Kiedy 2 lata temu moje dzieci zostały po raz pierwszy same na tydzień u babci, ta nie mogła się ich przez telefon nachwalić. Rozpływała się z zachwytu, jakie to są miłe, takie ułożone, pomocne i do rany przyłóż – aż przyjemnie było tego słuchać. Tylko że, kurczę, miałam wrażenie, jakbym słuchała nie o swoich dzieciach…

Reklama

Te kłótnice, awanturnice, złośnice – tak się nagle zmieniły? Mazurski klimat tak na nie podziałał? Ktoś mi dzieci podmienił?

Na szczęście, kiedy po tygodniu rozłąki po nie przyjechałam, mogłam się uspokoić.

Nikt ich nie podmienił.
Ledwo stanęłam w progu, a one zaczęły się kłócić (najpierw nieśmiały rozbieg o to, której pierwszej dałam buziaka, a potem już się potoczyło jak z górki). Zaczęły się fochy, obrażanie się, odburkiwanie i patrzenie spode łba (na mnie i na wszystkich wokół) – świetnie mi znane z domowych awanturek!

I tylko babcia nie mogła się nadziwić tej fatalnej przemianie. Patrzyła i kręciła głową: "Póki cię nie było, były takie grzeczne, a teraz jakby diabeł w nie wstąpił".

Zobacz także

Nie diabeł, a poczucie bezpieczeństwa

Moje córki nie są jakieś wyjątkowe: większość dzieci w obecności swojej mamy zachowuje się zupełnie inaczej niż wtedy, gdy jej nie ma. Gorzej albo nawet dużo gorzej. I to bardzo dobrze – bo wiecie, o czym to świadczy?
Że w jej obecności czują się bezpiecznie.

To mama jest tym bezpiecznym miejscem, w którym dziecko może choć na chwilę zdjąć maskę grzeczności i pozwolić sobie na bycie sobą z całym spektrum swoich emocji: od tych łatwych i przyjemnych, aż po te najtrudniejsze do zniesienia.

To mama jest dla swoich dzieci workiem treningowym, na którym mogą wyżyć swoje nerwy, strachy i stres, tłumione w przedszkolu, szkole albo na wakacjach u babci. A takie wyżycie się jest potrzebne każdemu!

Ich kłótnie i fochy przy tobie wcale nie świadczą o tym, że rozpuściłaś dzieci i że pozwalasz, by weszły ci na głowę (nie pozwól, by ktoś ci to wmówił). Te wszystkie płacze i awantury – choć są trudne do zniesienia – są dowodem na to, że nasze dzieci są przy nas naturalne. Przecież powiedzmy sobie szczerze, grzeczność nie jest naturalna: jej zasady trzeba poznać i trzeba się ich nauczyć. I owszem, warto, by dziecko przestrzegało zasad dobrego zachowania także przy tobie – ale jeśli czasem je poluzuje, to nie karć go tak od razu.

Reklama

Potraktuj jego gorsze zachowanie jako wyraz zaufania do ciebie. Pomyśl sama: przecież twoje dziecko niczym nie różni się od ciebie. Tobie też przecież emocje puszczają dopiero przy najbliższych, którym ufasz i wiesz, że możesz sobie przy nich pozwolić na szczerość, prawda?

Reklama
Reklama
Reklama