Reklama

Przedszkole zamykamy o 17:00. W teorii. W praktyce w grudniu od kilku minut do kilkudziesięciu minut po czasie nadal jestem w pracy – czekając na rodziców, którzy się „zatrzymali w sklepie”, „utknęli w korku” albo „jeszcze tylko podjechali po coś na szybko”. Niektórzy po prostu nie odbierają telefonu, inni wysyłają lakoniczną wiadomość: „Będę za chwilę”.

Ta „chwila” bywa doskonale przewidywalna – zawsze wtedy, gdy mnie goni czas. Gdy moje własne dzieci czekają na mnie z obiadem, na trening, z pracą domową, z pytaniem: „Mamo, kiedy wrócisz?”. Grudzień jest pełen takich momentów.

Moje dzieci czekają, a ja nie mogę wyjść

Ludzie często myślą, że nauczycielka przedszkolna kończy pracę o tej samej godzinie, o której kończy się dyżur. Tymczasem mój dzień trwa dalej – tylko już w innym domu. Mam swoje obowiązki, swoje terminy, swoje dzieci, które chcą mieć mamę na miejscu.

Kiedy rodzic spóźnia się pięć, dziesięć czy piętnaście minut, nie zatrzymuje w pracy „przedszkola”. Zatrzymuje w pracy mnie – jedną konkretną osobę, która próbuje godzić macierzyństwo z pracą. I to właśnie moje dzieci najbardziej widzą różnicę w grudniu. Mówią wprost: „Znowu przyszłaś późno”, „Znowu nie zdążyłyśmy zrobić razem zadania”, „Znowu byłam ostatnia, którą odebrali”.

To są zdania, które bolą.

Grudzień – miesiąc, który obnaża brak szacunku do naszego czasu

Wiem, że grudzień jest intensywny. Każdy ma przygotowania, zakupy, pracę, obowiązki. Ale my też. A jednak wciąż słyszę: „No ale co to za problem poczekać chwilę?”, „Przecież pani i tak tu jest”, „To tylko grudzień, trzeba to przetrwać”.

Nie. To nie jest „chwila”. To jest czas, który odbierany jest moim dzieciom. To godziny, których nie da się nadrobić później wieczorem, bo dzieci zasypiają, zanim zdążę z nimi porozmawiać.

I to nie jest kwestia jednego czy dwóch rodziców. To robi się trend – smutny i coraz bardziej oczywisty. Wiele moich koleżanek mówi: „W grudniu jestem mniej mamą, bardziej pracownikiem”.

Chciałabym po prostu wrócić do domu – tak jak wszyscy

Nie prosimy o nic nadzwyczajnego. Nie chcemy prezentów, podziękowań, czekoladek ani kartek. Chcemy tylko, aby rodzice przychodzili po swoje dzieci o czasie. Aby rozumieli, że za przedszkolem stoi człowiek – nie system, nie budynek, nie instytucja.

Grudzień może być piękny. Ale dla nas bywa najtrudniejszym miesiącem w roku. I tak, powiem to głośno:

„Przez innych rodziców moje dzieci cierpią. Widać to w grudniu”.

Bo wtedy najbardziej widać, kto pamięta, że oprócz bycia nauczycielką jestem też mamą.

Zobacz także: Nauczycielka przedszkolna: „Rodzice są wygodniccy. A potem ja muszę naprawiać ich błędy”

Reklama
Reklama
Reklama