Reklama

Jak mówić do teściowej i dlaczego często mówi się do niej „mamo” – to pytanie, jakie stawia sobie większość nowożeńców. Tradycja nakazuje, by synowa do teściowej zwracała się tak, jak do rodzonej matki, bo to oznacza bliskie rodzinne więzi i ma zapewnić dobre relacje. Ale nie wszystkim odpowiada taka forma spoufalania się z teściami, w końcu matka jest tylko jedna! Nasza czytelniczka podzieliła się z nami swoją historią – nie chciała mówić do teściowej 'mamo', choć tamta nalegała. Po kilku burzliwych dyskusjach obie znalazły zaskakujące rozwiązanie.

Reklama

Nie będę mówić do teściowej „Mamo”. Jestem synową, a nie córką (List do redakcji)

„Nigdy nie pozwalałam wchodzić sobie na głowę, więc niby dlaczego po ślubie miałoby być inaczej? Gdy tylko poznałam Marka, wiedziałam, że z jego tradycyjną rodziną nie będzie mi po drodze. Moja teściowa to kobieta starej daty, konserwatywna i, mówiąc szczerze, o dość ograniczonych horyzontach. Tak mi się wydawało. Postawiłam jasne granice – gdy zamieszkałam z Markiem, od razu zapowiedziałam, że nie życzę sobie niezapowiedzianych wizyt ani komentowania naszych spraw, jeśli o to wyraźnie nie poprosimy. Teściowie jakoś to przyjęli, ale prawdziwe problemy zaczęły się po ślubie. Byłam już wtedy w drugim miesiącu ciąży.

Pewnego dnia wypaliła: 'Beatko, teraz to już chyba czas, żebyś zaczęła mówić do mnie 'mamo'. W końcu jesteśmy wreszcie rodziną'. Oniemiałam. Ona naprawdę uważała, że powinnam mówić do niej tak, jak zwracam się do własnej, rodzonej matki.

Odpowiedziałam jej wprost, w moim stylu, że nie mogę, bo mam już jedną mamę. Halina chyba uznała, że żartuję. Przy następnej okazji sama nazwała mnie 'córeczką'. Bardzo starałam się zachować dobre relacje między nami, ale tego było za wiele. Uważam, że synowa nie powinna zwracać się do teściowej 'mamo', bo to zwyczajnie nie wypada. Cóż to by była za przykrość dla mojej prawdziwej mamy!

Ze względu na ciążę postanowiłam zachować spokój i wytłumaczyłam jej najdelikatniej, jak umiałam, że nie będę nazywać jej mamą. Czułabym się z tym źle i nienaturalnie. Rozumiałam przy tym, że mówienie do teściowej 'pani' też nie pasuje, w końcu miała być babcią mojego dziecka! Żeby jakoś wybrnąć z tej sytuacji, zaproponowałam inne rozwiązanie: chciałam zwracać się do teściów po imieniu. W pierwszej chwili Halina się rozpłakała. Ale po kilku dniach sama do mnie zadzwoniła i, o dziwo, przystała na mój pomysł. Myślę, że mimo różnic zrozumiała mnie, a jej chęć zacieśniania naszych relacji wynikała trochę z tego, że sama nigdy nie miała córki. Mam nadzieję, że gdy urodzę, nasze relacje się nie popsują”.

Beata

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama