Dwulatek zmarł na sepsę, bo szpital nie rozpoznał objawów i odesłał go do domu!
Matka chłopca twierdzi, że lekarze zlekceważyli groźne objawy choroby i nie zareagowali w odpowiedni sposób.
Dwuletni Alfie Coxon z Wielkiej Brytanii trafił do szpitala po tym, jak jego mama zauważyła, że ma bardzo wysoką, nie dającą się zbić gorączkę. Zabrała chłopca do szpitala w nadziei, że lekarze najlepiej się nim zaopiekują. Tak się jednak nie stało. Chłopiec zmarł, bo lekarze przeoczyli objawy sepsy. Czy musiało się tak stać?
Zamiast dogłębnych badań – antybiotyk
Kiedy mały Alfie obudził się z temperaturą 39 stopni, która nie chciała spadać, jego mama postanowiła zabrać go do pobliskiego szpitala Halton General w Runcorn. Chłopiec uskarżał się też na silny ból ucha i karku. Na miejscu dwulatkiem zajęła się jedynie pielęgniarka. Po obejrzeniu chłopca, wydała diagnozę, że to infekcja ucha. Podała antybiotyk i odesłała go do domu. Chłopca nie obejrzał żaden lekarz, nie miał też zrobionych żadnych badań. 8 godzin później, będąc już w domu, Alfie zmarł. Jak się okazało, przyczyną śmierci była sepsa.
Zobacz też: Wielkie poszukiwania dziecka z okładki!
Wypadek czy błąd lekarski?
Nie znamy przyczyny, dlaczego szpital w Runcorn zbagatelizował groźne objawy chłopca i nie podjął odpowiedniego leczenia. Matka chłopca twierdzi, że syn bardzo cierpiał i marudził, że go boli, ale pielęgniarka nie zważała na to. Uspokajała kobietę, że z jej synem nie dzieje się nic groźnego. Pracownica szpitala nie dała też matce Alfiego żadnych zaleceń, jak powinna zająć się synem w domu i w jaki sposób kontrolować jego stan zdrowia.
Nieuwaga? Błąd lekarski? Zlekceważenie? Wypadek? Nawet jeśli sprawa się wyjaśni, nic już nie wróci życia 2-letniego Alfiego Coxona i nie umniejszy bólu cierpiącej matki.
Źródło: onet.pl
Zobacz też:
- Zdaniem lekarzy miała przeżyć zaledwie 20 minut. Ma już 17 miesięcy!
- Popieramy! W tym szpitalu rodzice nie będą już musieli płacić!
- Kruszynka, wciąż z pępowiną, pozostawiona w "oknie życia"