„Nienawidzę Wigilii i Świąt. Znów wszyscy będą pytać, kiedy dziecko, a mam za sobą trzy poronienia…” [LIST DO REDAKCJI]
Święta to powinien być czas radości – zwłaszcza teraz, w tak trudnym okresie, kiedy wielu z nas straciło swoich bliskich. Dla mnie to kilka dni frustracji, bezsilności i łez – oczywiście nie przy wigilijnym stole. Przy rodzicach, teściach, ciotkach muszę się uśmiechać i udawać, choć tak naprawdę pęka mi serce.
- redakcja mamotoja.pl
Pierwszy raz poroniłam dwa lata temu. Przez kilka miesięcy nie mogłam dojść do siebie, nawet nie chciałam myśleć o kolejnym dziecku – chociaż byłam wtedy dopiero w 10. tygodniu ciąży. Ciąży upragnionej, długo wyczekiwanej. Drugi raz – na początku tego roku. Zobaczyłam na teście dwie kreski, szybka wizyta u lekarza – jest, mamy to. Dwa tygodnie później słowa lekarki – „nie słychać bicia serca”. Tym razem zniosłam to lepiej. Trzeci raz – po wakacjach. 13. tydzień ciąży, zaledwie kilka dni przed tym, jak mieliśmy z moim mężem powiedzieć naszym rodzicom, że zostaną dziadkami.
Nie pytajcie młodych małżeństw „Kiedy dziecko?”. Nigdy
Jesteśmy małżeństwem od czterech lat. Pierwsze pytania o dziecko pojawiły się jeszcze na naszym weselu – oczywiście w żartach. Wtedy jeszcze było nam do śmiechu – wiedzieliśmy, że zaraz zaczniemy się starać, liczyliśmy, że szybko nam się uda. Ale się nie udawało. Od tamtego czasu przy każdej okazji słyszę to pytanie. Na samą myśl robi mi się słabo.
W zeszłoroczne Święta chciałam uciec. Spotkaliśmy się przy jednym stole – moi teściowie, brat mojego męża z żoną i dziećmi, matka chrzestna męża. Teściowa cały czas wskazywała na wnuki i pytała, kiedy w końcu my weźmiemy się do roboty. Bo młodsza się nie robię, mój mąż zawsze marzył o dużej rodzinie, a wygląda na to, że nie chcę mu tego dać… Myślałam tylko o tym, żeby odejść od stołu i schować się przed całym światem. Nie miałam nawet siły na żadne pyskówki, na szczęście mąż brał mnie w obronę i próbował żartować, że mają się nie martwić, bo nie będziemy przed nimi ukrywać wnuków.
W tym roku będą jeszcze moi rodzice – wcale nie są lepsi. Może nie przerzucają na mnie odpowiedzialności, ale przez to, że nie mam rodzeństwa, mają jeszcze większą potrzebę podkreślania, że mają coraz mniej siły, a przecież muszą jeszcze spędzić trochę czasu z wnukami. Boję się, że tym razem nie będę umiała się powstrzymać. Że rozpłaczę się przy wszystkich, że się tam rozsypię. A może z tej złości rzucę talerzem i wykrzyczę im to wszystko. Że już trzy razy żyłam nadzieją i trzy razy musiałam się pożegnać z kimś, na kogo tak bardzo czekam.
Nie pytajcie znajomych par, kiedy będą mieli dziecko. Nieważne, czy to wasze dzieci, przyjaciele czy dalecy krewni. Nigdy nie wiecie, jaką historię skrywają. Być może po prostu nie chcą mieć dzieci. Może nie są jeszcze gotowi. A może tak jak my – próbują, ale się nie udaje, i po raz kolejny opłakują stratę.
Ewelina
Zobacz także:
- Poronienie: objawy, przyczyny, zapobieganie – wyjaśnia ginekolog
- „Teściowa pyta, kiedy drugie dziecko, a ja nocami wyję w poduszkę”
- „Mam tego dość! Dlaczego wszyscy mnie pytają o dziecko?”