Reklama

Jestem nauczycielką historii w klasach 4–8. Lubię swoją pracę, choć bywa wyczerpująca – emocjonalnie bardziej niż fizycznie. Wigilia to dla mnie jeden z nielicznych momentów w roku, kiedy naprawdę odcinam się od szkoły. Odkładam dziennik, wyciszam powiadomienia, skupiam się na bliskich.

W tym roku było podobnie. Około godziny 16, gdy kończyliśmy przygotowania do wieczerzy, usłyszałam dźwięk SMS-a. Spojrzałam na telefon z ciekawości – i wtedy poczułam, jak coś we mnie opada. Wiadomość była od matki jednego z moich uczniów.

Napisała, czy mogłabym „na chwilę” zajrzeć do dziennika i sprawdzić, czy jej syn ma jeszcze szansę poprawić ocenę ze sprawdzianu. Na ten moment wychodzi mu na semestr 4, a jej bardzo zależy, żeby było 5. Dodała, że syn celuje w czerwony pasek na koniec roku...

To nie była prośba – to było żądanie

Najbardziej zdumiało mnie nie to, że rodzic interesuje się ocenami dziecka. To akurat normalne. Zaskoczył mnie ton i moment. Wigilia. Wieczór. Prywatny numer telefonu. Oczekiwanie natychmiastowej reakcji.

To nie było „przepraszam, że zawracam głowę”. To było założenie, że skoro jestem nauczycielką, to jestem dostępna zawsze – także w święta. Że mój czas prywatny nie ma znaczenia, bo przecież chodzi o ocenę.

Przez chwilę naprawdę zastanawiałam się, czy odpisać. Z jednej strony – empatia. Rozumiem ambicje, presję, porównywanie dzieci. Z drugiej – zmęczenie. I poczucie, że coś tu bardzo się przesunęło.

Nie odpisałam tego wieczoru. I do dziś uważam, że to była dobra decyzja.

Granice w szkole przestały istnieć

Coraz częściej mam wrażenie, że dla części rodziców nauczyciel przestał być człowiekiem. Jesteśmy funkcją – od ocen, od wyników, od realizowania cudzych oczekiwań. Bez prawa do wolnego, do odpoczynku, do bycia offline.

SMS w wigilię nie jest wyjątkiem. Dostajemy wiadomości późnymi wieczorami, w weekendy, w dni wolne od pracy. O poprawki, o dodatkowe zadania, o „sprawdzenie, czy da się coś jeszcze zrobić”.

Tylko że szkoła ma swoje zasady. Oceny mają swoje terminy. A nauczyciele – swoje życie.

Komentarz redakcji

Coraz więcej nauczycieli pisze do nas o podobnych sytuacjach. Oczekiwanie, że pedagog będzie dostępny 24 godziny na dobę, także w święta, jest nie tylko nierealne, ale zwyczajnie nie fair. Nauczyciele mają prawo do wolnego czasu – tak samo jak rodzice. I warto o tym pamiętać, zanim kolejny SMS trafi na ich prywatny telefon.

Zobacz także: Dlaczego dzieci nie chcą podchodzić do Mikołaja? Psycholog tłumaczy bez lukru

Reklama
Reklama
Reklama