Kiedy byłam mała dziewczynką, uwielbiałam podróże w nieznane. Od tych prawdziwych, które wspominam z rozrzewnieniem do dziś, czasem większą frajdę sprawiały mi te wymyślone w zaciszu własnego pokoju. A potem trochę urosłam i… teraz obserwuję niezwykłe podróże i przygody mojej córki. Czasem dołączam do niej i razem zatracamy się w zabawie.

Reklama

Marzenie 1: Została maszynistą

Kiedy zapytano mnie w redakcji, czy pobawię się z córką zestawem LEGO® DUPLO®, przystałam na tę propozycję z radością.

Redakcja/mat. pras.

Otworzyłyśmy wspólnie pudełko z pociągiem i… oszalałyśmy na punkcie tego zestawu! Pomyślicie – pociąg, też mi coś. No właśnie – coś! Pociąg nas zachwycił. Po pierwsze, jeździ sam. Wystarczy lekko ruszyć go dłonią i gładko sumie po torach. Po drugie – dzięki dołączonym do zestawu klockom funkcyjnym, które można umieszczać w dowolnie wybranym miejscu na torach, pociąg wydaje dźwięki, świeci światłami i… zatrzymuje się na tankowanie! Po trzecie, poradził sobie również poza utartymi szlakami i swobodnie zjeżdżając z torów, zaprosił nas na wycieczkę w nieznane. I wreszcie po czwarte – mogłyśmy nim sterować zdalnie przy pomocy specjalnej, darmowej aplikacji.
Tosi bardzo spodobał się mechanizm Push&Go, dzięki któremu wprawiała pociąg w ruch delikatnym popchnięciem dłoni. Ogromną frajdą było również układanie klocków funkcyjnych w różnych konfiguracjach.

Marzenie 2: Pojechała do Paryża!

Kiedy nacieszyłyśmy się samą jazdą, kolejnym krokiem była podróż do… wybór nie był prosty, ale moja córka zdecydowała, że będzie to stolica Francji. Spakowała małą pomarańczową walizkę i na białym koniu (razem z różowym kotem) udała się na peron. Stamtąd w malowniczą podróż do zabrał ją piękny, czerwony pociąg.

Redakcja/mat. pras.

Scenariusz zabawy zakładał, że ja dojadę kolejnym pociągiem a Tosia będzie czekała na mnie w paryskiej kawiarence. I tak się stało – chwilę później piłam kawę z widokiem na wieżę Eiffla, którą sama zbudowałam z klocków. Córka mi nie pomogła, zajęta była budowaniem Big Bena – w następnej kolejności miałyśmy się bowiem udać do Londynu. W międzyczasie do zabawy dołączyła nasza sąsiadka, której koniecznie chciałyśmy pokazać pociąg oraz kawiarenkę. Miałam więc za chwilę przyjemność bawić się w towarzystwie dwóch księżniczek, które – jak twierdziły – przyjechały do mojej kawiarenki prosto z Disneylandu. Włożyły nawet stosowne sukienki…

Zobacz także

Marzenie 3: Tresowała niedźwiedzie w syberyjskiej tajdze

Na dalszym etapie zabawy zapytałam dziewczynki, czy nie mają ochoty wymienić sukienek na bardziej stosowne stroje i pojechać do miejsca, w którym mieszkają dzikie zwierzęta. Obie uznały, że najlepsze będą owady, więc do zabawy dołączyła pszczółka i biedronka. Pociąg osobowy przebudowałyśmy na towarowy, którym dowoziłyśmy jedzenie dla zwierzaków, bo każda z nas zamieniła się w opiekuna jakiegoś gatunku. Przez kilka godzin weekendu byłam niedźwiedzią mamą!

Redakcja/mat. pras.

Kiedy dziewczynki zostały z klockami same, ja miałam przyjemność obserwować je z boku. Z przyjemnością nasłuchiwałam odgłosów zabawy. Słyszałam, jak dziewczynki budowały szpital dla rannych ptaków, szkołę dla kotów i magazyn na drewno. A później sprawnie zamieniły lasy w pustynię, twierdząc, że przeniosły się do Afryki. Każdy kolejny pomysł był jeszcze bardziej niesamowity, a ja podziwiałam kreatywność motylka i syrenki (bo takie stroje towarzyszyły im w kolejnych podróżach) i nie mogłam wyjść z podziwu. Wydawało mi się, że zabawa je znudzi, ale one tylko nakręcały się wzajemnie szalonymi pomysłami!

Więcej takich przygód

Przyznam szczerze, że LEGO DUPLO kocham nie od wczoraj. I choć miałyśmy w domu kilka zestawów, dawno nie udało mi się tak zatracić w zabawie z córką. Zastanawiałam się, dlaczego. Przecież regularnie wspólnie się nimi bawimy. Aż dotarło do mnie, że brakowało mi swoistego motywu przewodniego, elementu łączącego kolejne zabawy. Zorientowałam się, że wcześniej trudniej było nam zmieniać rzeczywistość, przenosić się w inne miejsca, a teraz działo się to płynnie. Choć pociągiem nie bawiłyśmy się non stop, przez cały dzień czerwona ciuchcia była naszym towarzyszem. Stała na peronie lub po prostu jeździła, podwożąc co jakiś czas nowe inspiracje.

Kiedy po całodniowej zabawie zapytałam moją niespełna pięciolatkę, jak chciałaby spędzić popołudnie następnego dnia, bez mrugnięcia okiem odparła, że nie zdążyła pojechać do Chin. Ja z kolei bardzo chciałabym mieć kwiaciarnię. Może otworzę ją w Amsterdamie i zostanę królową tulipanów?

Wiem na pewno, że to nie była ostatnia taka zabawa. Pociąg chwilowo czeka na stacji. Ale już niebawem odjedzie tam, dokąd zapragniemy!

materiały prasowe
Reklama

Artykuł powstał z udziałem marki LEGO DUPLO

Reklama
Reklama
Reklama