Myślała, że mieszka wśród życzliwych ludzi. Do czasu „gratulacji” z okazji narodzin dziecka
Młoda mama ma ogromny żal do sąsiadów. Choć na co dzień relacje z nimi układają się bardzo dobrze – wszystko wskazuje na to, że przynajmniej jedna osoba gardzi nią i jej dziećmi. Świadczy o tym karteczka z „gratulacjami”, którą kobieta znalazła ostatnio w drzwiach swego mieszkania.
Przeprowadziła się cztery lata temu. Obecnie ma dwoje dzieci – młodsze przyszło na świat w okolicach Bożego Narodzenia. Jak zapewnia mama, maleństwu zdarza się płakać w nocy, ale w porównaniu do tego, jak często i głośno płakało jej pierwsze dziecko – nie można mówić o poważnym problemie. Inaczej sądzą jednak jej sąsiedzi…
Życzliwi: „Przeprowadziłaś się tu, żeby się rozmnażać”
Liścik zaczyna się od gratulacji z okazji narodzin dziecka. Niestety zaraz później okazuje się, że jego nadawca wcale nie cieszy się z tego, że niemowlę pojawiło się na świecie. Uważa, że kobieta przeprowadziła się, „by się rozmnażać i zakłócać spokój innym mieszkańcom”, wśród których jest dużo starszych ludzi.
„Gratulujemy narodzin dziecka. Jednocześnie – w związku z tym, że w budynku mieszkają starsi ludzie – nie jesteśmy w stanie cieszyć się, że wprowadziłaś się tu tylko po to, by się rozmnażać. Prosimy uprzejmie, byś uciszała swoje dziecko nocą, tak by reszta z nas mogła spać. Z wyrazami szacunku”.
Mama: „Jestem wściekła!”
Kobieta opublikowała treść listu na forum brytyjskiego portalu parentingowego Mumsnet. Podkreśliła, że jest zdruzgotana obłudą sąsiadów. Nie ma pojęcia, kto może być autorem „gratulacji”, bo ze wszystkimi utrzymuje bardzo poprawne stosunki. Nie dostrzegła nigdy, by ktokolwiek z mieszkańców odnosił się do niej lub jej dzieci bez szacunku. Wręcz przeciwnie – podczas spotkań sąsiedzi zawsze komplementują jej dzieci, zwłaszcza niemowlę…
„Gdyby zapukali, przyszli porozmawiać, to nie byłby problem. Jestem wściekła. Dla ich dobra będzie lepiej, gdy nigdy nie dowiem się, kto to napisał” – dodała.
Zobacz także
Źródło: The Sun, mumsnet.com
Piszemy też o: