Dziadek nie poznał swojego wnuka i gdy przedszkolanka przyprowadziła mu innego chłopca, zabrał go do domu. Nieświadomy pomyłki mężczyzna nakarmił dziecko i posadził je w domu przed telewizorem, gdy w tym samym czasie na nogi została postawiona cała lubartowska policja.

Reklama

Dziadek odebrał z przedszkola obce dziecko

Dziadek miał odebrać z przedszkola 4-letniego wnuka, ale pomylił go z innym chłopcem. 6 marca przyszedł do placówki w Lubartowie (woj. lubelskie) i wyszedł z niej z obcym dzieckiem. Gdy niedługo później okazało się, że chłopca nie ma w przedszkolu, przerażona matka błyskawicznie pojawiła się w placówce, zaalarmowano policję. Dzięki nagraniom z monitoringu szybko ustalono, że dziecko odebrał starszy mężczyzna. Przedszkolanka dobrze go znała, w pierwszej chwili jednak nie skojarzyła, że wydaje 4-latka nie temu dziadkowi, któremu powinna.

„Mój ojciec odebrał z tego samego przedszkola swojego starszego, prawie 7-letniego wnuka, po czym poszedł do sali obok po młodszego. Dziecka jednak nie było. Przedszkolanka powiedziała, że dziadek już go odebrał. Ile miałam sił w nogach, pobiegłam do przedszkola” - powiedziała mama odebranego chłopca w rozmowie z portalem tvn24.pl.

Podczas gdy chłopca szukała policja, niczego nieświadomy obcy dziadek dał mu w domu zupę i cukierka, a potem włączył bajkę. W końcu zorientował się, że dziecko nie jest jego wnukiem, ale wtedy do jego drzwi zapukali już policjanci.

Jak mogło dojść do tak kuriozalnej sytuacji? Mama chłopca podkreśla, że obaj chłopcy są do siebie podobni i noszą podobne ubrania. Mają nawet podobnie brzmiące imiona. Kobieta nie wini ani dziadka, ani przedszkolanek. Pomyłkę stara się też tłumaczyć dyrektorka przedszkola nr 4 w Lubartowie, Iwona Kożuchowska:

Zobacz także

„Przedszkolanka dobrze znała osobę, której powierzyła dziecko. Nie skojarzyła tylko w pierwszym momencie, że dziadek odbiera nie to dziecko. Codziennie odbieranych jest u nas 150 dzieci. To bardzo duża liczba. W naszej placówce nigdy wcześniej nie doszło do takiej sytuacji, a odbierający byli niejednokrotnie legitymowani”.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama