O tym, jak ważne jest liczenie ruchów dziecka, przekonała się pewna mama, która zbyt zajęta opieką nad starszymi dziećmi, nie była w stanie skoncentrować się na kolejnej ciąży. Tylko dramat, który wydarzył się jakiś czas wcześniej, zmobilizował ją do działania.

Reklama

To była bardzo intensywna sobota

Kobieta w 38. tygodniu ciąży, matka trójki dzieci i właścicielka firmy miała przed sobą dzień pełen wrażeń. W jej mieście odbywał się festyn, później jej dzieci brały udział w meczu, a wieczorem rodzina szła na przedstawienie w lokalnym domu kultury. Pierwszy niepokojący sygnał pojawił się, gdy znajoma w ciągu dnia zapytała o samopoczucie ciężarnej: „mocno dzisiaj kopie”? Wtedy kobieta stwierdziła, że nie pamięta, kiedy ostatni raz czuła ruchy dziecka. Pomyślała jednak, że pewnie będzie jak zwykle: gdy wieczorem położy się, dziecko się uaktywni. Tak się nie stało.

Robiła wszystko, by obudzić dziecko

Kobieta szturchała brzuch, świeciła na niego latarką, puszczała w jego pobliżu muzykę, robiła pajacyki i kładła się – wszystko w oczekiwaniu na to, że jej dziecko w końcu zacznie się ruszać. Było późno, nie chciała wszcząć fałszywego alarmu, jednak przypomniała sobie, że jej przyjaciółka także nie czuła ruchów dziecka, a później nie udało się go uratować. To zmobilizowało ją do działania. Zaalarmowała męża i czym prędzej udali się do szpitala.

Tam okazało się, że serce dziecka bije nieregularnie i najlepiej będzie wywołać poród. Niebawem jednak lekarze stwierdzili, że stan płodu może być cięższy, niż sądzili i trzeba szybko zrobić cesarkę. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Choć kobieta usłyszała krzyk dziecka, to nie mogła się nim nacieszyć, gdyż u małego George’a wystąpiły kłopoty z oddychaniem. Konieczna była resuscytacja dziecka i intensywna terapia.

Walka o życie i zdrowie noworodka

Mały George został przewieziony do specjalistycznego ośrodka, gdzie poddano go hipotermii – obniżono temperaturę jego ciała. Hipotermię stosuje się u wcześniaków i dzieci urodzonych z niedotlenieniem mózgu, aby spowolnić występowanie skutków uszkodzenia centralnego układu nerwowego. „Podczas terapii zimnem był ubrany tylko w pieluszkę i umieszczony na macie chłodzącej. Temperatura jego ciała została obniżona do 33 stopni. Obserwowanie, jak dziecko przez to przechodzi, było torturą” – powiedziała matka chłopca.

Zobacz także

Terapia powiodła się. Niedotlenienie mózgu George’a oszacowano na stopień od łagodnego do umiarkowanego. Dzisiaj chłopczyk ma 3 miesiące i rozwija się dobrze. Jednak aż do 6. roku życia będzie musiał być pod stałą opieką lekarską.

„Mamy szczęście, że George jest tu dzisiaj z nami. Gdybyśmy czekali dłużej, jego historia nie miałaby szczęśliwego zakończenia” – powiedziała mama.

Źródło: tinyheartseducation.com

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama