Reklama

"Fizycznie jest coraz silniejszy, nie cierpi już z powodu ubytku krwi" – powiedział komisarz Jim Hansen duńskiej gazecie "Ekstrabladet".

Reklama

Świadomie narażała synka na niebezpieczeństwo

Dunka opuszczała synkowi krew od sierpnia 2011 roku, od jego urodzenia. Gdy dziecko było już w złej kondycji zawoziła maleństwo do szpitala. Lekarze uzupełniali straty transfuzjami. Maluszek przeszedł ich 110. Ale medycy cały czas byli bezradni i nie wiedzieli co jest przyczyną choroby. Badania nic nie wykazały, a matka milczała. W końcu lekarze doszli do wniosku, że źródła złego stanu dziecka trzeba szukać w domu rodzinnym.

Dlaczego matka robiła coś tak okrutnego swemu dziecku? Niewykluczone, że chciała wzbudzić w ten sposób współczucie otoczenia i zwrócić na siebie uwagę.

Do zatrzymania kobiety doszło we wrześniu tego roku w miejscowości Skjern, w środkowej części Danii, ale dopiero teraz policja poinformowała o tym media.

Kobiecie postawiono zarzut narażenia życia i zdrowia dziecka na niebezpieczeństwo. Grozi jej sześć lat więzienia.To co robiła swojemu synkowi było jak igranie z losem. Utrata krwi u tak małego dziecka, mogła przerodzić się w niebezpieczny krwotok, trudny do opanowania.

Kobieta samotnie wychowywała dziecko. I na razie policja jest bezradna, aby odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak krzywdziła swojego synka. Ona sama też nie umie się wytłumaczyć. Nie wykluczone, że matka ma zaburzenia psychiczne.

"Zachowanie matki 6-latka wskazuje na chorobę zwaną Zespołem Münchausena"- powiedział psychiatra sądowy Mette Brandt-Christensen. Cierpiący na nią ludzie, wywołują w sobie sztucznie choroby, aby wymusić na personelu medycznym leczenie i hospitalizację.

Rodzice cierpiący na ten syndrom prowokują także u swoich dzieci choroby, aby zyskać uwagę i współczucie otoczenia.

Źródło: rmf 24

Przeczytaj też: Szczepionka 6w1 - dowiedz się wszystkiego o szczepionkach skojarzonych​

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama