„Kiedyś strój galowy był czymś oczywistym na rozpoczęcie roku szkolnego, teraz większość dzieci przychodzi w bluzach i jeansach. Ci rodzice oszaleli? Jak mogą na to pozwalać?” [LIST DO REDAKCJI]
Wczoraj poszłam z córką na rozpoczęcie roku szkolnego do szkoły podstawowej. I, powiem szczerze, byłam w szoku. Prócz mojego dziecka, tylko garstka miała na sobie białe koszule. Pozostali założyli codzienne ubrania: najczęściej bluzy i jeansy. Jedna koleżanka córki miała nawet spodnie dresowe. Szok. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia!
Co się z nami dzieje? Czy nie rozumiemy, że właśnie przez takie pozornie nieistotne rzeczy uczymy dzieci tego, co jest ważne, a co nie? Dlaczego potem dziwimy się, że uczniowie nie szanują ani nauczycieli, ani obowiązków szkolnych, ani siebie nawzajem?
Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia!
Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia. Pamiętam, że w „zwykłym” ubraniu na rozpoczęcie roku szkolnego przychodziły dzieci z rodzin z problemami. Z rodzin, w których nikogo nie obchodziło, że jest 1 września. Dla nich był to dzień jak każdy inny, zresztą może nawet nie orientowali się, jaki jest dzień tygodnia czy jaki jest miesiąc, bo dla tych rodziców liczył się tylko kieliszek.
Poza tym chyba we wszystkich domach odczuwało się, że zaczyna się coś nowego. Panowało jakieś przejęcie. Wyprasowana, biała koszula była symbolem, że to nie jest dzień jak co dzień. Szliśmy do szkoły z szacunkiem.
Strój na rozpoczęcie roku szkolnego nie ma znaczenia?
Chcę zaznaczyć, że jestem zwolenniczką postępu. Nawet się cieszę, że nie jest już normą całowanie w rękę księży i wójtów. Cieszę się, że kobiety nie muszą chodzić w gorsetach (chyba że chcą). Ale uważam, że lekceważący stosunek do stroju galowego w dzień rozpoczęcia roku szkolnego świadczy o rodzicach źle.
To tylko pozornie bez znaczenia. W ten sposób godzimy się, by dziecko buntowało się przeciw pewnym zasadom. Albo nawet nie miało świadomości, że szkoła jest miejscem ważnym. Żeby zachowywało się w szkole, jak mu się podoba, jak mu wygodniej, jak mu pasuje. Tylko dlaczego potem martwicie się, że dziecko nie ma szacunku do nauki? Że ma gdzieś klasówki, prace domowe, egzaminy, nauczycieli? Bądźcie konsekwentni i nie wymagajcie od dziecka, by traktowało szkołę poważnie! Cieszcie się, kiedy gardzi nauczycielami, podręcznikami i dobrymi ocenami!
A. T.
Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Piszemy też o: