Pielęgnować, czyli wzmacniać barierę ochronną skóry. Jak robić to właściwie? [WYWIAD]
Skóra niemowlęcia jest delikatna, powinna być traktowana ze szczególną troską. Czyli…? „To, na czym nam najbardziej zależy, to tak pomagać skórze maluszka i stosować taką profilaktykę, by w momencie osiągnięcia 3. roku życia dziecka móc mówić o dojrzałości skóry przez duże D. Czyli żeby wszystko działało jak należy” – mówi farmaceutka Martyna Kalinowska i wyjaśnia, dlaczego jest tak ważne są pierwsze lata życia dziecka.
Pierwsze dni życia maluszka to czas pełen niezwykłych emocji. To również moment, w którym dosłownie poznajemy nowego człowieka – uczymy się rozpoznawać każdą fałdkę, pieprzyk i zagłębienie w małym ciałku. Uczymy się również jak je pielęgnować. O tym na co zwracać szczególną uwagę i o czym koniecznie pamiętać mówi specjalista ds. pielęgnacji skóry, Martyna Kalinowska.
Proszę powiedzieć, dlaczego pielęgnacja skóry niemowlęcia jest tak ważna?
Dziecięca skóra wygląda i funkcjonuje inaczej niż dorosłego. Skóra maluszka, który przychodzi na świat, jest pojmowana jako wrażliwa, delikatna i niedojrzała. O pewnej wstępnej dojrzałości mówimy dopiero około 2-3. roku życia. Wtedy osiąga tzw. dojrzałość funkcjonalną, czyli pełni wszystkie funkcje, jakie pełnić powinna skóra człowieka.
Co w takim razie dzieje się przed ukończeniem 3. roku życia? Co oznacza owa niedojrzałość?
Przede wszystkim skóra małego dziecka jest niezwykle cienka – znacząco cieńsza niż dorosłego. Z tego powodu przebijają przez nią naczynia krwionośne. Dla naszego oka odbierane jest to jako różowe zabarwienie. Ale przez to, że jest cieńsza, jest łatwiejsza do spenetrowania przez różne substancje – dużo sprawniej przedostają się przez nią alergeny czy składniki kosmetyków. Jednocześnie dużo łatwiej oddaje wodę i szybciej się odwadnia. Co więcej, skóra małego dziecka jest jaśniejsza niż dorosłego. Produkcja melaniny, czyli barwnika naszej skóry, jest jeszcze mocno ograniczona.
Warto w tym miejscu również powiedzieć, że skóra zawiera w sobie różnego rodzaju gruczoły, przede wszystkim łojowe i potowe. U dziecka jest ich za mało, a czynność i aktywność tych, które są, jest mocno ograniczona. Konsekwencją niewystarczająco dojrzałych gruczołów łojowych jest nie w pełni wykształcony płaszcz hydrolipidowy. Z kolei w przypadku gruczołów potowych, jest to zaburzenie procesów termoregulacji.
Ostatnia ważna rzecz – bo tych różnic jest bardzo dużo – u małych dzieci pH skóry jest niedostatecznie niskie. U dorosłej osoby to wartość około 4,5. U dzieci może sięgać nawet 6. Ono się stabilizuje w pierwszych tygodniach życia maluszka, więc dość szybko. Ale dopóki nie jest stabilne i niedostatecznie kwaśne, skóra jest podatna dużo bardziej na różnego rodzaju zakażenia – mówić możemy zarówno o bakteriach, jak i wirusach czy grzybach.
Jak dbać o skórę maluszka bezpośrednio po porodzie?
Jest bardzo dużo szkół, które mówią o tym, jak dbać o skórę nowo narodzonego dziecka. Można trafić na oddziały położnicze, na których dziecko zostanie wykąpane już w pierwszej dobie życia. Coraz częściej słyszę jednak o oddziałach, na których dziecko pierwszy raz jest myte, czyli pozbawiane mazi poporodowej, dopiero w 3. dobie życia. To kwestia decyzji położnej czy lekarza takich, którym my jako rodzice ufamy.
A kikut pępowinowy – wielu rodzicom pielęgnacja tego miejsca spędza sen z powiek…
Przede wszystkim zwracajmy uwagę, by prawidłowo go oczyszczać i osuszać. To niezwykle istotne, aby ta część była sucha. Zawsze środowisko wodne jest idealnym miejscem do rozwoju drobnoustrojów. Kikut powinien odpaść samoistnie w ciągu pierwszych tygodni życia. Jeśli tak się nie stanie – należy skonsultować się z lekarzem.
Czy im dziecko jest starsze, tym „rygor” pielęgnacyjny mniejszy?
Musimy pamiętać, że skóra dalej się rozwija do około 7. roku życia. Mimo że u trzylatka osiągnęła dojrzałość funkcjonalną, to jej grubość jeszcze znacząco się różni od skóry dorosłego. Skóra cały czas przybiera na grubości . Powinniśmy więc ją przede wszystkim odpowiednio nawilżać i dbać o ochronę już od pierwszych dni życia, nie zapominając o ochronie przeciwsłonecznej już w wieku przedszkolnym.
Jak to jest z pielęgnacją twarzy malucha – czy o buzię troszczymy się inaczej?
W życiu dorosłym dość mocno rozdzielamy pielęgnację na różne części ciała. Natomiast w przypadku małego dziecka często spotykamy produkty, które mają uniwersalne formuły. Jest to np. jeden produkt przeznaczony do mycia ciała, twarzy i nawet włosów, i jest to jak najbardziej zasadne. W przypadku skóry małego dziecka nie ma sensu rozdzielać tych produktów.
W przypadku samej twarzy pojawia się jedynie zagadnienie wychodzenia na zewnątrz, czyli wtedy, kiedy ciałko jest zabezpieczone ubrankiem, a buzia jako jedyna nie. Dlatego pojawiają się produkty stricte do pielęgnacji twarzy dziecka, które charakteryzują się tym, że mają gęstsze receptury i są bardziej „treściwe”, jeśli chodzi o substancje o działaniu regenerującym, odżywczym i nawilżającym. Ich zadaniem jest dać skórze odpowiednie zabezpieczenie w związku z tym, że ona jest bezpośrednio wystawiona na środowisko zewnętrzne.
Zatrzymajmy się proszę jeszcze chwile przy tych włosach, przecież są maluchy z bujnymi czuprynami. Czy w ich przypadku szampon również nie jest wskazany?
W 1. roku życia dziecka najczęściej jeden produkt jest wystarczający. To są najczęściej te kosmetyki, które są rekomendowane do wlania do wanienki. Natomiast jeżeli nasz maluszek ma „burzę loków”, to rzeczywiście może pojawić się konieczność stosowania oddzielnego produktu, którym jest szampon. Ważne aby wybierać szampony o działaniu kojącym i nawilżającym oraz niskopieniące formuły, ponieważ substancje pianotwórcze mają duży potencjał drażniący i alergizujący. Szampony dla dzieci mają ponadto pH dostosowane do pH płynu łzowego, dlatego nie szczypią w oczy.
Czy te produkty sprawdzą się również w przypadku ciemieniuchy?
Istnieją preparaty specjalnie dedykowane walce z ciemieniuchą. Są to produkty bazujące na składnikach zmiękczających, których rolą jest ułatwienie usunięcia łusek. Po ich zmiękczeniu wyczesujemy skórę miękkimi szczoteczkami. Zaleca się stosowanie specjalnie do tego przeznaczonych produktów, by skórę nie tylko oczyścić, ale także nawilżyć i ukoić tę „świeżą” skórę, która nam się ujawni po usunięciu łusek ciemieniuchy.
Czy jeśli mówimy o nawilżeniu, to oliwka będzie najlepszym rozwiązaniem?
Oliwki da dzieci najczęściej bazują na kombinacji różnego rodzaju olejów roślinnych, np. oleju z awokado, ze słodkich migdałów czy jojoba. I dopóki są to oleje, nie ma powodów do niepokoju. Czasem jednak w składzie znajduje się parafina ciekła, czyli olej mineralny, który ma właściwości komedogenne. Mówi się w dużym uproszczeniu, że jest to działanie zaskórnikotwórcze.
Nawet jednak jeśli w składzie nie ma parafiny, to musimy pamiętać, że to, czego dostarczają nam oleje roślinne, to duża ilość niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych. One doskonale działają na skórę jeśli chodzi o jej natłuszczenie, uelastycznienie, odżywienie i ochronę. Na nawilżenie nie mamy jednak co liczyć.
Jaka jest zatem podstawa nawilżenia skóry?
By móc powiedzieć o kosmetyku, że ma działanie nawilżające, muszą się pojawić składniki, które będą tego nawilżenia dostarczać. Czyli między innymi składnik wiążący i zatrzymujący wodę w skórze, a tego w oliwce nie ma. Jeśli więc nam zależy, żeby jednocześnie natłuścić i nawilżyć skórę, lepiej sięgać po receptury w postaci mleczek – w nich znajduje się frakcja lipidowa i frakcja hydrofilowa, czyli oprócz składników typowo tłuszczowych mamy też te nawilżające.
Tłuszcze niezwykle zabezpieczają skórę, ale tym samym tworzą na jej powierzchni warstwę, która może utrudniać i ograniczać wymianę powietrza. Stąd mówi się bardzo często, że skóra pokryta oliwką nie oddycha – rzeczywiście trochę tak jest. Te lżejsze formuły zdecydowanie lepiej się sprawdzają – skóra nie jest tak obciążona, a kosmetyk szybko się wchłania.
Czy emolienty będą spełniały to zadanie, o którym mówisz? Jaka jest ich rola? Są wskazane tylko dla skóry z problemami, czy może mogą stanowić „dodatkowe zabezpieczenie” dla skóry zdrowej?
Wokół zagadnienia emolientów narosło sporo mitów. Zacznijmy więc od początku – sama nazwa emolient wywodzi się z łacińskiego słowa emolliere i oznacza tyle co zmiękczać. Emolient jest to produkt pielęgnacyjny – wielozadaniowy. To oznacza, że jego rolą, oprócz zmiękczania (co wynika z jego nazwy), jest także skórę natłuszczać, nawilżać, koić i łagodzić podrażnienia. Gdy wszystkie te funkcje pełnione są przez jeden produkt – możemy mówić o emoliencie.
Podczas pielęgnacji skóry maluszka nie ma sensu wprowadzać niczego więcej i ja rekomenduję ich stosowanie. Jedyna kwestia to tak naprawdę wybór dobrego emolientu.
Zasadniczo wyróżnia się dwa rodzaje emolientów, czyli tzw. emolienty tradycyjne, klasyczne czy też medyczne. Nie bazują w 100% na składnikach pochodzenia naturalnego. To oznacza, że w składzie pojawia się parafina ciekła. Czy to dobrze, że tam jest, czy źle – to zależy. Jeżeli osoba ma zdrową skórę to stosowanie takiego kosmetyku nie jest najlepszym pomysłem, choćby ze względu na wspomniane wcześniej komedogenne działanie parafiny. Są one jednak najlepszym rozwiązaniem w przypadku skóry z dermatozami, czyli skórą z AZS – Atopowym Zapaleniem Skóry, łuszczycą, rybią łuską, egzemami itp.
Jeśli skóra dziecka, które przychodzi na świat, jest zdrowa, a jedynie niedojrzała, powinniśmy stymulować jej fizjologiczny rozwój. I żeby to osiągnąć nie potrzebujemy emolientów tradycyjnych, które mogłyby okazać się za ciężkie. To z kolei po co warto sięgnąć, to emolienty naturalne. One w 100% bazują na składnikach pochodzenia naturalnego. W składzie znajdują się oleje pochodzenia roślinnego, często głównym składnikiem jest masło shea, które ma niski potencjał alergizujący i jest dobrze tolerowane przez skórę. To jednocześnie składnik trudno wymywalny – doskonale zabezpiecza skórę i na długo pozostaje na jej powierzchni. W składzie emolientów naturalnych znajdują się również ekstrakty roślinne, które wykazują działanie przeciwalergiczne i przeciwzapalne, np. kukurbityna pozyskiwana z dyni czy betaina z buraka cukrowego, a więc składniki w 100% naturalne, absolutnie nie obciążające skóry dziecka, a doskonale ją nawilżające i chroniące oraz działające przeciwhistaminowe (kukurbityna działa typowo przeciwhistaminowo). Raz jeszcze powiem - będą idealne dla zdrowej i niedojrzałej jeszcze skóry dziecka. Jeśli jest diagnoza lekarska o tym, że u dziecka jest atopia, wówczas możemy przerzucić się na emolienty tradycyjne. Jeśli tej diagnozy nie ma, to nie powinniśmy sięgać po parafinę.
Jakie błędy najczęściej popełniają młodzi rodzice?
Proszę pamiętać, że to subiektywne, ale obserwuję dwie rzeczy. Pierwszą jest nadmierna troska, drugą zaś autodiagnoza. Zdarza się rodzicom każde przesuszenie lub nieprawidłowość skórną oceniać jako AZS – oczywiście na podstawie własnych wyobrażeń. Warto pamiętać, że pierwsze 12 miesięcy życia maluszka to czas, kiedy w jego organizmie jest jeszcze bardzo dużo hormonów mamy. W tym czasie skóra może dawać całe spektrum objawów klinicznych, które czysto teoretycznie pasują do danych jednostek chorobowych. Nie ma sensu od razu wpadać w panikę, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że z tą skórą wszystko jest ok. W razie wątpliwości wszelkich zmian skórnych zawsze warto udać się do lekarza pediatry, dermatologa lub położnej, którzy będą nam w stanie pomóc. Nie bójmy się pytać!
O czym zatem koniecznie w tej pielęgnacji musimy pamiętać?
Młodzi rodzice mają również skłonność do sięgania po preparaty niekoniecznie najlepsze. To, że na produkcie widnieje napis „baby” nie jest gwarancją dobrej jakości preparatu. Nie każdy musi rozumieć skład i znać poszczególne komponenty. Jak więc rozpoznać, czy produkt jest odpowiedni? Odpowiem anegdotycznie – wlewamy produkt do wanny. Jeśli wytworzy nam się niebieska piana aż po sufit i w dodatku będzie obłędnie pachnąca, to mamy gwarancję, że to nie jest dobry kosmetyk. Oznacza to bowiem, że znajdują się w nim drażniące składniki pianotwórcze, a do tego barwniki i kompozycje zapachowe – wszystkie te elementy są silnie alergizujące. To, po co powinniśmy sięgać to nisko pieniące preparaty, które nie pachną i nie mają koloru. Na tej podstawie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy mamy do czynienia z dobrym produktem.
Dobierając pielęgnację dla maluszka warto zgłosić się do apteki. Mamy tam do dyspozycje fachowy personel, który służy radą i pomocą. Warto również konsultować dobór produktów z lekarzem czy położną. I to co najważniejsze – wybierać produkty, na których znajduje się deklaracja producenta o tym, że dany preparat można stosować od 1 dnia życia. To niezwykle ważne, bowiem jeśli producent umieścił taką deklarację na opakowaniu, to ponosi za nią prawną odpowiedzialność.
Na koniec chciałabym jeszcze zapytać o rolę rytuałów w codziennej pielęgnacji. Mają znaczenie?
Zbudowanie rytuału u dziecka wpływa dobrze na maluszka w wielu aspektach. Taka rutyna pielęgnacyjna pozwala choćby lepiej poradzić sobie z zasypianiem – maluch przyzwyczaja się, że codziennie o określonej godzinie jest wieczorna kąpiel czy higiena, a później idziemy spać. Dzięki takim nieco rozbudowanym codziennym, powtarzanym rytuałom rodzic nie zapomni, żeby również tę skórę dziecka na pewno dobrze nawilżyć.
Martyna Kalinowska - magister farmacji, specjalista ds. pielęgnacji skóry Oillan, na co dzień kierownik Działu Naukowo-Szkoleniowego w firmie Oceanic.
Artykuł powstał z udziałem marki Oillan