Reklama

Każdy artykuł, w którym lekarze namawiają do szczepień, wywołuje lawinę komentarzy przeciwników szczepień, oskarżających lekarza i i dziennikarza o sprzyjanie firmom farmaceutycznym.
Z drugiej strony często pojawiają się głosy, że nie powinno się pozwalać przeciwnikom szczepień prezentować swoich poglądów. Trudno nam się z tym zgodzić - zwłaszcza że większość rodziców (także ze stowarzyszenia STOP NOP) po prostu obawia się o zdrowie swojego dziecka.

Reklama

Dlatego po wypowiedziach dla nas dr. Mariana Ołpińskiego, znakomitego pediatry, dla którego ważne jest dobro dziecka i dlatego namawia do szczepień, oraz po fali komentarzy przeciwników szczepień, zapytaliśmy Justynę Sochę, wiceszefową stowarzyszenia STOP NOP, o to, dlaczego niektórzy rodzice tak boją się szczepień.

Wyjaśniamy: w redakcji jesteśmy "za" szczepieniami: to znaczy - za tym, żeby szczepić wtedy, gdy to jest konieczne i potrzebne oraz za tym, żeby lekarze przekazywali rodzicom rzetelną wiedzę na ten temat. Szczepimy też nasze dzieci, zawsze biorąc pod uwagę zarówno ryzyko niepożądanych odczynów poszczepiennych, jak ryzyko zachorowania i powikłań po chorobie.

Nie szczepi pani swoich dzieci? Nie boi się pani ryzyka zachorowania?

Dzieci szczepiłam do czasu wystąpienia powikłań. Mój syn w 6. roku życia miał przez rok po szczepieniu zapaść zdrowotną (biegunki, moczenie, chroniczne infekcje, zapalenia ucha, ropny katar, tiki nerwowe, nadpobudliwość, pojawiła się też łuszczyca pierwszy i ostatni raz). Córka miała alergię.

Czytaj też: Wahasz się czy szczepić? Po tej rozmowie nie będziesz już mieć wątpliwości!

Gdy pani dziecko skaleczy się szkłem albo gwoździem, nie zaszczepi go pani przeciw tężcowi?

Zawsze należy ocenić ryzyko. Za bardziej realne ryzyko uważam ryzyko powikłań poszczepiennych, nie tylko tych, które występują bezpośrednio po szczepieniu, ale przede wszystkim późniejszych.
Gdy dziecko się skaleczy, w zależności od rodzaju skaleczenia, będą rozważała – jak każdy rozsądny rodzic – czy należy mu podać szczepionkę lub antytoksynę.

Bardziej boi się pani ryzyka szczepień niż ryzyka powikłań po zachorowaniu na odrę, krztusiec, polio?

Ryzyka szczepień nie sposób określić. Łatwiej natomiast sprawdzić na ile realne jest zachorowanie na choroby przeciw którym prowadzone są szczepienia i dowiedzieć się, jakie są możliwości profilaktyki i leczenia. Faktem jest, ze większość społeczeństwa - 30 milionów dorosłych - nie bierze udziału w budowaniu tzw. odporności zbiorowiskowej, wiec nie przekonuje mnie argument o poświęcaniu dzieci dla jego dobra. Strach zamieniam na wiedzę, zdając sobie sprawę, że każda decyzja niesie ryzyko. Za jedną z nich jesteśmy w Polsce karani.

Dr Ołpiński i inni lekarze nie przekonali pani do tego, że warto szczepić?

Nie. Właśnie taka postawa jaką prezentuję dr Marian Ołpiński, skutecznie zniechęca rodziców do systemu szczepień oraz lekarzy. Amerykańska instytucja zdrowotna CDC popełniła oszustwo w badaniu nad MMR potwierdzającym, że istniał związek pomiędzy autyzmem i tą szczepionką. Mówi o tym film „Vaxxed”, przedstawiając dane i dowody. Na skutek presji urzędników i producentów szczepionek film został usunięty z festiwalu Tribeca.
W Polsce doświadczam podobnej cenzury, kiedy to urzędnicy interweniują w redakcjach, które pozwoliły mi się wypowiedzieć w imieniu polskich pacjentów. Dopóki nie będzie otwartej i wolnej debaty na temat bezpieczeństwa szczepień, bunt i utrata zaufania rodziców będzie w szybkim tempie narastać. W Polsce sprawę pogarsza obowiązek szczepień i wielotysięczne grzywny nakładane na rodziców.

Zobacz film: Tak nie powie ci polski pediatra

Do jakich redakcji telefonowali urzędnicy? Do nas na pewno nie.

Radiowa Jedynka (odmowa udziału w debacie), lokalny portal z Elbląga (telefon z Ministerstwa Zdrowia po opublikowaniu rozmowy ze mną), Gazeta Warszawska.

Badania naukowe w wielu krajach wykazały, że nie ma związku między autyzmem i szczepieniami, a artykuł dr. Andrewa Wakefielda uznano za oszustwo. Żadne z badań nie wykazało, żeby w krajach, w których były szczepienia przeciw odrze, śwince i różyczce, było więcej przypadków autyzmu niż w krajach, w których tych szczepień nie ma.

Badania dotyczące tematu szczepień i autyzmu dotyczyły tylko jednej szczepionki i jednego składnika (MMR i tiomersalu). Nie ma badań, które dotyczą całego kalendarza szczepień i porównania zdrowia dzieci szczepionych według niego oraz nieszczepionych wcale.

Mówi pani o wielotysięcznych grzywnach nakładanych na rodziców nieszczepiących dzieci? Czy któryś z rodziców je zapłacił?

W wysokości nakładanych grzywien przoduje wojewoda pomorski. Jest to 5000 na jednego rodzica za dziecko. Czyli rodzina z dwójką dzieci może otrzymać 20 000 zł. Rodzice zwykle tego nie płacą tylko odwołują się i kierują sprawy do sądów administracyjnych. Działania urzędników, które określam jako terror, nasiliły się po raporcie NIK dotyczącym systemu szczepień. Za jedyny problem uznano zbyt mało grzywien nakładanych na rodziców. Wnioski o poprawnym funkcjonowaniu systemu wyciągnięto przeprowadzając kontrolę w kilku przychodniach i stacjach sanitarno-epidemiologicznych. Tymczasem warszawska prokuratura nadal prowadzi dochodzenia w sprawie braku nadzoru nad systemem rejestracji niepożądanych odczynów poszczepiennych.

„STOP NOP” chce likwidacji szczepień?

Nie. „STOP NOP” powstał jako ruch oporu przeciw przemocy państwa wobec naszych rodzin. Sama dostałam otrzymałam wsparcie od innych, gdy dostałam grzywny i zaczęłam dawać przekazywać je kolejnym osobom. Teraz czuję, że naszym zadaniem jest doprowadzenie do sytuacji, że szanuje się nasze prawa, tak jak w państwach gdzie szczepionki są refundowane, ale dobrowolne. Jednocześnie prawo wyboru jest pełne tylko wtedy, gdy uzyskamy pełne wyczerpujące informacje, a nie tylko jednostronne o ryzyku związanym z powikłaniami chorób.

Ministerstwo chce od przyszłego roku wprowadzić bezpłatne szczepionki przeciw pneumokokom. Wielu rodziców z tego się cieszy, bo do tej pory wydawało na te szczepionki ponad 1000 zł. Jesteście przeciw?

Od kilku lat podkreślamy, że jesteśmy przeciwni rozszerzeniu obowiązku, a nie refundacji. W Polsce "bezpłatne" znaczy "obowiązkowe".
Obawiamy się, że dołożenie polskim dzieciom kolejnych dawek obowiązkowych szczepionek pogłębi problemy, o których alarmujemy: brak informacji dla rodziców o możliwych powikłaniach, ignorowanie ich, gdy już wystąpią, co może prowadzić do błędnej diagnozy i leczenia. Dalej: brak funduszu odszkodowań, chociaż takie funkcjonują w 14 państwach europejskich i ich utworzenie zaleca WHO; przymus administracyjny, który najczęściej dotyka rodziny dzieci z niepożądanymi odczynami poszczepiennymi.
Chcemy mieć takie same prawa jak rodzice w 18 państwach europejskich, gdzie szczepienia są dobrowolne, a prawa pacjenta szanowane.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama