmniej przetworzone.
4. ...i różnorodność. To najlepszy sposób na dostarczenie organizmowi wszystkiego, czego potrzebuje. Nie bójcie się nowości!
5. Zdrowo przyrządzaj. Gotuj (zwłaszcza na parze – dzięki temu nie pozwolisz „uciekać” witaminom), piecz. Unikaj smażenia, w każdym razie nie rób tego często.
6. Nie rozdrabniaj posiłków dłużej niż to jest konieczne. Dziecko, które ma ząbki, powinno uczyć się żuć i gryźć.
7. Ustal pory posiłków. Dziecko powinno jeść 5–6 razy dziennie: śniadanie, drugie śniadanie, obiad (można go podać na raty – drugie danie po przewie), podwieczorek, kolacja. Nie karm malca na okrągło, nie biegaj za nim z kanapką, nie pozwalaj ciągle podjadać.
8. Posadź smyka przy wspólnym stole. Dzięki temu będzie miał z kogo brać przykład.
9. Wyrabiaj prawidłowe nawyki. Im wcześniej zaczniesz przyzwyczajać dziecko do picia wody, jedzenia warzyw czy różnorodnego pieczywa, tym będzie ci łatwiej. Ucz, że je się spokojnie (a nie w biegu), przy stole (a nie gdziekolwiek), dokładnie żując (a nie łykając niepogryzione kawałki). Wejdzie mu to w krew.
10. Nie przekarmiaj. To malec powinien decydować, ile zje (bo on wie, czy się najadł). Ty możesz decydować jedynie o tym, co znajdzie się na jego talerzu.

Konsultacja: Edyta Gulińska, specjalistka w dziedzienie żywienia z SGGW w Warszawie.

mtj_dopisek.gif

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama