Gdzie podziały się dzieci i migranci, których widzieliśmy w TV?
Od tygodni trwa przepychanka na granicy – migranci są przerzucani przez granicę polsko-białoruską tam i z powrotem. Jak worki kartofli. A przecież to są potrzebujący pomocy ludzie, także kobiety i dzieci. No właśnie – co stało się z dziećmi z Michałowa, które pokazywała telewizja?
We wtorek 28 września wszyscy mogliśmy zobaczyć grupę ok. 20 migrantów, wśród których było ośmioro dzieci. Część z nich to uchodźcy z Iraku, inni to tureccy Kurdowie. Cała grupa została sfilmowana przed budynkiem Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu. W relacji widać było siedzących na chodniku ludzi, wśród nich były dzieci, niektóre jeszcze bardzo małe. Odmawiali wejścia do budynku w geście protestu przed tym, jak ich się traktuje – polscy i białoruscy strażnicy przerzucają ich z jednej strony granicy na drugą.
W budynku podobno były ciepłe posiłki
Z migrantami próbowali porozumieć się aktywiści, chcieli też podać dla nich jedzenie i pieluchy dla najmłodszych dzieci. Strażnicy jednak odmówili przekazania tych rzeczy i przekonywali, że wszystko, czego trzeba migrantom, znajduje się w budynku, w tym ciepłe posiłki.
Europejski Trybunał Praw Człowieka podjął decyzję, że Polska musi zapewnić migrantom przebywającym przy granicy polsko-białoruskiej żywność, ubrania, opiekę medyczną oraz możliwość kontaktu z prawnikami. Mimo to prawników nie dopuszczono do migrantów z Michałowa. Widok ludzi i dzieci filmowanych spomiędzy luf karabinów był wyjątkowo niepokojący i przykry. Prowokował też do postawienia pytania: co będzie z tymi ludźmi, co będzie z tymi dziećmi?
„Zastosowano procedurę”
W środę dziennikarze postanowili uzyskać odpowiedź na to pytanie. Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej poinformowała w rozmowie z dziennikarką TVN24, że wobec migrantów „zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem”. Później potwierdziła, że oznacza to, że migranci zostali wywiezieni z powrotem na granicę i że obecnie znajdują się po stronie białoruskiej.
Później, już w korespondencji mailowej, rzeczniczka potwierdziła, że we wtorek znaleziono grupę 26 osób, w tym kobiet i dzieci. Przewieziono ich do siedziby Straży Granicznej w Michałowie, aby ustalić, skąd pochodzą, czy mają dokumenty, w jakim celu dotarli na teren Polski oraz czy nie potrzebują pomocy medycznej. „Po przeprowadzonych czynnościach wobec tych osób zastosowano procedury z Rozporządzenia MSWiA z dnia 20 sierpnia 2021 r. zmieniającym rozporządzenie w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych” – napisała.
Słowa nie oddają tego, co się naprawdę stało
„Zastosowanie procedury” brzmi enigmatycznie i niezbyt groźnie. Jednak to, co ten zwrot oznacza w tym przypadku, to po prostu wyrzucenie potrzebujących pomocy na granicę. Po „zastosowaniu procedury” z pewnością można spokojnie wrócić do domu, do swoich dzieci i spojrzeć w lustro, prawda? Czy można zrobić to samo, gdy porzuci się ludzi, w tym dzieci, w pasie ziemi niczyjej, pozostawiając ich tam bez pomocy i opieki, skazując ich na deszcz, chłód i dalszą tułaczkę?
Przeczytaj też: