11-letnia Oliwka trafiła na oddział pediatryczny w szpitalu, ponieważ pielęgniarka w szkole nie mogła zahamować u niej krwotoku z nosa. Jak twierdzi mama Oliwki, Violetta Czuba, ordynator na początku nie chciał przyjąć dziecka do szpitala: „Lekarz powiedział mi, że nie ma leczenia krwawienia z nosa i na to się nie umiera. Zgodził się przyjąć Oliwkę na obserwację, zaznaczając, że wieczorem trzeba ją będzie odebrać do domu” – powiedziała reporterom programu „Uwaga!” TVN mama dziewczynki. Oliwka trafiła na oddział pediatryczny w Nowej Rudzie.

Reklama

Reanimacja dziewczynki

Gdy Oliwka była już w szpitalu – jej mama musiała na chwilę wyjść. Gdy wróciła na oddział w towarzystwie swojej starszej córki – lekarze reanimowali Oliwkę. „Minęło trochę czasu, wyszedł do mnie pan doktor i powiedział, że podczas podawania antybiotyku Oliwia się »zatrzymała«, była reanimowana ponad godzinę, ale nie udało się jej uratować” – wyznała mama dziecka, twierdząc, że wcześniej Oliwka czuła się już dobrze, machała jej na „do widzenia”. Również starsza siostra Oliwki, która rozmawiała z nią przez telefon, twierdzi, że dziewczynka mówiła, że czuje się już dobrze, a z nosa przestała jej lecieć krew.

Co tak naprawdę się wydarzyło?

Na razie nie wiadomo, co wydarzyło się podczas nieobecności mamy Oliwki w szpitalu. Podejrzewano, że dziecku został podany antybiotyk, na który była uczulona, jednak wyniki sekcji zwłok wykluczają możliwość wstrząsu anafilaktycznego.

Rodzina dziewczynki zgłosiła sprawę na policję. W trakcie postępowania funkcjonariusze wyjawili pewne nieprawidłowości ze strony szpitala. Sam szpital również utrudnia przeprowadzenie śledztwa. Po śmierci Oliwki zostały zniszczone dowody – nie ma strzykawek i ampułek po lekach, które przyjęła dziewczynka.

Chlorek potasu przyczyną śmierci dziecka?

Specjaliści, którzy przeprowadzali sekcję zwłok, mają podejrzenia, że 11-latce został podany chlorek potasu.

Zobacz także

„Chlorek potasu to związek niesamowicie groźny, ale i bardzo potrzebny w naszym organizmie. Można go podać przy ostrej biegunce, odwodnieniu, stosuje się go przy pacjentach dializowanych, u których potas został wypłukany mechanicznie” – tłumaczy ratownik medyczny Andrzej Morajda w programie „Uwaga!”

Jedną z hipotez jest to, że dziecku przez pomyłkę podano nierozcieńczoną dawkę chlorku potasu, co spowodowało zatrzymanie akcji serca. Dawka nierozcieńczona jest śmiertelna, ale też nie do wykrycia już po 72 godzinach. Po tym czasie jedynym dowodem jest ampułka i strzykawka. Lekarze sądowi potwierdzają możliwą pomyłkę przy podaniu leku.

Wydział Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu poinformował, że zostaną postawione zarzuty w sprawie. Prokuratorzy twierdzą, że ordynator oddziału pediatrycznego w Nowej Rudzie i dyrektor ZOZ-u w Kłodzku oraz jego zastępca utrudniają postępowanie karne.

Źródło: dziendobry.tvn.pl, uwaga.tvn.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama