Maluszkom urodzonym przed 24. tygodniu ciąży daje się zaledwie 10-35% szans na przeżycie. Są jednak historie, które przywracają wiarę, gdyż okazuje się, że nadzieja potrafi zdziałać więcej niż nauka. Lekarze byli już nie raz zaskakiwani, to jedna z takich historii.

Reklama

Tak bardzo niegotowa na narodziny

22-letnia Cheri Price pierwsze skurcze porodowe poczuła już w 20. tygodniu ciąży. Zgłosiła się do szpitala S. Mary Hospital w Newport, nieopodal miejsca zamieszkania. Lekarze nie mieli jednak dobrych wieści. Placówka nie ma możliwości, żeby przyjąć rodzącą przed 24. tygodniem ciąży. Para postanowiła więc znaleźć szpital, który nie potraktowałby tak wczesnego porodu jako poronienie. By ratować dziecko, udali się do szpitala oddalonego prawie o 500 kilometrów.

Podróż Darlington była pełna obaw, ale udało się dotrzeć przed porodem. Przyszła mama spędziła dwa tygodnie w szpitalu w Middlesbrough, gdzie zgodzono się ją przyjąć. Gdy udało się zatrzymać akcję porodową, miała zostać wypisana do domu, niespodziewanie jednak odeszły jej wody. Malutka Hailie Dillon przyszła na świat po 23. tygodniach i sześciu dniach ciąży, ważąc zaledwie 510 gramów. Skóra dziewczynki nie zdążyła wytworzyć pigmentu i była niemal przezroczysta.

Hailie Dillon born so premature her skin was transparent
Now healthy and happy one year old https://t.co/JUFOp4LoOe #preemies #babies pic.twitter.com/wU3MAm30Ua
— Right to Life (@nrlc) 17 marca 2018

Rodzice mogli gołym okiem zobaczyć choćby mózg maluszka. Lekarze nie dawali dziewczynce dużych szans, ale podjęli próbę ratowania dziecka. Tuż po narodzinach Hailie wymagała resuscytacji, ponieważ nie podjęła czynności oddechowej. Po dwóch dniach dziewczynka przeszła tzw. zawał płuca. - Nie mogliśmy uwierzyć, że przeżyła. Wciąż była na etapie płodu i nie wyglądała jak dziecko. Od urodzenia została umieszczona w inkubatorze i nie mogliśmy jej dotknąć, ale mogliśmy zobaczyć wszystkie żyły w jej mózgu przez czerwoną skórę – opowiada Cheri Price. Kobieta swoje dziecko w ramiona wzięła dopiero po 18 dniach.

Mała wojowniczka

Hailie wyszła do domu zaledwie dwa dni po wyznaczony terminie porodu. W sumie spędziła w szpitalu trzy miesiące. Lekarze długo nie byli pewni stanu dziecka. U dziewczynki zdiagnozowano trzecie stadium retinopatii wcześniaków, choroby będącej najczęstszą przyczyną ślepoty u małych dzieci. Na szczęście wzrok niemowlęcia udało się uratować. - Mogliśmy ją stracić w tak wielu momentach. Mimo piętrzących się trudności warto walczyć do końca - mówi Cheri.

Zobacz także

Conheça a história de superação da pequena Hailie Dillon, que hoje está mais forte do nunca ❤️ https://t.co/pGcWuPr0NN
— Bebê.com.br (@sitebebe) 15 marca 2018

23 lutego Hailie świętowała swoje pierwsze urodziny pokazując, jak wielka siła drzemie w tych maluszkach. Niesamowita historia!

Źródło: dailymail.co.uk

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama